Pierwsza noc „na grubo” w tym sezonie. Aż 22 zespoły stawiły się na parkiecie. Nie brakowało zaciętych końcówek, indywidualnych eksplozji czy niespodziewanych rozstrzygnięć. Zapraszam na drugi Telegram tych rozgrywek.
Chicago Bulls (0-1) @ Charlotte Hornets (1-0) 125-126- świetny Lauri Markanen (35 pkt, 17 zb) nie wystarczył do pokonania Szerszeni
- do wygranej gospodarzy poprowadziło trio PJ Washington (27 pkt, 7/11 za 3), Dwyane Bacon (22 pkt) i rezerwowy Devonte Graham (23 pkt, 6/7 za 3); double double zaliczył Cody Zeller (15 pkt, 12 zb)
- Chicago wygrało walkę na tablicach (ofensywne zbiórki: 20 do 9) i rzadziej traciło piłkę (10 strat do 19), ale Hornets byli tej nocy świetnie dysponowani w ataku: zza łuku rzucali ze skutecznością aż 52.3% (23 celne rzuty na 44 próby)
- na 6 minut do końca meczu gości wyszli na 10 oczek przewagi, ale run 10-0 Charlotte doprowadził do remisu; w ostatnich 2 minutach Lauri wyprowadził Byki na 1 punktowe prowadzenie, ale dwie asysty Grahama, po których Zeller zanotował dunk, a Bacon przymierzył zza łuku, rozstrzygnęły mecz
- potężne spotkanie zagrał Andre Drummond – 32 pkt, 23 zbiórki, 4 bloki; dużym zaskoczeniem było aż 30 oczek z ławki Luke’a Kennarda
- gospodarzom nie wystarczyły dobre spotkania Sabonisa (27 pkt, 13 zb), Brogdona (22 pkt, 11 as) oraz Turnera (25 pkt, 9 zb, 3 blk)
- obie ekipy rzucały mało za 3 (łącznie 45 prób); Pistons wygrali dzięki lepszej skuteczności z gry, zza łuku oraz częstszym wizytom na linii rzutów wolnych
- w ostatnich 6 minutach, od stanu 101-97 dla Pacers, Tłoki zanotowały run 22-9 (głównie za sprawą Kennarda i Drummonda), który przesądził wynik spotkania
- obie ekipy miały problemy ze skutecznością zza łuku (26.5% Cavs, 30% Magic) oraz bardzo źle wykonywały rzuty wolne (66.7% Kawalerzystów i jedynie 57.9% drużyny z Florydy)
- liderem zwycięskiej ekipy był Vucevic, autor 21 punktów; 16 dorzucił Fournier
- tyle punktów ile Francuz dla przyjezdnych zaliczyli Tristan Thompson i Collin Sexton (ten pierwszy dodał do tego 11 zbiórek), double double zanotował Kevin Love (11 pkt, 18 zb)
- jeden z hitów ostatniej nocy: pierwszy mecz Walkera w barwach Celtów oraz starcie Horforda ze swoimi byłymi kolegami – a także, po prostu, pojedynek dwóch spośród faworytów do wygrania Wschodu
- gwiazdą wieczoru był zdecydowanie Ben Simmons – 24 pkt, 9 as, 8 zb, 11/16 z gry; wspomagali go pozostali gracze pierwszej piątki: Harris i Embiid zaliczyli double double z 15 punktami każdy (Tobias miał 15 zbiórek, Joel 13), zaś Richardson i Horford dorzucili odpowiednio 17 i 16 pkt;
- dla pokonanych najlepsi na boisku byli Hayward (25 pkt) i Tatum (21 pkt, 10 zb); zawiedli Kemba (12 pkt, 4/18 z gry) oraz Brown (tylko 8 oczek), a także rezerwowi, którzy w sumie zdobyli 15 punktów (chociaż zmiennicy Sixers też się nie popisali – zaliczyli łącznie 20 oczek)
- początkowo to Boston miał przewagę, ale potem mecz się wyrównał, zaś w czwartej kwarcie Szóstki przycisnęły i wypracowały bezpieczną przewagę, której nie oddały już to końca
- jedni i drudzy mieli problemy ze skutecznością – zwłaszcza zza łuku (26.9% Celtów, 24.1% Sixers) oraz z wolnych (14 pomyłek gości, 10 gospodarzy) – ale ekipa z Philly dobrze trafiała za 2, co dało im wygraną
- nawet mimo braku Jimmy’ego Butlera Żary dosyć pewnie wygrały to spotkanie
- do zwycięstwa poprowadził ich duet Winslow-Nunn: pierwszy miał 27 oczek, a drugi tylko o 3 mniej; swoje z ławki dorzucił Goran Dragic (19 pkt), zaś double double zaliczył Bam Adebayo (14 pkt, 11 zb)
- wśród Miśków najwięcej oczek zdobyli Jackson Jr. (17), Jones (15) oraz Morant (14)
- przyjezdni byli tragiczni zza łuku (5 trójek na 32 oddane, 15.6%; Jackson Jr. miał 0/6, Crowder 2/9, Allen 1/5) oraz słabo wykonywali wolne (66.7%); Miami nie grało bardzo przekonywującego basketu, ale to, co pokazali, w zupełności wystarczyło
- Kyrie Irving (w swoim debiucie w barwach Nets) został pierwszym graczem w tym sezonie, który zaliczył mecz z co najmniej 50 punktami na koncie (miał ich dokładnie 50: 17/33 z gry, 7/14 za 3, 9/10 za 1)
- dla Nets wyróżniali się też: LeVert (20 pkt) czy Prince (15 pkt i 11 zb)
- wielki tego dnia był Karl Anthony-Towns (36 punktów, z czego 16 z Q4, 14 zbiórek, 7/11 za 3, 3 bloki i 3 przechwyty)
- 21 punktów dorzucił Andrew Wiggins
- w pierwsze połowie Minnesota wypracowała przewagę nawet 18 punktów – ale gospodarze zdołali ją zniwelować jeszcze przed rozpoczęciem czwartej kwarty; w niej Siatki wyszły na +8, ale wtedy to Minnesota pokazała pazur i zdobyła 11 oczek z rzędu; na 5.7 sekundy do końca meczu, przy remisie po 115, Jarrett Allen spudłował dwa wolne, co dało dogrywkę
- w dodatkowej odsłonie, dzięki Covingtonowi, Grahamowi i Wigginsowi Wilki miały przewagę (maksymalnie +4, do tego +3 w ostatniej minucie); Kyrie na 36.8 sekundy zmniejszył straty do 1 oczka; Towns nie trafił trójki; w ostatniej akcji Kyrie stracił równowagę podczas dryblingu, ale utrzymał piłkę i wstał z nią, zaś broniący go Okogie próbował przechwytu, przez co Irving miał miejsce, by oddać rzutu niemal z linii rzutów wolnych, tak naprawdę czystej pozycji. At the buzzer… Nie! Minnesota wygrała!
- goście rzucali z gorszą skutecznością z gry, ale nieco lepiej zbierali, nieco rzadziej tracili piłkę oraz lepiej wykonywali rzuty wolne; jednak było niesamowicie blisko i decydowały detale
- duet Luka-Kristaps z pierwszą wygraną: Słoweniec zdobył 34 punkty, a Łotysz 23
- dla Czarodziejów liderem w punktach był Bradley Beal (19 pkt), który jednak nie mógł złapać rytmu (7/25 z gry, 1/11 za 3, na minutę przed końcem wyleciał z boiska); double double zaliczyli Hachimura i Bryant (obaj po 14 pkt, Japończyk miał 10 zbiórek, a jego kolega z drużyny jedną więcej)
- na starcie 4 kwarty gospodarze prowadzili aż 23 punktami; Czarodzieje zanotowali comeback i zbliżyli się na 7 oczek na 79 sekund przed końcem, ale to było wszystko, na co tego dnia było ich stać
- Mavs byli skuteczniejsi z gry i rzucali więcej wolnych, chociaż mieli mniej asyst i ofensywnych zbiórek, a także więcej strat; goście jednak mylili się przez 3 kwarty meczu, a potem nie zdołali już nadrobić strat
- Ostrogi do wygranej poprowadził duet Aldridge (22 pkt) – Forbes (20 pkt), wspierany m.in. przez Murraya (18 pkt, 8 zb, 6 as, 3 przechwyty)
- gościom nie wystarczyły dobre spotkanie tria Randle (25 pkt, 11 zb), Morris (26 pkt, wybuczany na początku meczu przez lokalnych kibiców) i Barrett (21 pkt)
- decydująca była czwarta kwarta, którą Spurs rozpoczynali przegrywając jednym oczkiem; Murray, Forbes, DeMar i Aldridge zdołali wypracować przewagę 14 oczek, której Knicks już nie zdołali zniwelować
- gospodarze byli skuteczniejsi za 2 oraz rzucali dwa razy więcej wolnych (jak to oni, oddawali też mało rzutów zza łuku); lepiej też zbierali w ataku – ale, co dziwne, mieli mniej asyst i częściej tracili piłkę; ekipa z Nowego Yorku nie była jednak w stanie dokończyć zadania i wykorzystać swoich przewag
- wbrew oczekiwaniom niektórych, Thunder zagrali o zwycięstwo; Gilgeous-Alexander zanotował 26 punktów, CP3 22, a Gallinari dorzucił 21
- gospodarzy pociągnął świetnie dysponowany Donovan Mitchell (32 punkty, 14/22 z gry, 12 zbiórek *ciekawostka – 4 z nich zaliczył w czwartej kwarcie w przeciągu 10 sekund*); 16 oczek dodał Bogdanovic – słabszy dzień miał za to Mike Conley, który zdobył tylko 5 punktów, przy skuteczności 1/16 z gry
- w czwartej kwarcie goście prowadzili nawet ośmioma punktami; jednak, kiedy było trzeba, Bojan i Donovan stanęli na wysokości zadania i wyprowadzili swój zespół na prowadzenie
- Thunder nie tak źle rzucali zza łuku, zaś Jazz przede wszystkim pewnie punktowali za 2; obie ekipy miały problem z wolnymi oraz nie za dobrze dzieliły się piłką (po 15 asyst); Jazz wygrali dzięki lepszej egzekucji
- kolejne tej nocy „duże” starcie: dwie z trzech najlepszych Zachodu poprzedniego sezonu stanęły na przeciw siebie w pierwszym meczu nowych rozgrywek
- do zwycięstwa Bryłki zaprowadził Nikola Jokic – w pierwszej połowie grał mało z powodu kłopotów z faulami, ale w drugiej był już sobą; w całym meczu w 24 minuty gry zgromadził 20 oczek i 13 zbiórek; pomagali mu Barton (19 pkt) i Murray (14)
- liderami Blazers byli Damian Lillard (32 punkty) oraz Hassan Whiteside (16 punktów, 19 zbiórek, 2 bloki); słabszy mecz miał CJ (5/18 z gry, 12 punktów)
- w czwartej kwarcie Joker zaczął dyrygować atakiem i albo samemu zdobywał punkty, albo znajdował wolnych kolegów; do tego Bryłki potrafiły dobrze bronić przeciwko gospodarzom, dzięki czemu wygrali ostatnią kwartę 9 punktami i rozpoczęli sezon od ważnej wygranej na trudnym terenie
- jedni i drudzy byli skuteczni z wolnych (81.5% Nuggets, 91.3% Blazers), ale zwycięzcy świetnie rzucali zza łuku: 18/32, co daje 56.3% (rywale zaś bardzo słabo: 7/28, 25%) – to przesądziło o wyniku meczu; do tego goście lepiej dzielili się piłką (24 asysty do 13 gospodarzy)
- Suns na Mistrzów… dobra, żarty na bok: ekipa z Phoenix zagrała dobre spotkanie, a do wygranej poprowadzili ich Booker (22 pkt, 10 as) oraz Oubre Jr. (21 pkt), 18 pkt i 11 zb dodał Ayton, zaś Rubio, w debiucie „na pustyni”, miał 11 oczek i tyle samo asyst
- Buddy Hield zdobył 28 punktów, zaś Magley III miał 14 oczek i 10 zbiórek – zabrakło jednak dobrej postawy Foxa, który skończył spotkanie z tylko 8 punktami
- Kings zniknęli po przerwie, przegrywając drugą połowę aż 36-70
- całościowo Suns rzucali ze skutecznością 50% i zanotowali aż 31 asyst, co, dodając małą ilość strat (14 przy 26 Królów) oraz dobrą koncentrację przy wolnych (83.3%), dało im bardzo pewne zwycięstwo (najpewniejsze spośród wszystkich rozegranych dotychczas meczów w tym sezonie)
Oglądaliście dzisiejsze spotkania? Jak wrażenia? Jaki mecz najbardziej przypadł Wam do gustu?
Przypominamy też, że już jutro m.in. pierwszy mecz Warriors w Chase Center – i to przeciwko Los Angeles Clippers!
– odnośnie Słońc czułem, o czym pisałem w zapowiedziach, dobry i mocny start. To jest siła Rubio i Suns co najmniej od trzech sezonów nie mieli mocnego rozgrywającego. Gra Rubio z Bookerem i Aytonem to jest i będzie przyjemność.
– co do Kings , jak pisałem w zapowiedziach, ich transfery szału nie zrobiły. Oczywiście mógł to być wypadek przy pracy, ale Walton to inny styl niż Joerger i nie wierzę w zamianę trenerów czy dobranych weteranów.
– 1/16 Mike’a Conley’a ciekawie rozpoczął przygodę z Utah, ale fajnie też że Chris Paul podjął wyzwanie i będzie grał z nowymi kolegami
– Spurs, Popovich pokazał hierarchię w drużynie i po roku nieobecności Murray’a nagle to on wraca do piątki kosztem White’a
– tak jak przypuszczałem co do Mavs, Porzingis na centrze i bezproduktywny na razie Kleber.
– co do Nets fajnie, że Atkinson trzyma się swojej hierarchii i Allen utrzymał miejsce w S5. Jordan z ławki
– Celtics, Walker (nie lider) od Mistrzostw świata mnie nie przekonuje i może będziemy świadkami trudnego sezonu w Bostonie.
– Rose w Detroit, widać, że forma z zeszłego sezonu nie była przypadkiem. Dobry transfer Pistons, a mecz Kennarda po prostu WoW!
– na koniec Bulls, zaczęli zgodnie z oczekiwaniami, od wpadki ;-)
Valley Boyz ;) no fajnie się na te Słoneczka patrzyło, oczywiście nie ma co pompować balonika bo przeciwnik nie był z najwyższej półki ale dodanie Rubio i poukładanie teamu przez Monty W robi robotę. Myślę, że jest szansa na coś w okolicach 40-42 na koniec sezonu 😎
W zeszłym sezonie też pierwszy mecz wygralismy ….
No właśnie z Dallas…a potem wiemy jak było.W tym roku to będą inne Słońca.Aytona każdy krytykował,że kołek, mało mobilny.Ja mówię, że co? Przy normalnym rozgrywającym pokaże, że wart był jedynki w drafcie.I obrona u niego też będzie lepsza(dzisiaj 4 bloki).Widać chłopaki bawią się grą.
Pochwaliłem Aytona👏👎Phoenix tam nic nie jest normalne.
Dobrze się zaczęło dla Pistons na parkiecie, gorzej za to zdrowiem Griffina. Miejmy nadzieję, że za te dwa tygodnie wróci. Tymczasem Dre zagrał jak bestia czyli tak jak powinien, dla Kennarda to ma być przełomowy sezon i tak trzymać dalej Luke!
Zastanawiam się ile średnio Markkanen będzie w meczu odpalał za 3?
Cegli niemiłosiernie.