Cześć, hej , czołem! Ledwo wyszliśmy z 10. meczów a już wskoczyła nam 20stka. Przyszedł zatem czas na drugą odsłonę rankingu sił. Zapraszam
30 – spadek z 25 – ATLANTA HAWKS (4-16)
- nie spodziewałem się tego, ale Hawks przegrali 9 z ostatnich 10 spotkań i gdyby nie odważna akcja Kenta Bazemore’a byłby 10-meczowy sweep. 118 pkt traconych na mecz i tylko 107 rzucanych. Trae Young jako pierwszy zawodnik od czasów Allena Iversona zanotował dwa mecze w debiutanckim sezonie na poziomie co najmniej 25 pkt i 15 as. Hawks chcieli tankować i raczej to robią…
29 – w miejscu – PHOENIX SUNS (4-15)
- nawet DaAndre Ayton i strzeleckie popisy Devina Bookera nie zasłonią braku Suns na pozycji numer 1. Igor Kokoskov powinien jak najszybciej ściągniać wartościowego playmakera i gracza, który zacznie realizować jego plan gry. Słońca wygrały 2 z ostatnich 8 spotkań i tylko Hawks są gorsi od nich. 104 pkt na mecz w czasach gry ofensywnej to naprawdę słaby wynik. 114 traconych czyli średnio 10 przegrywają każde ze spotkań. Terry Rozier byłby niczym Mesjasz dla fanów z Arizony.
28 – spadek z 27 – CHICAGO BULLS (5-16)
- 2-8 w ostatnich meczach i słaba postawa w defensywie. Możemy chwalić Zacha LaVine’a za popisy strzeleckie, ale poza nim ciężko więcej kogoś wyróżnić. Czekamy na powrót do gry (ok 2 tygodni) Lauriego Markkanena, wiemy też, że jeszcze chwilę musimy czekać na Krisa Dunna. Sezon natomiast zakończył Denzel Valentine, który przeszedł zabieg rekonstrukcji stawu skokowego. Drugi najgorszy atak w lidze (103.4) po Memphis Grizzlies; a pamiętacie jak narzekaliśmy na ofensywę z czasów Toma Thibodeau? Fred Hoiberg miał wprowadzić piękny atak i sporo trójek. Mam wrażenie, że Bulls wyglądają jeszcze gorzej niż w poprzednich rozgrywkach.
27 – awans z 30 – CLEVELAND CAVALIERS (4-15)
- machina ruszyła! zespół Larry’ego Drew był o krok od niespodzianki w meczu przeciwko Los LeBronos Lakers. Ale po porażce pokazał cojones i ugyzł i Sixers i Rockets. Z kapitalnej strony pokazał się Colin Sexton (29 pkt), a cichym bohaterem okazał się wprowadzony do piątki defensor – David Nwaba (pisałem o jego grze na czwórce i sporej wartości w zapowiedzi sezonu). Tristan Thompson odzyskał energię do gry, a chemia zaczęła się wiązać po odsunięciu od składu niechlubnego bohatera NBA Finals, JR Smitha. Co można dodać, to na pewno charakter i zaangażowanie w grę takich nazwisk jak Osman, Nance Jr czy Clarkson. Czekamy na powrót do gry Kevina Love’a.
26 – mocny spadek z 17 – MIAMI HEAT (7-12)
- 2-7 od pierwszego rankingu i praktycznie znów walka z kontuzjami Gorana Dragića (pozostałości po Eurobaskecie i arcydługim poprzednim sezonie) czy wracającego już Dwyane’a Wade’a. Heat nadal tracą 110 pkt na mecz, ale rzucają już o trzy mniej czyli 108. Cały widz polega na tym, iż Żary potrzebują lidera – gwiazdy, która obok Hassana Whiteside’a pociągnie grę drużyny. W grze Heat jest za dużo przypadku jeśli chodzi o atak i zawodnicy zadaniowi nie trzymają stałego rytmu gry. Josh Richardson z 20 pkt na mecz to nieco za mały faktor na play offs. Weźmy jeszcze pod uwagę, że walka o ósemkę na Wschodzie mocno się podniosła i obserwujemy szersze grono drużyn zainteresowanych awansem do P.O.
25 – w miejscu – NEW YORK KNICKS (7-14)
- ostatnie trzy wygrane mecze mocno podbudowały morale zespołu Dave’a Fizdale’a. Enes Kanter niczym Patrick Ewing z 26 zbiórkami! Manny Mudiay dostający miejsce w pierwszej piątce i oddający w zamian coraz większe punktowe zdobycze dla Knicks. Trafiający regularnie z dystansu Allonzo Trier. W końcu szachujący graczami sam trener Fizdale. Knicks poprawili się o punkt w ataku (108), ale mają jeszcze gorszą obronę (ze 110 na 113). 4 z 6 w ostatnich 10 meczach pozwala mi ich ustawić – nieco nad wyrost – nad Heat.
24 – awans z 28 – WASHINGTON WIZARDS (8-12)
- 6-4 tak wygląda bilans ostatnich 10 spotkań stołecznych. Scott Brooks jeszcze zachował posadę, Bradley Beal i John Wall nadal toczą batalię o lidera drużyny, a NBA przygląda się, który jako pierwszy z nich zostanie wymieniony w inną część NBA. Wieść niesie, iż prędzej Beal, choć sternicy klubu sondują wymiany z Otto Porterem czy Markieffem Morrisem (tutaj pierwsza runda draftu w zamian). Ogólnie pikanteri zespołowi dodała twitterowa historia z Dwightem Howardem, który rzekomo pojawiał się na imprezach dla homoseksualistów i z jednym z nich wdał się w romans (całą historię możecie przeczytać tutaj). W Waszyngtonie „cyrk na kółkach”.
23 – spadek z 21 – BROOKLYN NETS (8-13)
- Żarło, żarło i zdechło…tak w wielkim skrócie można podsumować występy Nets bez Carisa LeVerta. Popisy strzeleckie D’Angelo Russella niewiele pomogły by Siatki mają w nogach serial trzech porażek. 110 strzelają i 111 tracą, a powrót do gry DeMarre Carrolla też niewiele zmienił. Nets w 10. kolejnych meczach spadli w obronie o 3 punkty i wydaje mi się, że rywale zaczęli ich traktować bardziej serio, przeglądając dokładniej zamysły taktyczne trenera Atkinsona. 3-7 w ostatnich meczach i znów bliskie sąsiedztwo z Knicks.
22 – spadek z 14 – UTAH JAZZ (9-12)
- 4 do 6 w ostatnich 10 meczach. Donovan Mitchell z kontuzją żeber i kto wie czy nie jest to akurat dobra wiadomość dla kibiców Nutek, gdyż Mitchell gra w tym sezonie mocno dla siebie. Selekcja rzutowa młodej gwiazdy oraz kontestowane rzuty – zapracowały na 30 pkt dorobek gracza bez żadnej asysty w jednym spotkaniu. Jazz grają gorzej w obronie i nie przypominają siebie z poprzedniego sezonu (powtarzam się i już o tym pisałem, ale tak to wygląda). Aż 108 pkt traconych na mecz i w efekcie Quin Snyder posadził Derricka Favorsa wprowadzając Jae Crowdera. W kolejnych meczach zobaczymy jak bardzo zmienia się gra Jazz na zespołową z planem gry prowadzonym przez Ricky’ego Rubio (świetny mecz przeciwko Kings z 27 pkt). Pacers, Kings i Lakers zafundowali ekipie Snydera serial trzech porażek i on głównie wpłynął na niską pozycję w rankingu.
21 – największy spadek z 8 – SAN ANTONIO SPURS (10-10)
- gdybyśmy byli w Europie z NBA i Spurs – Gregg Popovich zrobiłby chłopakom poranne treningi o 5:30 i dołożył bieganie wokół stadionu. Ostrogi wyglądają źle w porównaniu do pierwszych 10. spotkań sezonu i zrobiły w krótkim czasie słaby bilans 4-6. Są na dziś oczywiście poza play offs i czekają na raczkującego w G-League Looniego Walkera. Ofensywa Spurs poprawiła się o punkt, do 110 na mecz, ale obrona spadła o 2 pkt – do poziomu 111 traconych. DeMar DeRozan nie jest już taką zagadką czy zaskoczeniem – w nowym systemie – dla rywali. LaMarcus Aldridge też nie stanowi większej, podkoszowej przewagi Ostróg. Na małe usprawiedliwienie ekipy Popa – mieli trudniejszy terminarz – przeciwko silniejszym zespołom – Clippers, Grizzlies, Bucks czy Pelicans. Przy Spurs brakuje mi świeżości i głębi składu (nie biorąc pod uwagę wygranej ze słabymi Bulls).
20 – spadek z 15 – CHARLOTTE HORNETS (10-10)
- Hornets mają w nogach dwie z rzędu porażki i gdyby nie Kemba Walker nie byłoby dwóch kolejnych wygranych. Walker is on fire, notując 60 pkt a następnie 40 pkt. Bierze na siebie końcówki, które nie zawsze kończą się po myśli jego i kolegów. W ofensywie Szerszenie notują aż 115 pkt na mecz i trzymają fason z pierwszych 10 meczów. Pogorszeniu uległa defensywa, która spadła ze 107 pkt na mecz do 110 na mecz. Kto wie czy dobrym pomysłem nie byłoby przechwycenie Bradley’a Beala. Jeśli Szerszenie marzą o play offs w tym sezonie to albo muszą ustabilizować formę, poprawiając defensywę i w końcu dołożyć kolejne elementy ataku do Kemby (być może właśnie transfer). Myślę, że po ciekawym początku James Borrego wrócił nieco do przeciętności Hornets z poprzednich miesięcy i rozgrywek (5 – 5 bilans od pierwszego notowania).
19 – awans z 22 – MINNESOTA TIMBERWOLVES (10-11)
- największą poprawę obserwujemy wśród Wilków w obronie, ze 117 traconych na 112. Cieszy forma Derricka Rose’a – jak na razie faworyta do Rezerwowego Roku. Cieszą chęci i zaangażowanie KATa, ale nie cieszy nadal okropna niedyspozycja Andrew Wigginsa. Od czasów pierwszego rankingu Wolves zanotowali bilans 6-3 i jeśli będą poprawiać swoje osiągi mają realne szanse na wejście w okolice pierwszej ósemki Zachodu. Zobaczymy jak dalej będą się asymilować z zespołem pozyskani z Sixers – Robert Covington i Dario Sarić.
18 – awans z 19 – NEW ORLEANS PELICANS (10-11)
- Elfird Payton pojawił się na jeden mecz i wrócił do gabinetu lekarskiego. Pelikany w tym czasie poprawiły atak o 1 pkt do 118 na mecz i defensywę również o punkt do 117 traconych na mecz. Duży plus na konto E’Twuana Moore’a, który dwa ostatnie tygodnie był „on fire”. Dodatkowo, pierwsze triple double dla Pels zanotował Julius Randle. Dodając popisy statystyczne Anthony’ego Davisa – Pels mieli równe trzy tygodnie z bilansem 5-5 – co pozwala im gonić najlepsze ekipy Zachodu. Kogo nadal mi brakuje po stronie Alvina Gentry’ego to wartościowy niski skrzydłowy; stąd też spojrzenia w kierunku Wizards i Otto Portera.
17 – awans z 18 – HOUSTON ROCKETS (9-10)
- 5-4 od czasu poprzedniego rankingu i nieco poprawiona lokata w tabeli Konferencji Zachodniej. Jednak defensywa pozostała na tym samym poziomie, a Rakiety tracą 109 pkt na mecz. O 5 oczek w porównaniu do pierwszych spotkań poprawił się atak Rakiet. James Harden funduje nam kolejne popisy strzeleckie na poziomie 40 czy 50 pkt (i więcej). Chris Paul odpoczywa w meczach dzień po dniu. Clint Capela powoli przypomina siebie z najlepszych spotkań poprzednich rozgrywek. Generalnie jednak brakuje tam wyraźnie Trevora Arizy i mocniejszego wsparcia w defensywie dla duetu Capela-Tucker. Oczywiście Melodrama – odcinek 2345 – została zakończona. Rockets w nowy miesiąc wejdą ze starym-nowym asystentem od obrony Jeffem Bzdelikiem.
16 – najwyższy awans z 26 – DALLAS MAVERICKS (9-9)
- 6 – 1 od pierwszego notowania! Luka Doncić królem parkietu w Dallas. DeAndre Jordan z osobistymi na poziomie skuteczności – 80%. Harrison Barnes coraz bliższy dyspozycji z najlepszych występów dla Warriors. Obrona poprawiona o 6 pkt czyli na dziś wynosi 109 traconych w meczu (7.obrona ligi). Część spotkań wygrana bez Dennisa Smitha Jr. Czekamy nadal na powrót Dirka Nowitzkiego. ich walka o ósemkę to z pewnością wielkie zaskoczenie dla rywali i fanów.
15 – awans z 16 – SACRAMENTO KINGS (10-10)
- trwa gorączka w Sacramento. Bilans 4-5 od pierwszego notowania i rosnące poparcie fanów dla krytykowanego przez część zarządu drużyny – Dave’a Joergera. Coach wyraźnie stawia na Foxa, Hielda, Bjelićę czy Cauley’a-Steina. Choć w końcu swoje szanse dostaje też Bagley. Sensacją było zwycięstwo nad OKC Thunder, a 2 punktów zabrakło do zwycięstwa nad Warriors. Kings zdobywają o ponad 2 mniej, bo 115 pkt. Tracą też blisko 3 mniej, bo 116 na mecz. Z pewnością Kings można nazwać rewelacją pierwszych dwóch miesięcy. Czy się utrzymają w walce o play off ? (mam mieszane odczucia).
14 – drugi najwyższy awans z 23 – ORLANDO MAGIC (10-11)
- duże zaskoczenie również ze strony Magii. Ekipa Steve’a Clifforda zrobiła spory postęp i od pierwszych 10 spotkań zapracowała na bilans kolejnych tygodni – 6-4. Wiele w tym zasługi Nikoli Vucevića, gracza jednego z poprzednich tygodni, który zarówno Lakers jak i Warriors był w stanie wrzucić 30 pkt. Na uwagę zasługuje stabilna forma weterana DJ Augustina oraz mocna energia z ławki od strony Terrence’a Rossa. Magia po raz pierwszy od 2009 roku wykonała sweep na L.A. Lakers, wygrywając z nimi dwumecz w przeciągu tygodnia. O 5 oczek do 106 na mecz, poprawił się atak Clifforda. Postęp widoczny gołym okiem (mimo sceptycznej oceny przed tygodniami).
13 – spadek z 7 – BOSTON CELTICS (11-10)
- bilans ostatnich spotkań od pierwszego notowania to 4-6. Kyrie Irving i spółka przede wszystkim wyglądają słabiej w obronie do poprzedniego sezonu. Sporo wątpliwości co do jakości występów czy słuszności gry w pierwszej piątce przy Gordonie Haywardzie. Przy okazji słabszych występów Celtów – jak bumerang – wraca temat wymiany Terry’ego Roziera. Celtowie potrzebują dodatkowego bodźca czy większej motywacji by wrócić do gry o pierwsze miejsce na Wschodzie.
12 – w miejscu – INDIANA PACERS (12-8)
- przerwy od gry Victora Oladipo czy Domantasa Sabonisa nie obniżyły lotu Pacers. Ekipa Nate’a McMillana trzyma wcześniejszy poziom i o dziwo prezentuje się lepiej niż faworyzowani Celtowie czy przemeblowani Hornets. Szeroka rotacja, korzystanie z Tyreke’a Evansa oraz Douga McDermotta mocno wpływają na wyniki oraz rozmontowanie defensyw rywali. W zeszłym miesiącu pisałem o rezerwach i dodatkowych możliwościach; w tym uważam, że są one jeszcze przy kolejnych graczach. Pacers jeszcze nie pokazali 100% możliwości.
11 – awans z 20 – DETROIT PISTONS (10-7)
- od 5-5 przeszli do 5-2 w kolejnych meczach. Jak widzimy Tłoki mają sporo przerwy i dobrze to służy Reggiemu Jacksonowi czy Blake’owi Griffinowi (regeneracja kolan). Blake wali trójki, popisuje się wszechstronnością ala Grant Hill, bijąc kolejne rekordy punktowe – asyst – zbiórek w nowej drużynie. Andre Drummond zalicza kolejne duże dublety z 20 pkt i 20 zb. Zobaczymy jak Tłoki sprawdzą się w starciach z silniejszymi rywalami? Po pierwszych miesiącach trzeba przyznać, że mamy do czynienia z pozytywną zmianą trenera. Oby starczyło zdrowia.
10 – awans z 13 – LOS ANGELES LAKERS (11-8)
- 6-2 LeBrona i spółki w kolejnych 8 meczach od pierwszego notowania. Byłoby lepiej gdyby nie przegrany niespodziewanie dwumecz z Magic. Lakersom udało się wziąć rewanż na Blazers, a LeBronowi udało się ustrzelić 51 pkt w starciu przeciwko ex drużynie z Miami. Również mecz w Cleveland nie przeszedł bez echa, bijąc rekordy oglądalności w tych rozgrywkach. Co zmienił Luke Walton? Przede wszystkim wpuścił do piątki Lonzo Balla (nieco z konieczności) i odszedł od grania typową dwójką (wpuszczając na tę pozycję Brandona Ingrama). Oczywiście nie bez echa przeszedł transfer Tysona Chandlera, dodający iskry i werwy w obronie Jeziorowców. Atak spadł o 3 pkt (114), natomiast obrona poprawiła się o 4 (112). Na konferencjach Walton nadal podkreśla konieczność poprawy defensywy. Osobiście czekam na większe wsparcie ławki, co może nastąpić przy powrocie po kontuzji Rajona Rondo.
9 – spadek z 5 – PORTLAND TRAILBLAZERS (12-8)
- ostatnie trzy mecze to same porażki ekipy Terry’ego Sttotsa. Tempo gry spadło a i skuteczność dystansowa uległa pogorszeniu. Bilans ich ostatnich 8 spotkań od poprzedniego notowania to już tylko 3-5…Defensywa spadła ze 107 traconych punktów do 110. Ofensywa spadła ze 117 pkt na mecz do 112.7. Sytuacja w Portland przypomina trochę dwa poprzednie sezony, gdzie w pierwszym rzędzie stali Lillard z McCollumem, a reszta graczy tworzyła tło dla nich. A początek sezonu był tak obiecujący…
8 – awans z 10 – PHILADELPHIA 76ERS (14-8)
- Joel Embiid gra jak kandydat na MVP ligi, popisując się co chwila wynikami na poziomie 30 pkt i 15 zb. Jimmy Butler wkupił się w łaski kibiców Szóstek, trafiając dwa game winnery i popisując się skutecznością. Ben Simmons odszedł nieco na dalszy plan ale nie widać – jak na razie – by osoba Butlera wprowadzała jakiś konflikt do wspólnej gry z młodą gwiazdą. Sixers planują wymienić Markella Fultza oraz odcięli jakiekolwiek rozmowy na temat wymiany TJ McConnella. Nadal też szukają wzmocnień na ławkę. Od pierwszego notowania pokusili się o bilans 7-3. Poprawili też atak o 2 pkt do poziomu 114 na mecz. Zobaczymy jak zawiąże się chemia w drużynie i czy w lepszy sposób ułoży swoją ekipę Brett Brown.
7 – spadek z 6 – OKLAHOMA CITY THUNDER (12-7)
- z ostatniej chwili, nieoficjalnie mówi się, iż mamy przed sobą ostatni sezon pracy z Grzmotem trenera Billy’ego Donovana. Russell Westbrook nie słucha jego poleceń i podczas akcji w ataku rzadko spogląda w stronę ławki i sam decyduje o wyborze zagrywki. Donovan ma sporo pretensji do Russa o słabą selekcję rzutową i podejmowanie zbyt wielu prób z obrońcą na nosie. Thunder od pierwszego notowania ugrali bilans 5-3 i mocno korzystali z usług Paula George’a czy Dennisa Schroedera (który walczy o Sixth Man Award z Derrickiem Rosem). Grzmot podniósł atak do 111 pkt na mecz (ze 109) oraz poprawił o punkt obronę do 105 traconych na mecz.
6 – awans z 9 – MEMPHIS GRIZZLIES (12-7)
- bilans 6-3 od pierwszego notowania. Rewelacja górnej części tabeli. Z drugiej strony, kto nie wierzył by z powrotem niesamowitego Mike’a Conley’a wróciły aspiracje na grę w play off? Marc Gasol znów wygląda na głodnego gry a dodatkowo sternicy klubu dadzą mu back up w postaci Joakima Noah. Nadal rzucają 103 pkt na mecz, ale obrona spadła o punkt i Grizzlies tracą 102 pkt (przy 101 w poprzednim okresie). Off-topic, sternicy już planują jak pozbyć się niewygodnego kontraktu Chandlera Parsonsa.
5 – spadek z 4 – DENVER NUGGETS (13-7)
- z 9-2 na starcie bilans pogorszył się o 4 zwycięstwa i aż 5 porażek. Nuggets nadal mogą liczyć na podkoszowy duet Jokić (13 pkt – 10 zb – 7 as) – Millsap (16 pkt na mecz) wsparty solidnym Plumleem i Hernangomezem. Obwód to przede wszystkim Jamal Murray (ponad 17 pkt na mecz) i Gary Harris (ponad 16 pkt na mecz). Na uwagę zasługuje nadal defensywa Bryłek, 102 pkt tracone na mecz to trzeci najlepszy wynik w lidze. Ich solidny i oparty o czterech graczy atak nadal czeka na Isaiaha Thomasa. Mike Malone robi naprawdę kawał dobrej roboty.
4 – awans z 11 – LOS ANGELES CLIPPERS (13-6)
- tylko jedna porażka i aż 7 zwycięstw od pierwszego notowania. Doc Rivers pracuje na miano Trenera Roku (bez Paula, Griffina i Jordana). Blisko 117 pkt na mecz przy znaczącym udziale Tobiasa Harrisa (21 pkt) i coraz mocniejszego Montrezela Harrella (16 pkt i 7 zb i blisko 2 blk na mecz). Clippers świetnie korzystają z Lou Williamsa i coraz śmielej z debiutanta – Gilgeusa Alexandra. Dla mnie ich gra i bilans to największe zaskoczenie Zachodu. Szkoda, że w rotacji dużo słabiej wypada Marcin Gortat.
3 – spadek z 1 – GOLDEN STATE WARRIORS (15-7)
- bez Stepha Curry’ego, z kłócącym się duetem Kevin Durant – Draymond Green, Warriors osiągnęli przeciętny bilans 5-5. Po raz pierwszy w erze Steve’a Kerra – GSW – zanotowali serial 4. porażek. Zwłaszcza Texas dał się mocno we znaki Mistrzom. Wieść niesie, że powoli do gry szykuje się DeMarcus Cousins i ma wejść do gry w okolicach gwiazdki. Przyda się, bo zdrowie weteranów – Andre Iguodali czy Shauna Livingstona nie jest już najlepsze.
2 – awans z 3 – MILWAUKEE BUCKS (14-6)
- awans to głównie zasługa niesamowitego Giannisa. GA to największy kandydat do MVP sezonu, tuż obok wspomnianego Embiida, nawiązujący do statystyk legendarnego Kareem Abdul Jabbara (30 pkt, 15 zb czy 5 as). Bucks wygrywają mecze najwyższą różnicą punktową (11). Korzystają w najlepsze z rozciągającego grę na dystansie – Brooka Lopeza. Wysokie noty zbiera dokładający po 20 oczek – Khris Middleton (już na celowniku Lakers czy Knicks). Kozły uruchomiły też ławkę i spora w tym zasługa znakomicie pracującego Mike’a Budenholzera. Ostatnio jednak w zespole pojawiły się kontuzje i wypadli kolejno – John Henson czy debiutant DiVincenzo. Bucks zwolnili też weterana Jodiego Meeksa. Kto wie czy Bud nie będzie chciał dobrać nowego gracza? Od pierwszego notowania ich bilans to jednak tylko 6-4. Co ciekawe, Kozły utrzymały atak na 121 pkt i utrzymały również obronę w okolicach 110 pkt.
1 – awans z 2 – TORONTO RAPTORS (17-4)
- zarówno Raptors jak i Bucks część z Was widziała w fotelu lidera już po pierwszych 10. meczach. Jednak kolejne 10 spotkań utwierdziło nas w przekonaniu, że praca wykonana w off-season na polecenie nowych szkoleniowców dały liderom Wschodu pokłady nowych możliwości, którymi zaskakują najgroźniejszych rywali. Raptors to przede wszystkim duet Lowry – Leonard, ale również zgraja bardzo solidnych graczy drugiego planu jak Green, Ibaka, Siakam, Anunoby czy VanVleet. Nick Nurse znakomicie przejął stery z rąk Dwane’a Casey’a. Bilans ostatnich spotkań to 6-3. Najprawdopodobniej Raps jako pierwsi przekroczą 20. zwycięstw w sezonie. Leonard oczywiście bierze wielki udział w wyścigu po MVP sezonu, notując przeciętnie 24 pkt . Raps mają najdłuższy serial zwycięstw w tej fazie sezonu – 6.
***bilans na drużyn na dzień 27.11.2018***
Dałbym Clippers wyżej ze względu na to, że utrzymują stałą formę, bez większych wahań. Jedno z większych pozytywnych zaskoczeń początku sezonu. Co do Marcina, nie byłbym dla niego za surowy, bo na te kilkanaście minut które dostaje, to wywiązuje się ze swych zadań dobrze (17,2 MPG; FG% – 56,3; FT% 81,8; PPG-5,6; RPG -5,9; APG-1,5. Mógłby jedynie mieć więcej bloków.) Przecież na początku sezonu wypadł całkowicie z rotacji.
Fajnie, że zaczyna się od ostatniej drużyny, pozytywna zmiana