Utah Jazz – Houston Rockets 93:100 (1-4)
W wyrównanym starciu numer pięć w tej serii ostatecznie to Rockets zdołali pokonać po raz czwarty w playoffs Jazz i tym samym awansowali do drugiej rundy. Tym razem defensywa gości funkcjonowała lepiej ale za to w ofensywie nieco zabrakło i podopieczni Quina Snydera kończą sezon 2018/19. Na całej linii zawiódł Donovan Mitchell, który zdobył 12 punktów trafiając zaledwie 4 razy z gry przy 22 próbach. Z dystansu było jeszcze gorzej bowiem na 9 rzutów nie trafił ani razu. Double-double zdobyli Ricky Rubio (17pts, 11ast, 3stl) oraz Jae Crowder (15pts, 10reb). Liderem punktowym był wchodzący z ławki Royce O’Neale (18pts, 8-13fg, 2-4fg3). James Harden tym razem nieco słabiej w ataku ponieważ był jedynie 10 na 26 z gry oraz 3 na 12 za trzy przy 26 punktach. „Broda” minionej nocy zaprezentował jednak swoje umiejętności defensywne, które niewątpliwie ma notując 3 przechwyty oraz 4 bloki.
Los Angeles Clippers – Golden State Warriors 129:121 (2-3)
Nie dają za wygraną zawodnicy Clippers, którzy sprawili kolejną niespodziankę w Oracle Arena, gdzie po świetnym występie całej drużyny nieznacznie pokonali Warriors. Goście trafiali w tym meczu na bardzo dobrej 54% skuteczności z gry a na czele ofensywy tradycyjnie stał duet Lou Williams (33pts, 12-19fg, 10ast) & Montrezl Harrell (24pts, 11-14fg). Tym razem obaj gracze dostali solidne wsparcie od swoich kolegów, dzięki czemu wygrali mecz. Danilo Gallinari był autorem 26 punktów a Patrick Beverley oprócz świetnej defensywy zanotował double-double na poziomie 17 punktów oraz 14 zbiórek a także pięciokrotnie trafił zza łuku. Dla gospodarzy 45 „oczek” zanotował Kevin Durant, który już od dwóch spotkań jest w playoff mode. Czekamy aż reszta kolegów do niego dołączy bo trzeba powiedzieć sobie jasno – GSW nie osiągnęli jeszcze topowej formy jaką prezentowali w ostatnich czy przedostatnich PO. Kluczowe pytanie jednak brzmi czy w ogóle ją osiągną. Dwa mecze urwane przez Clippers to ogromna niespodzianka i myślę, że nie tylko dla mnie.
Go Clippers, niech przereklamowany dream team przegra z zespołem bez wielkich nazwisk, takie historie podobają mi się najbardziej. Drużyna która była skazana na początku rywalizacji na porażkę 4-1 sprawia niespodziankę i stawia zacięty opór drużynie która teoretycznie jest faworytem nie tylko do wejścia do finału NBA ale podobno też tytułu mistrzowskiego, jest tylko jeden problem formy poszczególnych zawodników rozmijają się jak auta na skrzyżowaniu.
Wojownikami to oni już są tylko z nazwy. Pewnie awansują ale ciężko widzę starcie z Houston.
akurat Clippers są trudniejszym przeciwnikiem, gdyż sa nieobliczalni i Rivers zmienia graczy oraz zaskakuje rotacją czy small ballem.
Po tych ostatnich paru latach Clippers wydawało mi się, że Doc jest mocno przereklamowany, skład był na miejscu (owszem były kontuzje Paul czy Griffina no ale Celtics też mieli plage rok temu) a do finału konferencji nie umiał wejść. No ale za ten sezon póki co pełny szacunek
Według mnie Golden State szafuje swoimi siłami. Nie forsuja na maksa, chca wygrac jak najmniejszym nakładem sił przed starciem z Houston.
Widać to jak na dłoni. Dubs wygrali dwa mecze na wyjeździe.
Nie docenili dwukrotnie Clippers i zostali skarceni ale nie widza w drużynie Doca Riversa godnych rywali dla Mistrzów.
Oni skupiają się na Houston ale myślą o nich tak intensywnie, że przegapili dwa spotkania :).
niby spoko, ale grając 2 mecze więcej i mając mniej dni na regeneracje jakoś słabo szafują swoimi siłami. :)
wygrają mistrza bo jak spinają poślady to rzadko który zespół może ich pokonać, a w serii to raczej niemożliwe ( chociaż gdyby nie kontuzja CP3 ostatnio :) ).
ale chyba powoli widać, że ta formuła się powoli wypala i może się rozpaść co mnie cieszy bo z jednej strony ciekawe jest widzieć tyle talentu w jednym zespole, ale z drugiej słabo to wpływa na rywalizację.
Trochę to jak z Barceloną za czasów Gaurdioli albo Liga Mistrzów i Real Zidana wygrywający w 3 ostatnich sezonach.
szafować «nieoszczędnie lub bez potrzeby używać czegoś albo rozdawać coś»
stąd mój komentarz bo szafowanie i jak najmniejszym nakładem sił się trochę kłóci :), ale sam sens zrozumiały.