Za kilka godzin rozpocznie się pierwszy mecz finałowy w konferencji zachodniej pomiędzy panującymi Mistrzami NBA – Golden State Warriors i małą rewelacją play offs 2019 – Portland Trail Blazers. Dotychczas, w historii, obie drużyny rozegrały ze sobą 229 spotkań w fazie zasadniczej, z których więcej – bo 125 – wygrali Blazers. Jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie cztery mecze to bilans spotkań wynosi 2-2 i wydaje się, że nie tacy Warriors straszni jak ich malują…
Jeśli dobrze pamiętacie obie drużyny spotkały się ze sobą przed dwoma sezonami i wówczas podczas pierwszej rundy play offs doszło do „sweepu” na korzyść późniejszych Mistrzów. Zresztą w 2017. Warriors nie przegrali żadnego meczu w trzech pierwszych rundach play offs. Jak wiemy czasy się zmieniły, zarówno Clippers jak i Rockets ograli ich po dwa razy. Blazers – wydaje się – nie stoją na tak straconej pozycji.
Zanim zaczniemy dokładniej przyglądać się obu ekipom musimy zauważyć, że najważniejsze w tej serii pozostanie zdrowie. Doskonale wiemy, że od dłuższego czasu Portland ma problemy z podkoszowymi – od dłuższego czasu kontuzjowany jest ich starter – Jusuf Nurkić – dodatkowo nadal kontuzja barku doskwiera Enesowi Kanterowi. Na szczęście dla PTB do zdrowia wraca Rodney Hood, a uraz kolana z ostatniego meczu przeciwko Nuggets nie jest na tyle poważny by wyeliminować strzelca z dalszej rywalizacji. Z drugiej strony; mamy kontuzję DeMarcusa Cousinsa, który miał być mocną bronią w play offs ekipy Steve’a Kerra. Dalej z kontuzją mięśnia łydki zmaga się Kevin Durant i przez pierwsze dwa mecze ma być nieobecny na parkiecie w hali Mistrzów. Drobniejsze urazy trapią pozostałe czołowe postacie Wojowników – Stepha Curry’ego i Klay’a Thompsona – jednak nie są one na tyle poważne by zagrażały występom Splash Brothers.
MOCNE STRONY GSW: przede wszystkim doświadczenie w walce o finał oraz duet braci Splash, którzy w ostatnim meczu przeciwko Rockets udowodnili, iż nadal potrafią świetnie grać bez Kevina Duranta. Dalej, pewność siebie, która pozwala im mieć przewagę psychiczną nad rywalami z każdej kolejnej serii. Z pewnością też osoba bardziej doświadczonego w play offs trenera czyli Steve’a Kerra. W końcu ogromny zasób możliwości ofensywnych – nie tylko Curry i nie tylko Thompson, ale wchodzący Andre Iguodala czy wszechstronny Draymond Green. Warriors są murowanym kandydatem do następnego finału i jeśli ktoś może im zagrozić to oni sami…
MOCNE STRONY PTB: najlepszy atak drużyny od lat, praktycznie od początku sezonu zasadniczego Terry Stotts wrzucił większą liczbę graczy do rotacji i zwłaszcza na obwodzie daje więcej oddechu swoim liderom czyli Damianowi Lillardowi oraz CJ McCollumowi. Seth Curry, Rodney Hood, czy Evan Turner muszą teraz dać z siebie najwięcej i nie tylko razić rzutem w ataku, ale uważnie wziąć się za obronę najlepszych strzelb w lidze. Blazers mogą iść z Warriors na wymianę (co mówiliśmy o Rockets) i jeszcze bardziej zagrozić rywalom aniżeli niedawny ich rywal z Houston. Selekcja rzutowa graczy z Portland wydaje się zdecydowanie lepsza od Jamesa Hardena i spółki. Przy obu zespołach gracze z pozycji numer 5 mogą odejść w zapomnienie i przy problemach kadrowych z Nurkićem czy Cousinsem możemy być świadkami small-ballowego grania. P.S. brak presji na wynik. Blazers mogą, Warriors muszą wygrać.
SŁABE STRONY GSW: jest taka możliwość, jeśli do gry nie wróci prędko Kevin Durant, wówczas atak Warriors będzie prostszy do zatrzymania. Jeśli jeden z braci Splash będzie gorzej dysponowany wówczas szanse Blazers wzrastają. Pytanie jak tego dokonać? Wydaje się, że łatwiej byłoby się skoncentrować na obronie Klay’a Thompsona wyznaczając do tego choćby Al Farouqa Aminu. Ciągła presja na Thompsonie mogłaby pomóc, ale od słów i założeń do realizacji zadań droga jest daleka. Co jeszcze może dać się we znaki GSW to na pewno braterska rywalizacja (pierwszy raz w historii NBA na takim poziomie spotkamy dwóch braci) Stepha z Sethem. Być może Seth zna tajniki gry Stepha najbardziej w NBA i dzieląc się wskazówkami z kolegami postara się ograniczyć lidera rywali? Z pewnością słabszą stroną Mistrzów jest rotacja bez duetu Cousins – Durant. Im dłużej KD pozostaje poza grą tym bardziej szanse Blazers rosną.
SŁABE STRONY PTB: brak doświadczenia na tak wysokim poziomie i brak Jusufa Nurkića, który byłby solidnym i wszechstronnym wzmocnieniem zespołu na tym etapie rozgrywek. Dodatkowo przy powrocie Duranta dużo słabsza obsada pozycji numer 3 i to może być najważniejszy klucz do serii (obok zdrowia). Dodam jeszcze brak typowych zadaniowców z nastawieniem na defensywę i kiedy Warriors przejdzie na granie z Looney’em i Greenem pod koszami (Blazers ciężko będzie o jakościową odpowiedź na obu graczy, a Collins – Leonard – Harkless to jednak poziom niżej od rywali).
KLUCZE DO SERII:
- zdrowie liderów – Duranta, Curry’ego i Thompsona (oczywiście Lillarda i McColluma również)
- defensywa na obwodzie – w obu przypadkach trzeba mocno zająć się graczami z pozycji 1 i 2. Będziemy świadkami seryjnych trafień z obu stron i jeśli ktoś wpadnie w trans – może być po meczu
- walka na deskach, zwłaszcza by small-ballowym graniu. Warriors będą chcieli przechytrzyć Blazers, z Greenem i Iguodalą w rolach głównych. Terry Stotts musi znaleźć kontrę na atletycznych rywali
- dzielenie się piłką i selekcja rzutowa; Blazers nie mogą grać jak Rockets (z nimi potykali się Warriors) i Thunder (z nimi się mierzyli) głównie polegając na rzutach z obwodu (George, Harden czy Gordon)
- postawa x-factorów : Hooda czy Curry’ego (PTB) oraz Looney’a czy Iguodali. Oni naprawdę mogą namieszać w całej serii. Nie zapominajmy też o Shaunie Livingstonie. A może Terry Stotts wyciągnie jeszcze jakiegoś królika z kapelusza?
- punkty wysokich. Są tak dalekim punktem do rozważań w tej serii, że jeden mecz np. Kantera na poziomie 20 pkt i 20 zb może być jednorazowym kluczem do zwycięstwa btw. w Turcji tych meczów na żywo nie obejrzycie (zakaz od władz)
TYP: to będzie ciekawa seria, drużyn, które grają mile dla oka. Wcale nie musimy obejrzeć usilnego „ciepania za czy”. Możemy być świadkami szybkiego meczu, wielu kontr i nie tyle indywidualnego co zespołowego szukania rozwiązań w grze. Właśnie w zespołowości jednej z drużyn upatruję zwycięzcy. Oczywiście ozdobą rywalizacji drużyn będzie pojedynek Lillarda z Currym o miano najlepszego PG w lidze. Postawa lidera może znacząco pomysł w awansie do wielkiego finału. Ameryki nie odkryję, gdy napiszę, że Warriors wygrają. Pozostaje pytanie, ile meczów wyrwą im Blazers? Stawiam na 2, czyli 4-2 dla Mistrzów. Miłego oglądania, kibicowania i oby czekało nas 7 spotkań!
You must be logged in to post a comment.