Bardzo niewielu z nas spodziewało się takiego wyniku po czwartym meczu finałów NBA. Golden State Warriors mimo powrotu do gry Klay’a Thompsona (ale nadal bez Kevina Duranta) nie dali rady rozpędzonym Toronto Raptors i mimo prowadzenia do przerwy tylko 4 punktami, dali się zaskoczyć i rozjechać podczas trzeciej i kluczowej kwarty meczu. Gwiazdą meczu był znów – potencjalny MVP finałów – Kawhi Leonard (36 pkt, 5/9 za trzy i 12 zb przy 4 przechwytach).
Zacznę jednak od czegoś innego, wracając do naszej zapowiedzi serii oraz kluczów do zwycięstwa w finałach. W jednym ze zdań napisałem:
Dla Warriors, postawa wysokich czyli Cousinsa, Greena i ewentualnie Looney’a czy nawet Boguta. Ta seria wymusza na Stevie Kerrze granie wysokimi by odpowiedzieć na duet Gasol – Ibaka. Raptors będą się starać nie iść w small ball, bo wtedy będą na straconej pozycji, a raczej postarają się zaatakować, wykorzystując swoje centymetry jak to miało miejsce w seriach z Bucks czy nawet z Sixers. Dalej zdrowie rezerowowych czyli Livingstona i Iguodali. Bez nich Warriors może być naprawdę ciężko.
Tak było w trzeciej i najważniejszej odsłonie meczu. Raptors koncentrowali swój atak na pick n rollu i zmuszali do pomocy w obronie mało mobilnych i słabo zachowujących się na zasłonach wysokich. Aż by się chciało powiedzieć, szkoda, że sternicy klubu nie spełnili marzenia Marcina Gortata, wrzucając Polaka w ostaniej chwili do składu przed play offs. Gortat jest świetnym obrońcą pick n rolli i jego mobliność daje nie tylko przekazanie w obronie jak również walkę na szczycie zasłony (elementy, których nie oglądaliśmy ani u Kuzyna, ani Papy Boguta).
Do meczu; o 36 punktach i 12 zbiórkach Leonarda już wspomniałem, ale warto dodać o świetnej postawie Pascala Siakama, który po świetnym otwarciu serii zagrał drugi najlepszy mecz w tych finałach (19 pkt). Jeszcze lepiej zaprezentował się Serge Ibaka, który był niesamowicie skuteczny (9/12 z gry) i spędzał sen z powiek trenerowi Steve’owi Kerrowi. To właśnie akcje Ibaki obnażały słabości wysokich Warriors, w kwarcie którą potencjalni, przyszli Mistrzowie ligi, wygrali aż 37-21!
Obrona Raptors znów była lepsza, zatrzymała Mistrzów trójek na poziomie tylko 8 celnych trafień z dystansu (2/9 miał Curry, 6 trafił Thompson). Najważniejsze okazały się jednak straty, tylko 9 po stronie Raps i aż 17 po stronie GSW. 20 minutowy występ Kevona Looney’a (10 pkt i 6 zb) też za bardzo nie pomógł Mistrzom.
Taka niepozorna, ale jak ważna statystyka rzutów wolnych – aż 23 z 24 prób trafili Kanadyjczycy, podczas gdy gospodarze mieli z tym elementem duży problem i zaliczyli tylko 14 z 21 (66%). W trzeciej odsłonie Leonard zaczął granie od dwóch trójek, na przestrzeni kwarty, kiedy przewaga gości rosła po trójce dodali też wysocy – Gasol i Ibaka. Końcówka odsłony to też popis Kawhia, który trafiał rzuty z wyskoku czy osobiste i pchnął pretendenta w stronę największego sukcesu w historii klubu. 12-punktowej przewagi Warriors już nie odrobili…
92 punkty w finałach NBA dla Warriors, ja osobiście nie spodziewałem się tak słabej ofensywy Mistrzów i nie pamiętałem, kiedy ostatni raz w najważniejszej fazie sezonu (a być może i w kluczowym meczu) rzucili oni tak mało punktów. Po sprawdzeniu, był to siódmy mecz – przegranej serii – przeciwko Cavs (zakończony wynikiem 89-93 na korzyść Cavs). Hasło : defense brings championship – znów na topie :-)
P.S. Słaba postawa rzutowa Kyle’a Lowry’ego (3/12) czy Danny’ego Greena (1/8) nie przełożyła się na wynik meczu. Natomiast z pewnością Warriors zabrakło siły Andre Iguodali (1/6 z gry).
Ciekawe jak zareagują Mistrzowie, którzy zostali zepchnięci do narożnika i są o uderzenie od knock outu?? Steve Kerr i jego zespół mają 48h (poniedziałek) na znalezienie złotego środka i powrót do rywalizacji. Czy im się uda?!
Wynik: 105-92 dla Raptors, stan rywalizacji 3-1 dla Toronto
RudyT w ’95 roku powiedział żeby nigdy, przenigdy nie lekceważyć serca mistrzów ale nie mam pewności czy sami Warriors jeszcze wierzą… Za to Toronto mają wcsobie mnóstwo pewności siebie i metodycznie robią swoje. Niestety Woy ma rację – wysocy Raps robią co chcą a Kerr nie ma na nich odpowiedzi. Lawry i VanVleet poświęcają siły na obronę biegając za Cyrrym i Klayem. Ok. oni zwykle rzucą swoje +25 punktów ale kosztuje ich to mnóstwo wysiłku. Niestety Warriors nie mają – przy braku Duranta i słabej formie Iguadoli – skrzydłowych mogących razić z półdystansu. Jeśli Durant wróci to jeszcze jakieś szanse są. Ale wygląda na to, że to jednak zmierzch tego składu Warriors.
Teraz się okaże, czy Warriors pójdą w ślady Cavs i zmażą hańbę z tamtego sezonu. Niestety mistrzowie są słabi (albo Raptors tak dobrzy). W każdym razie wreszcie się coś dzieje i pewny tytuł, który już wielu przed sezonem przyznało GSW wymyka im sie z rąk. Z kolei jeżeli chodzi o Raptors, to mam olbrzymi szacunek za to co zrobili w tym sezonie bez względu na wynik finałów. Całemu managmentowi należą sie gratulacje. Zwolnienie Casey’a to chyba był ten brakujący element by osiągnąć coś więcej. Duża odwaga właścieli, że mimo dużych zasług dla tego trenera postanowili zaryzykować.
Ujiri to geniusz, którego niedoceniono w poprzednim klubie. Jeśli Raps udźwigną ciężar gatunkowy meczu będą też mieć fantastyczny marketing pofinałowy i kolejkę chętnych do gry w kolejnym sezonie.
Btw. Może LeBron dołączy 🤔😁
@Woy LBJ dołączy jak będą kręcić tam film pt. „O dwóch takich co wygrali z Warriors” 😀
prędzej pójdą w stronę Heat, wyglądają dokładnie tak samo jak gwiazdorscy (i tylko tyle) Heat 2014, wtedy w game5 prowadzili chyba nawet 17 punktami po pierwszej połowie (albo kwarcie?) i tak przerżnęli, i tego życzę Warriors ;-)
co prawda Raps nie są tak dobrzy jak Spurs 2014 ale wystarczająco dobrzy żeby ograć teraźniejszych GSW
KL2 to jest maszyna. Widzieliście jak się od niego green odbił albo Looney w G3? Niesamowite ma chłop warunki, wręcz Jordanowskie (może poza wyskokiem), bardzo podobny styl, gra tyłem do kosza, półdystans no i te wielkie dłonie. Coś w tym jest co Rivers powiedział.
A GSW bez KD raczej tego nie wyciągną, a nawet jak KD wróci to nie wiadomo w jakiej formie, a jednak 3 mecze z rzędu muszą wygrać.
Chyba tylko Zaza mógłby dać szansę Warriors na wygraną… lub wypoczęty i w formie Durant wracający niczym heros na ratunek splash brothers
Jak to mozna sie teraz na wlasne oczy przekonac jaka jest roznica miedzy naprawde dobrym grajkiem(DeMar) a graczem wybitnym, gwiazda(KL). Pierwszy ginal na cale minuty, przy podwojeniach zagubiony drugi robi swoje, w waznych momentach miewa seriale punktowe lub asysty do kolegow. I druga mysl, gdzie Hardenowi do Kawhi?? Bez zdrowego i w formie KD w tej sytuacji daje 95% szans Toronto i mam nadzieje ze nie zobacze w tym sezonie Cousinsa z pierscieniem, niech idzie gdzies i naprawde na niego zapracuje.
Dlatego kocham NBA. Wszyscy przed sezonem założyli już pierścienie na palce zawodników GSW. Obecny poziom gry absolutnie to wyklucza chociaż to jest sport i wszystko jest możliwe ale ekipie mistrzów wyraźnie czegoś brakuje i nie chodzi tu o brak kontuzjowanych zawodników. Sezon zasadniczy jak również pierwsza runda z Clipersami trochę ich obnażyła. Udało im się dotrzeć do finału ale bądźmy szczerzy na zachodzie była mniejsza konkurencja niż Raptors, Bucks czy 76. Jedno jest pewne od przyszłego sezonu czeka nas duże przetasowanie sił i być może nowa dynasta. Dla nas kibiców będzie to bardzo ciekawe. Jeszcze jedno dziękuje LBJ.
Poprawka do artykułu Raptors wygrali 3 kwartę 37 – 21, a nie do 11.
Wprawdzie mecz widziałem dość wcześnie nad ranem, ale nie mogłem nic pisać w necie (remont),
ale niesamowicie się cieszę, że TR dają radę.
Można rzec, że karma wraca – wyeliminowali Kałaja w bardzo brzydki sposób, teraz, po latach, dosięga ich karma/zemsta/los…
Mam dość dziwne wrażenie, że bardzo słabe jest sędziowanie. Ujmę to tak – początkowo wszelkie gwizdki były dla GSW i bardzo mnie to martwiło, ale Raps dali radę…
zresztą zobaczcie na YT filmy kołcza Nicka – sporo błędów… dramat…
ale mecz się obronił – fantastyczne widowisko, które zadaje kłam stwierdzeniu, że Wschód jest słaby, a Zachód to potęga…
Tutaj raport dotyczący sędziowania w meczu nr 2 (chodzi o akcję, w której Iggi trafił za trzy, a powinien zabrzmieć gwizdek i piłka dla Raps)
https://official.nba.com/l2m/L2MReport.html?gameId=0041800402
Moim zdaniem sekwencja zdarzen jednak jest taka, ze Warriorsom brakuje spejsingu, gosci rzucajacych za 3(oproczcurrego i klaya) a to powoduje, ze gra niska 5jest nieoplacalna i wToronto moga grac dlugie minuty wysocy i wykorzystywac swoja przewage. Gdyby Iggy i Cook trafiali swoje otwarte 3 to raz wiecej miejsca byloby dla splash brothers i dwa mniej minut gralby np. Gasol. I tu ironia losu. Warriors zrewolucjonizowali basket, przez nich (i troche tez Houston czy LeBrona) rzuty za 3 rzadza w obecnej nba a wsrod GSW mamy 3lub nawet 4 nierzucajacych SKRZYDLOWYCH naraz na parkiecie. Iggy Green Livingston Cook. Od razu latwiejsze staje sie bronienie Currego jak mozna odpuscic 3 gosci za linia3pkt. Zmierzam do tego ze bardziej kluczowe jest w tej serii brak 3 niz slabsza postawa podkoszowych Warriors bo to ze Looney czy Cousins beda slabym ogniwem bylo wiadomo przed seria.
Nie brakuje im spacingu. Formuła się wyczerpała, nie ma już glodu wygrywania. Poza tym tak jak napisałem w zapowiedzi, Nurse nie będzie szedł w ich styl gry i nie pójdzie na wymianę. Dyktuje swoje warunki od serii z Sixers i piątego meczu, stawiając na wysokich i picki. Gasol lub Ibaka zawsze jeden z nich jest na boisku a Siakam jest tak mobilny, że Green nie daje mu rady. Ponad to Warriors nie mają stopera na Leonarda.