Dla wielu to najbardziej wyrównana seria pierwszej rundy. Mam odmienne zdanie – ale nie da się zaprzeczyć, że będzie to ciekawe starcie. Celtics grają poniżej oczekiwań i talentu, jaki mają w składzie. Pacers odwrotnie – nie mają swojej największej gwiazdy, a grają naprawdę dobrą koszykówkę i zaskakują niemal wszystkich w NBA.
Mocne strony
Celtics: Głębia składu jest największą zaletą ekipy z Bostonu. Nawet bez Marcusa Smarta ich roster wygląda bardzo dobrze. Kyrie, Brown, Tatum, Morris i Horford w S5, na ławce Rozier, Hayward, Baynes czy Theis. Będą mogli niemal dowolnie kontrować różne piątki Pacers. Są również bardzo dobrze wyważeni pomiędzy atakiem i obroną: w Regular Season byli odpowiednio na 10 i 7 miejscu w Lidze w Offensive i Defensive Ratingu. Poza drużyną mają też świetnych indywidualnych zawodników, którzy mogą przesądzić o wyniku. Kyrie to lider, Tatum ma duże możliwości, a Horford jest niesamowicie pewny w końcówkach, co pokazuje od lat.
Pacers: Obrona, ambicja, brak presji. Pacers tracą najmniej punktów na mecz w Lidze, mają jedną z najlepszych obron w NBA oraz świetnych defensorów jak Myles Turner czy (lekko niedoceniany) Cory Joseph. Gryzą parkiet i walczą mimo przeciwności. Domantas Sabonis stał się realnym kandydatem do nagrody 6th Man of the Year (jeśli nie liczyć Lou Williamsa jako rezerwowego). Mają weteranów, dobrych obwodowych i wielkie serca. Poza tym – presja leży na Celtics, którzy, patrząc na oczekiwania przedsezonowe oraz skład, powinni łatwo wygrać. Zatem gracz z Indiany nie będą zestresowani, tylko będą robili swoje.
Słabe strony
Celtics: Chemia w zespole i kontuzja Smarta. Zacznijmy od tego drugiego. Niby mają głęboki skład – ale Marcus Smart jest ich najlepszym obrońcom i potrafi wygrywać gry swoją postawą i sercem do walki. Takiego kogoś potrzeba w Playoffs – zawodnika, który będzie walczył do upadłego i rzucał się na każdą piłkę. To zagrzewa innych do walki. Jego brak może negatywnie odbić się na Celtach, których morale nie są aż tak wysokie. Zbyt wiele indywidualności w zespole powoduje konflikty. Niby Kyrie jest liderem, ale nie czuć tego tak do końca. Patrząc na inne zespoły z dużą ilością gwiazd (Warriors, Sixers) – niby tam nie ma jednego wyraźnego lidera, ale po dwóch (Curry i Durant; Embiid i Butler), ale z drugiej strony tam podział jest jasny oraz naturalny. W Bostonie wygląda to dziwnie – tak jakby każdy chciał grać „dla siebie”, a nie dla zespołu. Będą musieli jakoś to uporządkować, jeśli mają coś osiągnąć w PO.
Pacers: Brak gwiazdy. Tylko albo aż, zależy jak spojrzeć. Playoffs to czas wielkich graczy. Jasne, dobra ławka niesamowicie pomaga (wystarczy podać świeży przykład: Game 1 Sixers-Nets). Ale to jednak Ci wielcy rozstrzygają mecze. Zwłaszcza, że w Postseason gra się mniejszą liczbą zawodników. A brak Oladipo, który był zarówno sercem obrony, jak i brał odpowiedzialność w ataku w najważniejszych momentach, będzie bolała Indianę przez całą serię. Kto ma oddawać najważniejsze rzuty? Turner? Bojan? Matthews? Jasne, nie można ich skreślać (DJ Augustin w Orlando to też nie jest zawodnik, który przychodzi do głowy, gdy myśli się o wygrywaniu spotkań). Ale jednak brak wyraźnej gwiazdy czy lidera będzie bolał.
Klucze do zwycięstwa
Celtics: Narzucić Nets swój styl gry, zatrzymać ich w obronie i wykorzystać swoją przewagę kadrową. Mają możliwości i tak naprawdę to, czy wygrają, zależy od nich: jak ułożą sytuacją w zespole i jak będą egzekwować ustalony plan. Skład jest, teraz tylko pokazać, że są drużyną.
Pacers: Walczyć i denerwować Celtics twardą obroną. Rozpraszać ich i wykorzystywać każdą okazję do łatwego punktowania (a raczej nie będzie takowych dużo). Wykorzystać presję na bostończykach przeciwko nim. Pacers muszą zagrać po prostu swoje i gryźć parkiet tak, jak to robili przez cały sezon.
Mój typ:
4-1 dla Celtics
Tak, jestem optymistą. Wydaje mi się, że skala talentu w Celtics jest wystarczająco duża, by móc łatwo pokonać Indianę bez gwiazdy. Playoffs to gra weteranów, a ekipa z Bostonu, mimo, że młoda, pokazała rok temu, że potrafi grać dojrzale. A teraz mają dodatkowo Kyrie’ego i Haywarda. Rok temu bez nich dali radę dojść do Finałów Konferencji, zatem wzmocnieni nimi powinni dolecieć nawet dalej (tak, nadal stawiam na finał Celtics-Warriors). Powinni, w obliczu wyzwania, ułożyć sobie wszystko jak należy. Wydaje mi się, że Pacers zaskoczą Kyrie’ego i spółkę jeden raz w Indianie, ale to będzie wszystko. Gry mogą być wyrównane, ale rezultat będzie jeden: Celtics w drugiej rundzie.
A wy – jak oceniacie? Kto zwycięży w tej parze i w ilu spotkaniach? Czy Celtics będą zespołem czy dalej skłóconą grupą? Dajcie znać – i miłego oglądania.
#teampacers w 6
Dobry tekst. Nie zgadzam się tylko z jedną tezą, że gry będą wyrównane. Myślę, że już dziś skończy się min 10 przewagi Celtics. Jak C’s będzie siadać to wygrane będą znaczące, jak ich Indiana u siebie przełamie to się zacznie chaos i mecz w plecy 10-15 pkt.
chyba 4-2 celtics, choć fajnie byłoby 7 spotkań. zeszłoroczna a i obecna indiana pod nieobecność lidera imponuje.
jeśli zieloni zaskoczą na wyższy poziom mogą być mocniejsi w następnych rundach jak ich stawiano na początku sezonu z raptors i 76… jednak PO wszystko zweryfikują