Kiedy wydawało się, że mecz numer trzy był najnudniejszym i najbardziej jednostronnym w zachodniej serii , zawodnicy Rockets i Warriors sprezentowali nam czwarty mecz. Spotkanie, w którym było najwięcej emocji, zmian wyniku, popisów strzeleckich zawodników obu drużyn i na sam koniec „crunch time”. Kto wie czy nie byliśmy świadkami najbardziej kluczowego meczu w starciu Mistrzów z największym pretendentem?
James Harden zaliczył 30 pkt występ, mimo 3 celnych przy 12 oddanych rzutach zza łuku. Chris Paul znów był gorący trafiając 5 trójek i zdobywając 27 pkt. Kevin Durant zapisał 27 pkt i 12 zb. Draymond Green znów flirtował z triple double, notując 11 pkt 13 zb i 8 as. Steph Curry trafiał seryjne i na koniec meczu licznik jego wskazał 28 oczek.
Warriors świetnie otworzyli mecz zdobywając prowadzenie 12-0. Wydawało się, iż znów mogą zdominować spotkanie. 28-19 na koniec pierwszej odsłony okazało się niezbyt wystarczającą zaliczką.
Rockets wrócili do gry o zwycięstwo w drugich 12 minutach. Nie zawiedli liderzy. Zarówno Harden jak i Paul stanęli na wysokości zadania i znów prowadzili gości jak za najlepszych spotkań sezonu. James dał sygnał ataku podczas drugiej odsłony trafiając dwie trójki z rzędu i popisując się wsadem. Mecz się wyrównał a po chwili Rockets przejęli prowadzenie, wygrywając pierwszą połowę 53-46.
Po przerwie przypomniał o sobie Steph Curry. Lider Warriors wrócił do wielkiego grania, trafiając trzy trójki z rzędu a cztery w tej kwarcie. Podczas runu Wojowników i przy przejęciu prowadzenia Steph zaliczył 11 oczek z rzędu. Warriors prowadzili przed czwartą kwartą 80-70. Wydawało się, że są na najlepszej drodze do zwycięstwa.
Nic bardziej mylnego. Wówczas grę i zdobywanie punktów wziął na siebie CP-3. Trafiał po dwójkowych akcjach z Clintem Capelą, szukał i znajdował wolnych graczy na obwodzie jak Trevor Ariza czy Eric Gordon. Sam też zapisywał się trójkami. Na dwie i pół minuty przed końcem po trójce Gordona Rockets wyszli na 5-punktowe prowadzenie (94-89).
Jak się później okazało, były to ostatnie punkty z gry obu ekip. Desperackie próby rzutów Thompsona czy Curry’ego – przy mocnym nacisku obrońców – nie przyniosły Mistrzom NBA ponownego prowadzenia. Ich rekord 16. z rzędu wygranych podczas play off i na własnym parkiecie został zatrzymany. Rockets wracają do Toyota Center z odzyskaną przewagą parkietu.
Lubisz naszą pracę? Wspieraj nas na Patronite.pl!
robi się ciekawie, GSW pobudka!
pytanie do oglądających – czy Rakiety zaczęły bronić?
Grali agresywnej. Byli mocno skoncentrowani i DAntoni grał tylko 7 graczami.
I sędziowie w jednym z nielicznych meczów tych Finałów Konferencji pozwolili na prawdziwie play-offową grę.
pierwszy kosz dla Rakiet po siedmiotakcie Hardena ;-)
Od 3 kwarty Rakiety zaczęły wyżej bronić i od razu był efekt. Niestety już w drugim meczu z rzędu zawodzi Klay : -(
Mecz w Houston zapowiada się arcyciekawie. Biorąc pod uwagę, że obie ekipy wygrywają na przemian to…Houston w finale ?
Brawo Rockets, jeszcze dwa mecze.
Zawiodła skuteczność u Wojowników – być może wskutek solidniejszej obrony Rakiet. Durant 37,5%, Curry 38,5% (a 46% za trzy!) no i Thompson 30,8%!!! Za dwa punkty trafił 2 na 8 rzutów. Za takie właśnie granie nie lubię Klaya – jego forma to ciągła sinusoida – albo wszystko albo nic. Może i rzucać raz na jakiś czas i 60 punktów ale tu chodzi o stały, równy poziom. W finałach z Cavs też tak miał. Szczerze mówiąc to chętnie bym go „wymienił” – może za Cousinsa? Seria będzie przez to ciekawsza, ale z lekkim przechyłem w stronę Houston bo Wojownicy są psychicznie słabsi i jak nie idzie to rozsypują się łatwo… Cóż zobaczymy.
dobry żart z Boogim
a faktycznie Klay w końcu powinien się wybić na jakiś stały rytm – swoją drogą on wie czemu nie chce do innego klubu = systemu odejść, bo tu działa.
psychicznie słabsi? nizebyt mi to wygląda na mocną psychikę w poprzednim meczu rakiet, na remis jeśli już
Klay żyje z podań i jest graczem rzucającym „w rytmie”, czyli im więcej dostaje podań i trafia w krótkim czasie, tym jest skuteczniejszy. Rakiety skutecznie ograniczyły szybkie podania Wojowników i Klay żyjący z podań został od nich odcięty.
Natomiast nie wiem czemu KD nie atakował kosza w ostatniej akcji a podawał do Klaya stojącego bokiem do kosza. KD powinien wjeżdżać na kosz licząc nawet na jakiś faul bo Rakiety wracały do obrony i nie byli dobrze ustawieni.
Rakiety dostały szansę od losu i ją wykorzystały. Kontuzja Igły; szybkie 3 faule Curry; wreszcie stłuczenie/drobny uraz Klaya. Mecz układał się po myśli Rakiet, bo zbudowanie przewagi pod koniec 2 połowy pozwoliło im przetrwać zryw Wojowników w 3 kwarcie.
No dziś wynik w asystach 14-12 mówi sam za siebie. Mecz nr 5 – najważniejszy. Jak to mówią w Toronto – we believe
Ja w tej serii najbardziej wyczekuję – a wiem, że mogę się nie doczekać – wkurzonego do granic możliwości KD, którzy rzuca 50 pkt. na 45-50% wjeżdżając na kosz, rzucając nad głowami, robiąc power dunki, fade awaye i krzycząc na graczy Rakiet po każdym trafieniu.
To by było dopiero coś.
Bez względu na wygranych w serii po takim, jednym meczu uznałbym tę serię najlepszym finałem Konferencji od dekady.
Woy scenariusz jak w dobrym filmie…na to czekam – wjazd KD jak Thora w avengersach ; )
CP3 zagrał jak prawdziwy lider, a GSW chyba za szybko uwierzyli w łatwe zwycięstwo. Wojownicy nie wygrają w 5 meczach, to zwyciężą w 6. :)
Nie byłbym taki pewien . Presja rośnie oraz walka o wynik. Warriors za bardzo odpuścili G2. Teraz pilka jest po stronie Rockets. Jeśli poczują krew spokojnie mogą przejąć prowadzenie w serii. Thompson i Curry muszą się odnaleźć w Houston by wywieźć drugą wygraną. Lekko nie jest. Teraz zobaczymy jak gwiazdy Warriors radzą sobie mentalnie.
Brawa dla Rakiet, wyrwali 2 mecze GSW. Dla mnie GSW to jest drużyna nr 1 a dalej długo długo nic. A jednak Rakiety się stawiają i GSW nie ma łatwo. Nigdy nie przepadałem za sytuacją gdy jedna drużyna jest bardzo dominująca, dlatego cieszę się że są Rakiety i dodają nieco rumieńców w NBA. Kibicuję Rakietom, ale jeśli miałbym stawiać swoje pieniądze to jednak stawiałbym na GSW. Wymarzony finał Houston-Boston :) a w finale najciekawsi zawodnicy to Gerald Green, PJ Tucker, Marcus Smart :)
Miałem ten sam sen gdzie MVP to Scarry Terry vel Eric Bledsoe 😁
Houston zagrało bardzo dobry mecz a GSW przegrali z samymi sobą czyli poczuli się jak zwyciezcy po 3 kwarcie … błąd Steva Kerra że na początku 4 kwarty zmienił skład i nie przycisnął żeby odskoczyli na 15 punktów … tak Houston złapało rytm i …. po meczu… podobny mecz jak w sezonie zasadniczym … męczyli GSW zwalniali grę i wygrali końcowkę …
Curry jednoczesnie wzial prowadzenie 3jkami w 3 kw, jednoczesnie spalil koncowke 4tej. 1. mial przechwyt na ok 50s przed koncem meczu, zamiast spokojnie rozegrac rzuca od razu hurra-trojke, nie trafia. 2. majac ok 8s do konca meczu wchodzi na kosz (dobra strategia) i…. nie trafia lay-upa majac nadzieje na faul ktorego nie ma… Troche Kerr mnie tez zadziwil, kiedy GSW przejelo pilke na te 8s do konca 4kw, nie bral czasu, nie rozumiem do konca dlaczego. No nic, jest po rowno i zabawa zaczyna sie od nowa, aczkolwiek 2 z tych 3 meczow beda w Houston.
Kerr wytłumaczył to na konferencji prasowej, że jest z tych trenerów, którzy wolą pozwolić w takiej sytuacji graczom – którym ufa – na szybką akcję przy nieprzygotowanej do końca obronie, niż brać czas i pozwolić przeciwnikom ustawić obronę.
O, nie widzialem tego. I czesciowo rozumiem efekt zaskoczenia, obrona houston musi sie szybko cofnac i tez musza reagowac bez konsultacji z coachem. Ale, czas pozwala na 1. rozegranie z polowy (to juz daje ok 1-2s wiecej), ustawienie rozgrywki na 3-4 super strzelcow w GSW super trudnych do bronienia. Wyszlo jak wyszlo, teraz latwo filozowac.
dwa nastepne mecze wygrają gospodarze, game 7 w Houston to będzie najbardziej spektakularny i elektryzujący mecz NBA od wielu lat :) poleje się krew, nikt nie odda finału bez utraty zębów :)
Jeśli CP3 poradzi sobie z kontuzją stopy.
Znalazłem… Livingston Shaun 4 pkt. 4 straty w 15min. fajnie oby więcej takich meczy :)
Zajebiście!!!
chociaż to jeszcze nic nie znaczy … ale jest cień… dosłownie cień szansy…
że Brodacz i CP3 powalczą w finałach o pierścień Goooo Huston.
Panie Durant proszę nie oglądać LBJ w Q4 Pan jeszcze tego nie potrafisz i drużynie szkodzisz:):):)
Bravo Mike D’Antoni za ograniczenie rotacji.
I wielki szacun dla Rakiet to nie sztuka wygrać gdy idzie… wygrać przy starcie w takiej hali jak GSW od 0:12 to jest coś! to jest coś… Wow!!!