Nie było niespodzianki oraz zaskoczenia ze strony Houston Rockets podczas meczu numer 3 finałów konferencji zachodniej. Golden State Warriors stanęli na wysokości zadania i pobili rekord legendarnych Chicago Bulls, wygrywając po raz 16. z rzędu w play offs na własnym parkiecie. Głównym autorem zwycięstwa okazał się – niedoceniany w pierwszych dwóch spotkaniach – Steph Curry. Były MVP ligi zanotował 35 punktów, trafiając 5 trójek w całym meczu. Jednak Steph pokazał wielką klasę podczas trzeciej odsłony, w której zanotował 18 oczek i miał 7/7 w skuteczności z gry. Wówczas Warriors na dobre odskoczyli rywalom wygrywając kwartę 34-24.
Warriors od początku meczu przeważali, dyktując swoje warunki gry i narzucając swoje tempo. Grali z większym zaangażowaniem w obronie oraz lepiej w ataku w porównaniu do przegranego w Houston meczu. Pierwszą odsłonę wygrali 31-22.
Zespół Stevea Kerra przede wszystkim nie pozwolił rywalom na realizowanie taktyki z poprzedniego meczu. W cieniu zostawali Trevor Ariza i PJ Tucker, którzy zdobyli tylko po 6 pkt. Kłopoty ze skutecznością Erica Gordona (4-13) czy Geralda Greena (3-10) również znajdowały odbicie na tablicy wyników. Niestety ciężaru zdobywania punktów oraz liderowania najlepszej ekipie sezonu zasadniczego nie udźwignęli ani Chris Paul ani James Harden. CP-3 zakończył mecz z 13 pkt i 10 as a Brodacz miał 20 pkt i 9 as.
39 % z gry nie wystarczyło na Mistrzów NBA mimo, iż Rakiety po raz kolejny w Play offs trafiły 10 lub więcej trójek (11). Z drugiej strony Wojownicy popisali się 52 % skuteczności z gry i 13. trafieniami zza łuku. Kevin Durant po raz 20.z rzędu w Play off zakończył mecz z co najmniej 20 pkt (25). Draymond Green zapisał się 10 pkt 17 zb i 6 as. Klay Thompson z 1786 pkt na koncie podczas występów w Play off wspiął się na drugą pozycję strzelców Warriors wyprzedzając słynnego Ricka Barry’ego.
Mecz zakończył się 41-punktowym blow outem …
Kolejny mecz, to będzie być albo nie być dla Rakiet, parę osób psioczyło na Currego, jak widać jeszcze nie zapomniał jak się gra w kosza :D, przy takiej dyspozycji GSW w ataku, a przede wszystkim obronie są poza zasięgiem reszty. 41 pkt różnicy mówi samo za siebie.
to jest po prostu przewaga 1nego grajka wysokiej klasy nad resztą ligi, dopóki się w jakiś sposób nie rozlecą będzie trzeba patrzeć na ich wygrane, oczywiście nie chodzi mi o Greena, tylko kogoś z trójcy Curry, KD, Thompson
Ta liga jest nudna jak flaki z olejem. 41 punktów przewagi w finale konferencji? XD
pop chyba trochę uprościłeś, fakt mają 4 all starów ale czasem jak ich się ogląda szczególnie w obronie to widać jak ta machina chodzi, są momenty czy mecze ze bronią jak nikt w tej lidze i puki co to wystarcza. Od 4 lat dominują, a ciągle ( zasługa Kerra ??) wyglądają jak głodne wilki, a nie syte pudelki. Reasumują oczywiście maja parę gwiazd ale oprócz tego dobry team spirit, chemie i chęci, wiele było kombinacji wielkich gwiazd w jednej ekipie ale zazwyczaj po 2 – 3 latach latach się to rozpadało.
Po meczu numer 2 pisałem, że kolejny taki się nie powtórzy. Powtórzył się tylko w drugą stronę.
W ogóle te finały konferencji są nudne.
Żaden mecz nie był na styku. Cztery blow-outy. Człowiek zarywa noce, stara się nie zasnąć już na pierwszej kwarcie, a tu takie numery. Niech Silver coś z tym zrobi. Jak na razie najciekawsza seria to były mecze Cavs – Pacers.
A ten Curry…Musi się w końcu ogarnąć, bo będzie źle dla GSW. Ten mecz mu kompletnie wyszedł. Żeby zdobyć 35 pkt, to potrzebował aż 34 minut. Stać go na więcej. Tylko 5 trójek. Współczynnik +/- zaledwie + 24. Czwarty współczynnik w drużynie. I do tego marne 56,5 % z gry. Słabo. Co innego Harden…
Ogólnie wszystkie najlepsze mecze były w 2 pierwszych rundach . Pary z Pacers czy Bucks nawet Sixers oglądało się z mocnym przykuciem uwagi. Najwięcej emocji dają potyczki z Celtics.
Dla tych co tak psioczą na finały konferencje są złe wieści, w finale może być jeszcze gorzej.
pszeciesz Spurs nie grajoo ;-)
Jeśli Thompson i Green pójdą na ustępstwa w następnych kontraktach to niestety dla ligi, ale na Warriors nie będzie mocnych przez najbliższe 3,4 lata. Szkoda, bo mimo wszystko aż tak wielka dominacja jednej drużyny psuje nieco rozrywkę. Pozostanie emocjonować się kolejnym sezonem zasadniczym, w którym Golden będzie grało na pół gwizdka i wszyscy uwierzymy, że ktoś z nimi ma szansę. Chyba tylko Celtics wyglądają na takich, którzy w najbliższych latach będą w stanie im w jakimś stopniu zagrozić.
gdyby Spurs byli lepsi mieliby to samo a nie co 2 lata. jakos Lakersi, Celci, Bulsi nie byli nudni zdobywając pod rząd…
kwestia kontraktu to nie ustępstwo – dla jednego zawodnika lepiej złapać max na 5 lat a potem laba albo zespół sie rozpada i mają o wiele mniejszy, dla innych lepiej brać wysokie ale nie 100%, ale za to nie jednorazowe 5 lat a 2×4 lub 2×5 lat jak grają na wysokim poziomie. wg mnie lepszą inwestycjcą jest druga opcja czyli długoterminowo budować nawet biorąc 80-90% pieniędzy, przecież resztę kasy można łatwo odrobić z kontraktów reklamowych dla zawodników allstar, słabszych fakt trudniej komuś brać 12 zamiast 15 mln na sezon, ale zależy kto czego szuka w życiu i inwestycjach…jednemu niewidzi się obiżka z 35 na 30 lub 28 a inny weźmie 5 zamiast 10 mln na rok…czy jest to oszustwo wobec ligii – żadnym prawem, czy jest to dumping cenowy wg mnie nie a innego rodzaju inwestycja niż w maxa..
nawet LBJ jak wziął mniej 1-4 mln to z reklam brał ok.100mln lecz przez ruch obcięcią kilku mln, jego wartość rynkowa wzrosła (bo zdobyli tytułu i napisali historię) …czyli defacto lepszy zarobek
w przypadku GSW po co tracić kolegów, atmosferę klubu, trenera, hype, dobrą kasę oraz długoletnie kontrakty i potencjalne inwestycje (Bay Area, SIlicone valley), sponsoring wokół mistrzostwa nawet Javalee McGee ma sporo reklam (co niezby szło jak grał w innym zespole)
Klay na pewno weźmie kontrakt z obniżką. Jednak u Klaya to jest kwestia mentalności i wychowania przez ojca z NBA. Po pierwsze Klay kocha ciepłe plaże i Kalifornię. Po drugie Klay lubi grać szczególnie z Greenem – jak też innymi z Warriors – bo przeszedł z nim całą karierę w NBA od pojawienia się w NBA aż po mistrzostwo. Po trzecie Klay jak sam powiedział chciałby grać całą karierę w jednym klubie – wspomniał, że nie wie czy mu się to uda bo NBA to też biznes – ale to jest jeden z jego celów w NBA.
jak Rakiety wyjmą mecz na 2-2 i pojada do Houston, to zrobi sie gorąco i miękko w gaciach fanó Warriors. Tak jak pisał rdou, mecz nr 4 będzie kluczowy dla serii. Ze stanu 1-3 Rockets już nie wyjda, a przy 2-2 daje większe szande na awans wła snie dla Houston.
Także Panowie, ALL IN in game 4 or go home.
Ten blowout jest trochę przesadzony, bo powiem szczerze po zwycięstwie Rockets na 1-1 rakiety nie wyjechały z Houston na trzeci mecz.. tyle ile mieli strat i to jakich głupich w I połowie to masakra, proste layupy nie trafione.. no tragedia.. a i ak przegyrywali „tylko” 11pkt. dla mnie w tym dniu GSW też było do ogrania.. i przy normalnym (nie mówie jak w 2 meczu) graniu spokojnie odjechaliby w pierwszej półowie na podwójną zdobycz i mecz mógł całkiem inaczej wyglądać.. Zabrakło tego czym Celtowie imponują.. skupienia w każdej akcji i walki o każdą piłkę. Druga część meczu to juz tylko dobijanie rywala to świetym początku 2 połowy gsw.. ale mowie pierwsza połowa tragedia..
Houston zagralo w tym meczu dokladnie jak GSW w meczu numer dwa. Zle weszli w mecz, duzo strat, nie zlapalo rytmu. Ale odwazna teza- porazka 40 punktami to nie blowout? Serio?
serio.. ja bym to raczej nazwał Blow job.. bo to houston dali im zwycięstwo za darmo:D
Kiedyś też się takie mecze zdarzały…Do dziś pamiętam baty jakie Jazz – przecież świetna drużyna dostali od Byków w G3 w 1998 roku. Jatka. Czasem dominacja jednego rywala jest tak wielka, że przeciwnik się po prostu poddaje. Dziś z kolei Wojownikom siedziało prawie wszystko i to wykorzystali. Problem w tym, że ty takich meczów jest dziś pełno – dziś nam nie idzie to sobie odpuszczamy. Z drugiej strony Houston będzie o wiele bardziej chciało się poprawić w kolejnym meczu. I rzeczywiście może to być kluczowe dla serii spotkanie. Ale to samo jest i na wschodzie – jak Boston wygra to mogą szybko zamknąć serię.
90-50 Pippen złapał Malonea na 3 ofensy
Podobnie myślę – te dwie drużyny tak bardzo przyzwyczaiły się do wygrywania i to sporą ilością punktów (seryjne zdobywanie 3 i odskakiwanie rywalom) więc jak im nie idzie to wyglądają na zrezygnowanych już pod koniec 1 kwarty, trochę szkoda bo brakuje walki, CP3 wyglądał jak walczak, który chce gonić wynik. Może to tylko takie wrażenie ale te straty to jakaś masakra. Jak nie idzie GSW zaczyna się to samo jakieś rozkojarzenie i tam KD próbuje walczyć do końca. Skoro jedni i drudzy potrafią wygrać to brakuje meczów na styku chyba, że teraz jedyne co się liczy to skuteczność i forma z dystansu danego dnia.
p.s. Ryan Anderson jest taki cienki, że gra dopiero w garbage time? Pytam poważnie bo nie oglądam HOU
Mało kto zauważa, że „masakry” w dzisiejszej PO wynikają również z umiejętności graczy + oczywiście zasady wprowadzone przez NBA a dotyczące obrony. Tym razem odpalił Curry, któremu do tej pory nie szło w kontekście skuteczności a Rakiety w tym momencie zmroziło, gdy Curry miał bodaj 7/7. W Houston masakra zaczęła się od 2 kosmicznych trójek rzuconych z rękami obrońców na twarzy – Gordon, Tucker.
Po prostu jak taki przykładowo KD ma swój dzień i rzuci pod rząd 3 trójki z 8 metrów z ręką obrońcy na twarzy to nic nie można zrobić tylko patrzeć. A przy okazji wystarczy słabszy okres w meczu ofensywnie i z 2-4 pkt różnicy robi się 10-15.
Generalnie jednak wygrana Wojowników wynikała z ograniczenia strat co przełożyło się na brak kontr dla Rakiet, możliwość ustawienia defensywy – zmuszenia Rakiet do gry jeden na jeden + kontrolowanie tempa gry = granie raz szybko a raz zwalniając tempo gry. W takiej grze Rakiety z Wojownikami nie mają żadnych szans, bo Wojownicy mają KD, który jest nie do zatrzymania co pozwala na kontrolowanie wyniku i budowanie przewagi. W takiej szarpanej grze Wojownicy są najlepszą ekipą w NBA.
Rakiety próbowały zwiększać tempo gry, ale kompletnie im to nie wyszło co widać po 19 stratach w meczu.
Zaraz dowiemy się o kontuzji Iguodali. Może nie dokończyć tej serii. Chris Paul też ma problemy i kuleje. Z pewnością CP-3 Nie grał na 100% możliwości zdrowotnych .
Blowout oczywisty, ale te 41 pts is as padded as Westbrook’s stats ;) Gdyz tak naprawde prawdziwy mecz trwal 3,5 kwarty, GSW byli chyba +27 czy +29 i wtedy na parkiecie zaczeli szalec McGee, Cook i Looney na ktorych odpowiedzi nie mieli Luc Mbah, Anderson i Iso Joe ;)
Jak to czesto bywa mecz numer 4 bedzie kluczowy. Rockets chyba mimo deklaracji ciagle nie wierza, ze moga wyeliminowac GSW, ale stan 2-2 sprawilby ze chlopaki poczuliby ze mozna. Tylko ze taki rozwoj wypadkow jest malo prawdopodobny, na dzis zanosi sie na gentleman’s sweep.
pragne zwrocic uwage ze obecny kosz od pewnegu czasu skupia sie na: game of runs, 3s&D, drive i def.
jestem fanem GS od czasow BDavisa.., curry&M.Ellis… wiec sie ciesze…ale: mega genialna polityka i trenerska w skrocie Celtow moze doprowadzic w tym lub nastepnym plaoff poracha GS. Z czegotez bede sie cieszyl bo beda kolejni prekursozy gry w koszanowa era. Pozdro dla Was Wszystkich bo fajnie mie sie Was czyta. Woy dla Ciebie ogromny Szacun za ,,robote,,.
To jaki był wynik?
126-85 (link boxscore)