I stało się. Kolejna z ekip, które zakończyły już sezon, zatrudniła szkoleniowca na najbliższe (i być może nie tylko) rozgrywki. Pracę na Florydzie w zespole z Orlando dostał Steve Clifford!
Dla 56-latka to będzie to w pewien sposób „powrót na stare śmieci”. W 2009 roku był asystentem w Magic, którzy, z Dwightem Howardem w składzie, dotarli aż do Finału NBA (przegrali wówczas z Lakersami). W 2012 Clifford, po odejściu z Orlando po 5 sezonach, spędził kolejny rok jako asystent w… Lakers. Zaś od 2013 do kwietnia tego roku prowadził (już jako pierwszy trener) ekipę Charlotte Hornets, z którymi dwukrotnie zdołał awansować do Playoffs.
W przeszłości Steve był również asystentem w Rockets i Knicks, zaś u tych drugich pełnił także przez rok rolę scouta. W latach 80 i 90 był z kolei asystentem lub trenerem w różnych drużynach akademickich. W Adelphi został pierwszym trenerem w historii szkoły, który miał dwa kolejne sezonu z co najmniej 20 wygranymi meczami.
Orlando Magic będą dopiero jego drugim klubem w NBA (licząc bycie głównym trenerem). Wyzwanie przed nim postawione do łatwych nie należy. Musi wydobyć jakoś z bardzo przeciętnego zbioru zawodników. Drużyna od 6 lat nie grała w Playoffs i nie zanosi się, by miało się to szybko zmienić. Ale nie uprzedzajmy faktów – może Clifford wydobędzie z Gordona, Fourniera, Isaaca i reszty wystarczająco dużo, by chociaż powalczyć z kimś innym niż tankujący Hawks czy Grizzlies. Pożyjemy, zobaczymy. Kontrakt będzie obowiązywał 4 lata (a przynajmniej takie jest założenie).
Organizacja porazka
ciekawi mnie brak wyboru Marka Jacksona po odejściu z GSW, Patrick Ewing do tej pory nie dostał szansy w NBA (jedynie asystent i obecnie college)..
swoją drogę polityka konkretnej zmiany i dania szansy lepsza niż np. w polskich ligach czy reprezentacjach, gdzie są kontrakty krótkie i często to pierwszej dużej lub kilku pod rząd porażki ewentualnie do danego mistrzostwa…a NBA taki minimalny plan 2-4lata oczywiście jeśli 2-3 lata będą porażki to się pożegnają, ale nie np. pół roku