Witajcie ponownie! Dziś w terminarzu, liga NBA miała do zaoferowania 9 spotkań. Zdecydowanie najciekawszym wydarzeniem zapowiadało się starcie dwóch gigantów konferencji wschodniej czyli oczywiście Celtics oraz Raptors. Ponadto było jeszcze kilka innych ciekawych pojedynków jak chociażby Warriors kontra Jazz czy derby Nowego Jorku.
Tradycyjnie rozpoczynamy od meczów na wschodzie, które rozgrywane są wcześniej. Po 41 punktach, które zdobył Kemba Walker w pierwszym meczu sezonu, lider Hornets popisał się kolejnym świetnym występem. Rozgrywający zdobył 26 „oczek”, trafił pięć trójek i poprowadził swój zespół do zwycięstwa nad Magic 120-88. Warto zaznaczyć, że to wszystko osiągnął przebywając na parkiecie zaledwie 27 minut gdyż po prostu więcej nie musiał ponieważ mecz rozstrzygnął się po trzech kwartach. W odróżnieniu od Kemby, świetnego występu z pierwszego meczu sezonu nie potrafił powtórzyć Aaron Gordon (26 punktów oraz 16 zbiórek przeciwko Heat). Skrzydłowy Magic tym razem na swoje konto zapisał mizerne 5 punktów na skuteczności 2-9 z gry.
Caris LeVert został bohaterem Brooklyn Nets, którzy ograli w derbach New York Knicks. 24 letni zawodnik zdobył 28 punktów, trafił 8 rzutów z gry z czego ten najważniejszy, na zwycięstwo, na sekundę przed końcową syreną. Spotkanie było wyrównane choć przez jego większość to podopieczni Fizdale’a gonili wynik. Rzutowo gospodarze wyglądali o wiele lepiej, trzeba powiedzieć szczerze, że Knicks do końca mieli szansę na zwycięstwo tylko i wyłącznie dlatego, że popełniali mniej błędów własnych (Nets aż 22 straty, Knicks zaledwie 3!). Słabe pierwsze wrażenie choć trochę zatarł Kevin Knox, który tym razem z ławki zdobył 17 punktów oraz 6 zbiórek. Wynik końcowy to 107-105.
Wyrównane i emocjonujące spotkanie mogliśmy oglądać w Kanadzie, gdzie Toronto Raptors podejmowali Boston Celtics. Wiele gwiazd na parkiecie, mecz ważny, być może to był przedsmak tego co czeka nas za kilka miesięcy podczas finałów konferencji. Wydaje się, że Kawhi Leonard (31pts, 10reb) jest w stanie zaoferować Raps to, czego nie mógł dać od siebie DeMar DeRozan. Były gracz San Antonio Spurs wziął odpowiedzialność na swoje barki w najważniejszych momentach meczu i wspierany przez Serge’a Ibake (21pts, 10-14fg) poprowadził swoją nową drużynę do zwycięstwa, ważnego zwycięstwa. Wciąż celnie choć tym razem mniej rzuca Kyle Lowry (15pts, 5-8fg, 3-5fg3). Nie był to łatwy mecz dla Jaysona Tatuma ponieważ prawie zawsze miał na sobie świetnego obrońcę. W efekcie zawody ukończył z dorobkiem 16 punktów, 9 zbiórek oraz skuteczności 6-16 z gry a także 2-6 zza łuku.
The Raptors new finishing move: the tandem chasedown pic.twitter.com/QrcXU3dVlQ
— Rob Perez (@WorldWideWob) October 20, 2018
Po kompletnej wtopie w pierwszym meczu od dna odbił się Kyrie Irving (21pts, 4reb, 6ast). Obok Al’a Horforda, który swoją drogą otarł się o triple-double (14pts, 10reb, 9ast) wydawał się być dziś najjaśniejszym punktem gości. Ostateczny wynik to 113-101 dla Leonarda i spółki.
Kolejny mecz to starcie drużyn, które w rozgrywkach 17/18 przybrały sobie za cel tankowanie. Jak będzie teraz? Osobiście myślę, że podobnie, choć Grizzlies przecież z Gasolem oraz Conley’em, który wrócił po kontuzji byli drużyną, jedną z lepszych w konferencji. W każdym bądź razie do FedExForum zawitali zawodnicy Atlanty i oberwali od gospodarzy 131-117. Trae Young był bliski uzyskania double-double. Rookie zanotował 20 punktów, trafiając w tym 4 razy za trzy punkty oraz 9 asyst. Również 4 razy z zza łuku ustrzelił Taurean Prince (28pts, 10-15fg). Po drugiej stronie, tej zwycięskiej, w fantastycznej formie był Garrett Temple (30pts, 10-11fg). Świetne minuty z ławki zaoferował debiutant wybrany przez Grizzlies z czwartym numerem w drafcie – Jaren Jackson Jr. (24pts, 8-12fg, 7reb).
Kevin Love pudłował sporo ale często wędrował na linię rzutów wolnych i w efekcie mecz przeciwko Timberwolves zakończył z dorobkiem 25 punktów. Do tego dołożył 19 zbiórek z czego aż 17 było defensywnych. Od razu przypomniały się czasy gdy takie cyferki to u niego była codzienność, w sumie wrócił w to miejsce, gdzie tego dokonywał, więc widocznie jakiś sentyment został. Swoją drogą Love był także tylko 3 asysty od triple-double. Cedi Osman (22pts, 8ast) rozegrał swój najlepszy mecz w karierze. Ustanowił nowy rekord życiowy w punktach, asystach, zbiórkach ofensywnych (3oreb), trafionych rzutach z gry (9-17fg) oraz trafionych rzutach za trzy (4-7fg3). Wyniku korzystnego to jednak nie dało. Cavs są 2-0 w plecy na starcie sezonu i pomimo swojej dobrej gry w dzisiejszym spotkaniu, Timberwolves zagrali lepiej i zasłużyli na wygraną. Jimmy Butler, który na początku został wybuczany a następnie nagrodzony okrzykami M-V-P rozegrał perfekcyjne zawody. Były zawodnik Chicago Bulls zdobył 33 punkty ale najlepsze jest to, że potrzebował na to zaledwie 12 rzutów! (10-12fg). Na linii rzutów wolnych również bezbłędnie (12-12ft). Do tego dołożył 7 zbiórek, 3 asysty, 4 przechwyty oraz 2 bloki. Karl-Anthony Towns (12pts, 9reb, 4blk) chyba jeszcze nie doszedł do siebie po tych incydentach na treningu z Bulterem i ma jakiś problem. Nie rzuca, nie punktuje, sporo fauluje. Zobaczymy jak to się potoczy dalej w Minnesocie… Wynik końcowy: 131-123 dla T-Wolves.
Wielka strzelanina w Nowym Orealnie! Kings oraz Pelicans nawrzucali łącznie 278 punktów. Wystarczy dodać, że Pels w każdej kwarcie zdobyli minimum 32 punkty a „Królowie” 27. Mecz zakończył się pewnym zwycięstwem podopiecznych Gentry’ego 149-129. Póki co trzeba przyznać, że nic sobie nie robią z odejścia Cousinsa oraz Rondo. Duet Mirotic–Davis znowu oszalał. 27 latek ustanowił swój nowy rekord kariery – 36 punktów. Rzucał na skuteczności 14-21 z gry oraz 5-9 zza łuku. Do tego dołożył 9 zbiórek a to wszystko w pół godziny. „AD” (25pts, 10reb, 6ast, 2stl, 2blk, 27min) natomiast będzie się liczył w walce o statuetkę MVP, to jest pewne, pod warunkiem oczywiście, że Pelicans będą wysoko w tabeli i obecna forma nie jest dziełem przypadku. Dziś dobry dzień mieli debiutanci, Marvin Bagley III z ławki rozegrał 33 minuty w których uzbierał 19 punktów, 8 zbiórek oraz 3 przechwyty.
Milwaukee Bucks podejmowali u siebie Indiane Pacers i zwyciężyli 118-101. Giannis Antetokounmpo (26pts, 15reb, 5ast) zza łuku rzucać nie potrafi (0-7fg3) ale wszystko inne stoi u niego na bardzo wysokim poziomie. Tym razem w duecie z Khrisem Middletonem (23pts, 5-9fg3) poprowadził „Kozły” do wygranej. 14 asyst na koncie Pacers nie robi wrażenia, podobnie z resztą jak linijka Bojana Bogdanovica (3pts, 0-7fg, 0-2fg3) a przecież dwa dni temu w meczu z Grizzlies zanotował 19 punktów na 78% skuteczności… jakie to wszystko jest nieprzewidywalne ale chyba właśnie dlatego piękne. Victor Oladipo najlepszy z ekipy gości (25pts, 5reb, 10-23fg).
47 punktów w samej drugiej kwarcie wrzucili Utah Jazz mistrzom NBA, wow. Do przerwy prowadzili 81-69 a Joe Ingles (27pts, 10-15fg, 7-11fg3) siekał zza łuku raz za razem. Gospodarze łącznie trafili 19 razy za trzy punkty. Po stronie gości świetną pierwszą połowę rozegrał Kevin Durant (38pts, 9reb, 7ast), który miał na koncie 24 punkty. Trzymał drużynę cały czas w grze bo i Stephen Curry (31pts, 8ast, 5-9fg3) i Klay Thompson (12pts, 4-9fg) nie rozpoczęli tego meczu najlepiej. W drugiej połowie już „KD” otrzymał pełne wsparcie w ataku od Stepha i wspólnymi siłami nadgonili wynik. Nie można pominąć występu Thompsona. On dziś miał inne zadanie, dlatego oddał tylko 9 rzutów. Krył Donovana Mitchella (19pts, 7-23fg, 4-12fg3) i sprawił, że wyglądał on na jednego z najsłabszych zawodników w tym meczu. Nowy „Wojownik” Jonas Jerebko, (10pts, 6reb) dostał dziś więcej minut, to proste – chciał się pokazać na tle byłych kolegów i otrzymał szansę od Kerra. Trafił na początku dwa razy celnie zza łuku ale najważniejszy rzut a w zasadzie to wyszła dobitka, zostawił na koniec. 123-122 dla Jazz, końcowa momenty spotkania, Mitchell pudłuje, Jerebko zbiera, 6 sekund do końca, czas. Niecelny rzut Duranta z niezbyt dobrze przygotowanej pozycji dobija Szwed, wygrywając walkę o pozycję z Gobertem uciszając tym samym całe Vivint Smart Home Arena. Ostateczny wynik to 124-123 dla Warriors.
Thunder nadal bez Russella Westbrooka. Paul George (20pts, 8reb, 7-27fg, 3-11fg3) nadal bardzo słabo jeśli chodzi o skuteczność. Dziś na nieszczęście OKC dołączył do niego jeszcze Dennis Schroder (8pts, 8ast, 2-15fg). Double-double Stevena Adamsa (18pts, 17reb, 8-11fg), środkowy był dziś zdecydowanie najjaśniejszą postacią w obozie gości. „PG” twierdzi by nie popadać w panikę bo wciąż są bez jednego z najlepszych zawodników w lidze. Trener Donovan twierdzi, że jego podopieczni byli dziś zbyt łatwi do krycia, piłka za słabo krążyła i defensywa rywali sobie radziła z ich atakami. No niby trudno się nie zgodzić. 92 punkty zdobyte, ledwie 18 asyst. Wszystko tak naprawdę rozstrzygnęło się w 4 kwarcie, którą to Clippers wygrali aż 37-15. Danilo Gallinari (26pts, 10-16fg, 4-5fg3) oraz Tobias Harris (26pts, 10reb) poprowadzili gospodarzy do zwycięstwa. Swoją drogą… zabawnie to wygląda, przyznajcie, hehe.
Boban is unfair. pic.twitter.com/qQ1VlnqCUt
— NBA on ESPN (@ESPNNBA) October 20, 2018
Wynik końcowy to 108 do 92 dla Los Angeles Clippers.
Lubisz naszą pracę? Wspieraj nas na Patronite.pl!
Niestety to kolejny sezon w którym oglądamy znaną drużynę NBA – ORLANDO TRAGIC – ile jeszcze??
Gratulacje dla Goberta, za myślenie o wszystkim innym tylko nie o wypchnięciu Jerebko z pod tablicy.