Wczoraj wieczorem (prawie) cała koszykarska Polska żyła pojedynkiem Asseco Arki Gdynia z Anwilem Włocławek. Aktualny Mistrz Polski wrócił od stanu 0:2 i wygrał całą serię 3:2. Mi osobiście sytuacja Asseco skojarzyła się z przegraną Warriors z Finałów 2016, kiedy, prowadząc 3:1, ostatecznie ulegli 3:4.
Mamy trochę wolnego zanim zaczną się Finały w NBA oraz w PLK. Postanowiłem zatem napisać ten nieco luźniejszy artykuł. Pomysł do niego wpadł mi do głowy, kiedy jechałem wczoraj na Mecz 5 Asseco – Anwil. „Jeśli Arka przegra, to będzie to trochę jak przegrana Warriors w Meczu nr 7.” – pomyślałem. Jasne, taki pomysł po części wynikał z tego, że Dubs kibicuję od początku mojego zainteresowania NBA – a Asseco jeszcze dłużej. Zatem w obu przypadkach były to dla mnie bolesne porażki. Ale spokojne, są też „nie-osobiste” podobieństwa.
Bardziej może do Anwilu pasowaliby Toronto Raptors z tego sezonu (wygrali półfinał, przegrywając po pierwszych dwóch spotkaniach 0:2, a grali z najlepszym zespołem sezonu regularnego…). Jasne. Ale to bardzo oczywista analogia. Ja w tym poście skupię się na tej „ciekawszej”. I nie, jedną z różnic nie jest „to był półfinał, a to Finały NBA”. Come on, to zbyt oczywiste. I nic nie wnoszące: obie ekipy traktowały tę serię jak finał. Zapraszam.
PODOBIEŃSTWO
Warriors/Asseco byli najlepsi w Regular Season; wygrali wcześniej wszystkie mecze z Cavs/Anwilem
Warriors zaliczyli wówczas historyczny sezon – wygrali rekordowe 73 spotkania. Z Cavaliers wygrali 6 punktami na Święta u siebie, a potem aż 34 w styczniu w Cleveland. Z kolei Asseco może nie biło rekordów – ale wygrali najwięcej spotkań w PLK (25), do tego trzy razy pokonali Anwil (dwukrotnie w Lidze oraz raz w Pucharze Polski). Odnośnie meczów ligowych, to wygrywali też podobnie do Dubs: najpierw u siebie kilkoma punktami, po czym na wyjeździe rozbili Anwil (+17). Zatem i Warriors, i Arka przystępowały do serii z przewagę parkietu i z dobrymi nastrojami.
RÓŻNICA
Warriors bronili tytułu / Anwil bronił tytułu
Pisał już o tym Woy w poście na naszym profilu. Słowa Rudy’ego Tomjanovicha są bardzo aktualne: „Don’t ever underestimate the heart of a champion”. To Anwil broni tytułu. To Anwil miał doświadczenie. Jasne, Florence, Dulkys, Bostic, Ginyard czy nawet Szubarga to nie nieopierzone młokosy – ale to ekipa z Włocławka grała rok temu jako zespół w Playoffs. I właśnie tego zespołu Asseco zabrakło. Grali zbyt indywidualnie, bez wyraźnej pomysłu. Anwil zaś był zespołem.
PODOBIEŃSTWO
Warriors/Asseco prowadzili 2:0 po dwóch spotkaniach u siebie oraz mieli szansę zamknąć serię ostatnim spotkaniem na własnym parkiecie; Cavs/Anwil musieli wygrać 3 mecze z rzędu – i zrobili to
Oczywiście różnica między Finałami NBA a nie-Finałami PLK jest taka, że u nas gra się do 3 wygranych spotkań, a w NBA do 4. Od 0:2 Anwil musiał wygrać wszystkie 3 spotkania – tak jak Cavs przy stanie 1:3. Asseco i Warriors potrzebowali „tylko” wygrać mecz na własnym parkiecie. Dubs mieli co prawda dwie takie szanse (mecze 5 i 7). Ale tak czy siak – wszystko sprowadziło się do ostatniego spotkania, w którym to goście zwyciężyli.
RÓŻNICA
Najlepiej było słychać kibiców gospodarzy (Warriors w Oakland, Cavs w Cleveland) / Kibice Anwilu byli głośniejsi przez całą serię
Jeśli ktoś oglądał spotkania Anwilu z Arką, to nie mogło umknąć to jego uwadze. Kibice z Włocławka w Gdyni zjawiali się bardzo licznie i głośno dopingowali swój zespół. Jedynie w meczu nr 2 fani Asseco dali radę przekrzyczeć przyjezdnych. W starciach 1 i 5 to kibice gości „dyktowali warunki”. O meczach u siebie nawet nie wspominam, bo było to niemal jednostronne (wspierający Arki przebijali się czasem, ale jedynie na krótkie momenty). W Finałach 2016 nie było takiej sytuacji – w Oakland rządzili DubNation, w Cleveland fani Kawalerzystów (licząc całe spotkania, a nie końcówki już rozstrzygniętych spotkań).
PODOBIEŃSTWO
Warriors/Asseco zawiódł MVP sezonu regularnego
Stephen Curry nie był sobą w Finałach 2016. Miał dobre spotkania (mecz nr 4 38 punktów, mecz nr 6, do zejścia, dobre 30 oczek). Ale całościowo nie był tym samym zawodnikiem, który wygrał w cuglach nagrodę MVP. Zawiódł zwłaszcza w meczu nr 7, kiedy miał jedynie 17 oczek, przy tragicznej skuteczności (31.6% z gry, 28.6% za 3). W końcówce nie potrafił punktów, dostając switch na Kevina Love’a. Zawiódł wtedy, kiedy najbardziej na niego liczyli. Z Florence’em było jeszcze gorzej. A meczu nr 4 miał 38 punktów (wyrównany rekord sezonu). Zaś w decydującym piątym spotkaniu miał 0 (Z-E-R-O). Numer z koszulki był również liczbą zdobytych punktów. MVP sezonu regularnego nie może tak grać w najważniejszym meczu sezonu. Inna sprawa, że w końcówkę przesiedział na ławce. W NBA, nawet gdy supergwiazda ma słaby dzień, często jest na boisku w kluczowych momentach, bo wielcy tak mają, że potrafią czasem zrobić coś z niczego. W Asseco grali inni – w tym Szubarga, który tego dnia był jednym z jaśniejszych punktów gospodarzy. Tak czy siak – Florence’a zdecydowanie zabrakło wtedy, kiedy był najbardziej potrzebny.
RÓŻNICA
Cavs miało trzech bohaterów: LeBrona, Irvinga i Love’a / w Anwilu było wielu herosów
Tak naprawdę bohaterów było dwóch: LeBron i Kyrie. Dodałem Love’a za jego pamiętną obronę w końcówce G7. Kevin w całej serii zdobywał średnio raptem 8.5 punktu. Całościowo lepszy był chociażby Tristan Thompson. Ale tak czy siak – bohaterów nie było wielu. Z kolei dla Anwilu wiele postaci pokazało się z dobrej strony. Ivan Almeida i Chase Simon to najbardziej oczywiste trio – ale swoje zrobili też w meczu nr 4 Aaron Broussard i Jarosław Zyskowski. Z kolei w G5 ważne trafienia z gry i z wolnych dawali Michał Ignerski i Szymon Szewczyk. A był przecież także Walerij Lichodiej, który fizycznie niszczył zawodników Arki. Naturalnie były to często pojedyncze dobre mecze – ale warto zwrócić uwagę na to, że Anwil nie grał jedynie na dwójkę swoich liderów. Wielu zawodników pokazało się z dobrej strony i wzniosło się nawet na poziom gwiazd zespołu, kiedy było to potrzebne.
PODOBIEŃSTWO
Dla wielu kluczowym momentem tej serii była strata przez Warriors/Asseco ich podkoszowego
Nie napisałem kontuzja – bo w przypadku Dubs nie chodzi o Andrew Boguta, ale o Draymonda Greena i jego asencję w meczu nr 5. Kontuzja środkowego to swoją drogą inne podobieństwo. Cały ten punkt nie jest może w 100% podobieństwem, bo Green był dla Warriors ważniejszy niż Upshaw dla Arki. Do tego ekipa z Oakland swojego podkoszowego straciła na 1 mecz, zaś Asseco na pozostałe mecze serii. Ale w obu przypadkach brak tej straty mógł zaważyć o wyniku serii. Green był do meczu nr 5 MVP Finałów, z kolei na Upshawa zespół z Włocławka nie miał odpowiedzi.
Tak, celowo wybrałem 4 podobieństwa i 3 różnice. 4-3, dla Cavs w 2016.
A wy – jak oceniacie? Czy można porównać Asseco Arkę 2019 do Warriors 2016? Jeśli nie – do jakiej serii z historii NBA przyrównalibyście tegoroczne starcie Asseco – Anwil? Dajcie znać w komentarzach – i do następnego.
Więcej informacji o Polskiej Lidze Koszykówki znajdziecie tutaj:
Aaron Broussard był graczem #1 tej serii. W obronie i ataku. Zwłaszcza od meczu #3. Najinteligentniejszy combo guard od lat w tej lidze.
Natomiast wielki SZACUN dla Michała Ignerskiego, za powrót do gry po 3 latach przerwy i wskoczenie do finału.