Ten wpis miał być głównie o nowych Mistrzach NBA i koncetrować się wokół ich sezonu. Miałem też nawiązać do Warriors i ich porażki. Tymczasem w całą paradę wtrącili się Los Angeles Lakers…
Zacznijmy zatem od nieproszonego gościa, Jeziorowców. Po miesiącach spekulacji, po lutowej dramie i po podchodach z odbieraniem i nieodbieraniem telefonów przez Della Dempsa, a następnie przez Davida Griffina, udało się klubom z Los Angeles i Nowego Orleanu dopiąć transfer Anthony’ego Davisa. Już nie Magic Johnson (który przez twittera pogratulował sternikom i LeBronowi transferu AD) a Rob Pelinka dopiął umowę na mocy której oddał do rywala z konferencji zachodniej – Lonzo Balla (oraz rodzinę Ballów), Brandona Ingrama i Josha Harta i co najważniejsze nie oddał Kyle’a Kuzmy. Dla mnie jest to dobra cena za rok kontraktu Davisa, a i dla drugiej strony i biorąc pod uwagę pierwszy wybór w drafcie dla Pels oraz potencjalne przyjście Ziona Williamsona to Alvin Gentry może sobie szybko ułożyć plan na przyszły sezon i przebudowywać drużynę. Lakers natomiast czeka zabawa z regulacjami w salary cap by wszystko zgrać w ten sposób (nawet podpisanie kontraktu przez wybranego w drafcie przez Pels zawodnika z numer 4. draftu będzie istotne dla salary cap Lakers!) by znaleźć jeszcze miejsce na dodatkowego gracza z maksymalnym kontraktem (pierwszą opcją jest Kemba Walker, ale nie milkną spekulacje na temat Kyriego Irvinga).
Pels wzięli za swojego najlepszego zawodnika i regularnego All Stara aż trzy pierwszorundowe wybory w następnych latach, ale muszą też mieć na uwadze fakty związane z możliwymi i potencjalnymi odejściami Jrue Holiday’a czy Juliusa Randle’a. Swego czasu Alvin Gentry zasugerował, że chciałby współpracować z potencjalnym duetem Ball-Holiday, ale kto wie czy w ogóle dojdzie do takiej możliwości? Natomiast samym Randlem zainteresowani są np. Phoenix Suns i przy przyjściu do zespołu Pels Ziona Williamsona, Randle po prostu może zechcieć odejść z Nowego Orleanu. Natomiast odejście Davisa z Nowego Orleanu będzie oznaczało więcej minut dla wracającego do żywych Jahlila Okafora. W końcu zobaczymy czy rzeczywiście panowie Ball i Ingram mają duże większe potencjały aniżeli prezentowali nam w Lakers i czy w nowym otoczeniu oraz bez presji rozwiną się?
Lakers nie mieli szans na wciągnięcie do siebie Kawhia Leonarda oraz Kevina Duranta czy Klay’a Thompsona (kontuzje już całkowicie zaburzyły pomysł sprowadzenia któregoś z graczy Golden State Warriors) więc skupili się na doskonale znanym celu. Bardzo szybko obie strony przeszły do konkretów i tuż przed draftem dopięły transakcję, która ma możliwość dużego wpływu na układ sił w konferencji zachodniej w kolejnych rozgrywkach. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę kontuzje byłych Mistrzów NBA oraz słabnącą ich pozycję. Jeziorowcy zagrali va banque dając LeBronowi kolejną super gwiazdę z nadzieją nie tylko na powrót do play offs, ale również na kolejną szansę walki w finałach NBA. Teraz trzeba tylko dobrać kolejne, ważne elementy jak rzucająca z dystansu jedynka, solidny strzelec na pozycję numer 2 czy walczący o zbiórki czy blokujący z pomocy środkowy (czy zostanie McGee?). Przez Robem Pelinką trudne dni, podczas których musi on znaleźć złote środki dla wspólnych pomysłów LeBrona Jamesa i doświadczonego i zmienionego sztabu trenerskiego (Vogel, Kidd, Hollins). Dni, godziny, minuty do 30.czerwca już płyną szybciej. Lakers nie tylko błyskawicznie wykorzystali kłopoty kadrowe byłych Mistrzów NBA, ale również postanowili od razu przejść do mocnej kontry by realnie włączyć się do walki o najwyższe miejsce w konferencji. Tak jak pisaliśmy, spekulowaliśmy, zmiana Mistrza NBA oraz kontuzje w zespole faworytów wpływają na wydarzenia w lidze, kolejne transfery i mocno odbiją się w okienku transferowym.
Co ważne do podkreślenia, tak jak nie udało się Pels pozyskać Kyle’a Kuzmy, tak i nie udało się nakłonić im Celtów i przekonać do wymiany z udziałem Jaysona Tatuma. Danny Ainge nie dał się nabrać na roczny pobyt AD w Bostonie (bo za rok już jako wolny gracz przeszedłby do Lakers) i nie oferował worka swoich picków (i dalej na nim siedzi). Inne drużyny praktycznie nie wchodziły do rozmów, gdyż albo znały przyszłość Davisa, albo nie miały wystarczających argumentów przy przekonać Griffina i spółkę do wymiany.
Przechodzimy do wicemistrzów NBA – Golden State Warriors. Ostatnie 48h upłynęły na spekulacjach co dalej z trzykrotnymi Mistrzami z XXI wieku, jak pokierują swoją polityką transferową (odejść ma DeMarcus Cousins) i jak przepracują kolejne dni. Ja jednak chciałbym wrócić do dwóch małych, aczkolwiek ważnych, ruchów transferowych. Zacznijmy od faktu, iż kolejne oglądane przez nas finały pokazały jak ważnymi graczami są zawsze zadaniowcy. Gwiazdy są gwiazdami, lubią błyszczeć i pozostawać w centrum uwagi, ale bez należytego wsparcia nie są w stanie wszystkiego zrobić. Tak było i tym razem.
Mistrzom zabrakło nie raz wyśmiewanego JaVale’a McGee, który swoją obecnością w pomalowanym gwarantował zagrożenie blokiem z pomocy czy swoim zasięgiem ramion wspomagał Draymonda Greena w walce o zbiórki. Nie było też podkoszowego ala David West, grożącego rzutem ze skrzydła czy z piątego metra na wprost kosza. By wyciągnąć wyżej Serge’a Ibakę czy Marca Gasola. Jeśli jednak spojrzymy w przeszłość i przemyślimy poprzednie lato transferowe Warriors to możemy doszukać się, iż niepotrzebnie postawili oni na łatwy i szybki transfer rekonwalescenta Cousinsa, który tak naprawdę niewiele im dał ( a miała być kaszka z mleczkiem, a on sam na doczepkę niczym kiedyś Charles Barkley chciał powalczyć o tytuł w świetnym gronie. Takie historie w NBA często nie wypalały – a najlepszy przykład to wyżej wspomnieni Lakers z Paytonem czy Malonem albo następni z Nashem i Howardem).
Jednak też Warriors mieli drugą szansę, i uważam, że właśnie tą drugą przepuścili jeszcze bardziej. Znając podatność na kontuzje swoich graczy (Iguodala i Durant już walczyli z urazami) zdecydowali się na angaż weterana Andrew Boguta, który tak naprawdę nic im nie mógł pomóc. Wtedy też dostępny był – proszący się niemal o angaż – Marcin Gortat, dla którego gra z Wojownikami byłaby dodatkową motywacją, mobilizacją i dziś też uważam, że mógłby świetnie się spisać jako zadaniowiec.
Walka na szczycie zasłony, element zaskoczenia (czyli show defense) obrona z pomocy czyli rzeczy potrzebne do wybronienia pick’n’rolla nie są mu obce i zawsze wykonywał je na wysokim poziomie. Dalej doświadczenie Gortata i jego cechy charakteru spokojnie pozwoliłyby Warriors na jakościową walkę z Gasolem, który mimo słabych statystyk ofensywnych, robił swoje i wnosił dobre momenty do gry Raptors. W końcu Marcin to też Mistrz zasłon do piłki i jego screeny nie raz wnosiły punkty do ataku Wizards z rąk strzelców, głównie Bradley’a Beala (tutaj łatwiej mieliby Thompson czy Curry, a może nawet i Durant). Małe rzeczy, a robią różnicę.
Co dalej z Warriors? Czy Kevin Durant weźmie opcję gracza i będzie rehabilitował Achillesa podczas ostatniego roku kontraktu czy odrzuci tę możliwość i dostanie kontrakt wyższy i kilkuletni z Knicks, Nets czy Clippers?? Chodzą głosy, że Durantula może spokojnie i mimo kontuzji wejść do puli free agents i wcale nie musi bać się o swoją przyszłość. Dalej, czy Klay Thompson może liczyć na wieloletni kontrakt z Warriors, bo jego ojciec Mychal zasugerował, że Klay nigdzie się nie wybiera i pozostanie wierny tym samym barwom. Warto też dodać, że za rok o nowy i maksymalny kontrakt będzie walczył Draymond Green , a przy przeprowadzce Warriors do San Francisco wydatki klubu wzrosną do górnej granicy salary cap. Bob Meyers ma wielki ból głowy, gdyż nawet jeśli zatrzyma jednego gwiazdora to musi powalczyć o zadaniowców z prawdziwego zdarzenia, realnie wspierających Curry’ego i Greena. Ci dwaj ostatni będą musieli mocno się napocić by wejść do kolejnych play offs. Klay Thompson i Kevin Durant (nieważne gdzie będzie grał i do której drużyny trafi) opuszczą pełny sezon 2019/20.
Kończymy po Mistrzowsku, Toronto Raptors. Niesamowite play offs przez drugi rok z rzędu. Fenomenalne przygotowanie – trenera debiutanta Nicka Nurse’a i dmuchanie i chuchanie na zdrowie Kawhia Leonarda. Pokerowa zagrywka managera – Masaia Ujiriego (przeciwko, któremu toczy się postępowanie za pchnięcie i uderzenie policjanta, który nie chciał wpuścić GMa na dekorację) czyli zamiana DeRozana na niesfornego Leonarda. Postawienie na niewyraźnego i niespecjalnie zmotywowanego podczas ostatniego sezonu – Marca Gasola. Na koniec, przebudzenie Kyle’a Lowry’ego i życiowa forma Freda VanVleeta czy Pascala Siakama. W taki sposób zakończyła się dominacja Warriors.
Jako wieloletni kibic NBA przyznam, że głód zwycięstwa i chęci do gry w obronie oraz doświadczenie (bo jednak w Raptors grali zawodnicy z solidną przeszłością w finałach – Ibaka, Green, Leonard i imprezy wielkiej rangi – czytaj Gasol) znów zaważyły. Ogromna rola zadaniowców i świetny nos trenerski Nicka Nurse’a, który nie poszedł na wymianę, a narzucił swój styl gry – z wysokimi i pod dyktando swoje taktyki. Poniekąd przechytrzając Steve’a Kerra. Nie zgodzę się też ze zdaniami, iż to kontuzje przyniosły Raptors pierwsze i historyczne dla Kanady Mistrzostwo. Ten zespół pracował na nie drugi rok, a stary asystent czy nowy trener po prostu poukładał wszystko lepiej od poprzednika czy rywala, korzystając najbardziej z największego transferu zeszłego lata. Dla ligi, ta zmiana jest bardzo dobra, bowiem rzuca wyzwania kolejnym graczom i zespołom, zmienia układ sił przy walce o wolnych zawodników oraz pokazuje, że każda dynastia ma swój koniec (prędzej czy później ale ma). Udowadnia również i znów, że 3-Peat czyli potrójne Mistrzostwo to rzecz niebywale trudna do osiągnięcia (koncentracja, motywacja, zdrowie zespołu i budowanie chemii z odpowiednimi liderami). Mistrzostwo dla Raps pokazuje jeszcze jedną rzecz, o której trochę zapominali Warriors, a która zawsze jest ważna w wielkich pojedynkach o stawkę – obronę na najwyższym poziomie. Obronę, której brakowało nam przez cały sezon zasadniczy.
Niesamowita jest również perspektywa odejścia Kawhia Leonarda, który zdobył drugi w karierze i drugi z inną drużyną tytuł MVP Finałów, a po którego ustawia się kolejka kolejnych klubów. Trudny charakter, dziwna osobowość i nie do końca gwiazda. Ale gracz wszechstronny, wybitnie utalentowany i robiący ogromną różnicę po obu stronach parkietu. Człowiek Popovicha, który wyciągnął wszystko ze Spurs i kto wie czy nie narzuci sobie wyzwania zdobycia tytułu w trzecim, kolejnym klubie? Wówczas bylibyśmy świadkami wyścigu o pole position między Leonardem a samym LeBronem (miejmy tylko nadzieję, że nie dołączy do Lakers). Kolejne czapki z głów przed postawą Kawhia w całych play offs, od serii z Magic (której otwarcie przegrali) poprzez serię z Sixers (w której ułożyli granie na dwóch wysokich, którą to też przepchnęli od 5. meczu naszpikowanych gwiazdkami Sixers) i w końcu serię z Bucks (w której nie byli faworytami, a którą wyciągnęli w najlepsze zatrzymując każdy atut Bucks).
Po takich wielkich play offs i po tak fantastycznych finałach aż ciężko sobie wyobrazić, że za chwilę Masai Ujiri (namawiany przez samego Baracka Obamę, 10 mln USD za sezon) może wylądować w Wizards, a z kolei Kawhi poleci do L.A. by współpracować z chwalącym go pod niebiosa i porównującego z samym Michaelem Jordanem, Dockiem Riversem. Też pod znakiem zapytania staje dalsza przyszłość Gasola. O tym jednak w kolejnej odsłonie off-season, w której przyjrzymy się kilku kolejnym kąskom transferowego lata 2019. Tyle na dziś.
Podobno własciciel Warriors zapowiedział, że będą chcieli dać Durantowi i Klayowi maxy. Co do Warriors to wydaje mi się, że popełnili ten sam błąd co kiedyś Spurs. Zbyt duże przywiązanie do graczy, którzy najlepsze lata mają za sobą (Bogut, Livingston, trochę Iggy). Jeżeli chodzi o Cousinsa, to był raczej osłabieniem niż wzmocnieniem.
Btw. nie wiem czy te słowa właścicieli to nie takie słodzenie po tym co się stało z graczami i kontuzjami. Wg mnie oni już wiedzą o przyszłości Duranta i mogli tak powiedzieć przez grzeczność. Odejście KD może im być na rękę w przypadku maxa dla Klay’a i za rok Dray’a.
oj brakowało JaValee! ponoć on liczył na więcej minut, których miał nie mieć gwarantowanych w GSW i odszedł… a czas pokazał, że przy tylu kontuzjach miałby tych minut i pierwszą piątkę z pocałowaniem ręki. DC to taki dodatek za 5mln i tyle, to nie miał być filar GSW. Ja i tak liczyłem by grał w drugim składzie, zawsze.
Faktycznie ciekawie mogłoby wyglądać GSW z Gortatem (z Lopezem nie wyszło) zamiast Boguta, który przez całe PO miał chyba 1-2 przebłyski. Tylko Gortat i Bogut to równolatkowie, więc dla klubu pewnie na remis porównanie
Iggy zagrał pomimo kontuzji, kilka razy świetnie. Green świetnie, tylko czasem przydałoby się więcej punktów 15+ (których nigdy w karierze na dobre nie przebił).
Dodam, że nawet przy lepszej ławce w RS Warriors mieli z 8 kontuzji, w PO 7 zawodników z 12 doznało kontuzji, w sumie 3 kończące sezon, pozostałe osłabiające…
Jeśli KD i Klay nie zagrają w ogóle lub po all starze, to GSW może walczyć o 8 miejsce, albo odpuścić, wyleczyć, zdraftować, a kontraktować młodych i rozwinąć.
Z ławy to chyba tylko ok wypadli Looney, McKinnie, Cook.
Toronto, powtórzę przypominało mi stylem gry w ataku i obronie Warriors z 1 tytułu obecnej dynastii.
Na ten moment z liderów Kawhi i Lebron mają tytuły z 2 drużynami i szukają 3 z 3… nierealne, ale mogliby razem ; ) a KL gdziekolwiek na zachodzie też namiesza Lakersom…
76ers czy zostawią Jimmego czy celują w kogoś innego, KL?
Odnośnie Lakers, przynajmniej 1 duży deal z głowy i 75mln chyba zablokowane i powinno posypać się trochę przed draftem i zaraz po.
Czy Pels zatrzymają Conleya i 4 pick?
a co gdyby GSW oddało Greena do HOU za Capelę i Tuckera?
nie ma szans na to. Green Curry i Thompson to core GSW
no Rockets się opłaca… ale rdzenia nie oddadzą Green Curry Klay i Kerr to rdzień od 2015, który działa (na ten moment mogą być jak Spurs z Popem czy Bulls w 90tych czy raczej Lakers/Celtics w 80tych), baza wokół buduje się contendera.
Ale przyznam, że Houston skoro zapowiedziało zmiany, to musi coś wykombinować… im by się przydał taki Pan Masai co namiesza na ławce trenerskiej i zawodniczej..
Spoko. Ale w Trade machine przechodzi…