22 drużyny stanęły tej nocy do walki o kolejne (lub pierwsze) zwycięstwa. Mieliśmy i eksplozje punktowe, i zacięte końcówki, i bójki, i kontuzje. Słowem: działo się! Zapraszam na Telegram.
Minnesota Timberwolves(3-1) @ Philadelphia 76ers(4-0) 95-117- starcie dwóch dotychczas niepokonanych w tym sezonie ekip
- Szóstki grały zrównoważonym atakiem (6 graczy z dwucyfrową zdobyczą, nikt powyżej 20 punktów), dużo lepiej dzieliły się piłką (24 do 12 asyst), wygrały zbiórkę (56 do 34, w tym 16 do 6 w ofensywnych)
- liderzy – dla Wilków: Wiggins, 19 pkt (6/16 z gry); dla Sixers: Embiid 18 pkt, Horford 12 pkt, 16 zb
- historią numer jeden z tego meczu jest bójka w połowie trzeciej kwarty pomiędzy Embiidem i Townsem, za którą obaj zostali wyrzuceni z boiska; poniżej wideo:
- mecz między dwoma drużynami, walczącymi w tym roku o wygranie Wschodu
- Celtics przegrali pierwszą kwartę 15 punktami, a całą pierwszą połowę 16 – jednak po zmianie stron wyszli niesamowicie zmotywowani i wygrali trzecią odsłonę 38-18, a gdy objęli prowadzenie, już go nie oddali
- liderzy – dla Bucks: Middleton 26 pkt, Giannis 22 pkt i 14 zb; dla Celtics Kemba 32 pkt, Tatum 25 pkt, Hayward 21 pkt, 10 zb, 7 as
- gospodarze popełnili mniej strat oraz byli skuteczniejsi tak z dystansu, jak i z linii rzutów wolnych, dzięki czemu wygrali ten mecz
- uwaga, ten mecz nie miał ani jednej dogrywki; 317 punktów obu ekip zostało zdobytych w ciągu 4 kwart; w drugiej połowie Rockets zdobyli 83 punkty, zaś Wizards 81
- liderzy – dla Rockets: Harden 59 pkt i 9 as, Capela 21 pkt i 12 zb, Westbrook 17 pkt, 10 zb, 12 as; dla Wizards: Beal 46 pkt, Thomas 17 pkt, 10 as, Bryant 13 pkt, 12 zb, Bertans 21 pkt (6/9 za 3)
- przez większość czwartej kwarty to Czarodzieje prowadzili; na 2,5 minuty do końca, po trójce Bertansa, wyszli na +8 – jednak Rakiety nie odpuszczały i po trójce Gordona na 57.8 sekundy do końca to oni wyszli na prowadzenie; Beal oddał punkty z faulem, ale to samo zrobił po chwili Russell Westbrook; na 2.4 sekundy do końca, przy remisie po 158, Harden wymusił faul i trafił 1 rzut wolny, a potem jeszcze zabrał piłkę Hachimurze – koniec!
- Wizards rzucali z nieco lepszą skutecznością (całościowo z gry, za 3 oraz za 1), ale przegrali zbiórkę oraz tracili więcej piłek, przez co Rockets oddali więcej rzutów, co, mimo gorszej skuteczności, dało im wygraną
- w meczu nie zagrał Kawhi Leonard; Jazz, w swoich retro koszulkach, odnieśli zwycięstwo m.in. dzięki przełamaniu się Mike’a Conleya
- liderzy – dla Clippers: Williams 24 pkt, Green 23 pkt (5/6 za 3); dla Jazz: Conley 29 pkt, Mitchell 24 pkt
- kluczowa była trzecia kwarta, w której gospodarze pozwolili ekipie z LA na rzucenie ledwie 20 punktów, zaś sami zdobyli ich 38 i odskoczyli swoim rywalom
- Jazz byli skuteczniejsi z gry i to przeważyło szalę na ich korzyść; ani w zbiórkach, ani w asystach żadna z drużyn nie osiągnęła wyraźnej przewagi, zadecydowała egzekucja
- Dubs zostali zdemolowani w pierwszej kwarcie: przegrywali po niej aż 29 punktami; zagrali świetną ostatnią odsłonę, wygrywając ją 43-26, ale wynik był już wówczas de facto rozstrzygnięty
- liderzy – dla Suns: Booker 31 pkt, Baynes 24 pkt, 13 zb i 7 as; dla Warriors: Paschall 20 pkt, Robinson III 17 pkt
- gospodarze bardzo źle rzucali za 3 (28.6%), przegrali zbiórkę oraz mieli mniej asyst; goście nie dość, że byli skuteczniejsi tak z gry, jak i za 3 i z wolnych, to jeszcze oddawali więcej rzutów; Dubs mieli przewagę jedynie w ilości wolnych (30/36 do 18/21), ale to nie mogło odmienić losów spotkania
- jakby Warriors mieli mało powodów do zmartwień: Steph Curry zagrał tylko 21 minut (9 pkt, 3/11 z gry, 1/7 za 3), gdyż w trzeciej kwarcie, po upadku na parkiet pod koszem, złamał dłoń; poniżej wideo:
W pozostałych spotkaniach:
Chicago Bulls (1-4) @ Cleveland Cavaliers (2-2) 111-117New York Knicks (1-4) @ Orlando Magic (2-2) 83-95
Detroit Pistons (2-3) @ Toronto Raptors (4-1) 113-125
Indiana Pacers (1-3) @ Brooklyn Nets (1-3) 118-108
Portland Trail Blazers (3-2) @ OKC Thunder (1-4) 102-99
Charlotte Hornets (2-3) @ Sacramento Kings (0-5) 118-111
Więcej statystyk wszystkich spotkań znajdziecie tutaj: https://www.espn.com/nba/scoreboard/_/date/20191030
Oglądaliście dzisiejsze spotkania? Jak wrażenia, co Was zaskoczyło, co zasmuciło, a co ucieszyło? Koniecznie dajcie znać – i miłego czwartku.
HR-WW – ASG wcześni sie zaczęło w tym sezonie. Aż 2 razy musiałem sprawdzać, czy rzeczywiście nie było żadnej dogrywki. Później się tylko uśmiechnąłem.
historia jak zwykle – grają grają grają a na koniec, „Harden wymusił faul i trafił 1 rzut wolny” ale musiało się to zabawnie oglądać
Conley w końcu się przebudził
Embiid znowu świruje – cymbał przebija Greena, strasznie nieprzyjemny gość
Suns – Warriors – miód na moje oczy i serce, Baynesowi to zawieszenie Aytona spadlo z nieba, pogra se z Rubio na fajnym poziomie, Oubre dla mnie zaskoczenie początku sezonu, fajnie se grają – wynik 118-111 nie oddaje faktycznej przepaści jaka dzieli Warriors od reszty ligi
dobra okazja dla Warriors na przytankowanie
aha, Irving – this guy is mental – miałem co do niego podejrzenia od dłuższego czasu, gość jest beznadziejny, nie wiem czy to jakieś depresje czy może alkoholizm (tylko moje podejrzenia), albo nadmiar pieniędzy – koleś powinien zostać przy reklamach i filmach
Nie da się spokojnie oglądać, gdy sędziowie NBA wogóle nie zwracają uwagi na błąd kroków. Dla mnie to podstawowy błąd i nie oglądam meczy w dużej mierze przez to. Druga sprawa to brak obrony, no i te trójki sypane nawet z kontry, gdy pod koszem jest pusto…
Moge tylko przyklasnac. Ja tez nie moge juz patrzec na niesione pilki (palming), to juz stalo sie tak normalne ze nikt tego nie gwizdze gdy facet drybluje i przy zwodzie pilke po prostu niesie. A potem zachwyty ze polamal komu kostki czy cos. NBA roni sie (juz zrobilo?) streetballem.
Takie pytanko – czy wg Was w ostatniej akcji faktycznie był faul na Hardenie?
Bo mi jakoś to dziwnie wyglądało… Podzielcie się przemyśleniami
obejrzałem sobie ostatnie minuty tego spotkania, i tak:
faulu na RW tego 2+1 bym nie odgwizdał
Beal głupio stracił piłkę – osobiste dla Huston na konto Beala
Beal wymusił 2 punkty osobistych za „Harden rule” z niczego – nie powinni odgwizdać
„Faul” na Hardenie – na siłę można było to odgwizdać – widziałem gwizdanie za mniejsze dotknięcia
w życiu bym nie obejrzał powtórki całego spotkania, to nie dla mnie
Wizards przegrali na własne życzenie ale ten osobisty Hardena to nie był największy babol meczu
takie rzeczy to tylko dla fanów Houston i fanów niedzielnych, szukających niezobowiązującej rozrywki
niemniej – dobry mecz Hardena tutaj bym się go jakoś nie czepiał, RW rewelka gość, spadł im z nieba, Capela ładne kroki, takie a’la LeBron James
Dzisiejsza koszykówka w wydaniu NBA zamienia się w farsę… Co zresztą trochę pokazały Mistrzostwa Świata. Coraz częściej to tylko łubu dubu łubu dubu – bez obrony, bez agresji. Z drugiej strony jak się zacznie trochę agresywniej bronić to taki Broda rzuca 20 osobistych… NBA ma o czym myśleć bo naprawdę nie daje się tego oglądać spokojnie…
Ktoś chyba rzucił klątwę na Warriors – niedługo nie będzie tam miał kto grać. Stepha nie będzie pewnie kilka miesięcy – ten sezon mają totalnie w plecy…
Dzisiejszy wynik Rakiet z Wizards to jakaś paranoja. Tylko ten trend sprawia, że ogólna siła koszykówki NBA w stosunku do europejskiej wciąż się zmniejsza. Moim zdaniem mistrzostwa świata pokazały, że gracze z USA generalnie tracą poziom. W latach 90-tych to była przepaść. Teraz wygrywają dopiero gdy pojadą ultra najlepszym składem, bo gracze pierwszych piątek, którzy pukają do bram All-Star absolutnie są za słabi. Brak mocnej obrony sprawia, że ogólnie poziom jest coraz niższy. To taki głos w dyskusji nad wyższością koszykówki z lat 90-tych i tego, że Byki Jordana > Warriors 73-9 .
Bez Currego w takim składzie zaryzykuje stwierdzenie że GSW nie przekroczą 20 zwycięstw.
GSW i HOU popsuli koszykówkę bo od nich się zaczęła moda na rzucanie za 3.
Pomijając tą strzelaninę w Waszyngtonie można zauważyć że zdarza się sporo meczów z niskimi wynikami.
Zabawnie ogląda się Houston. Garden zakozłowuje się na smierć, zaś reszta zespołu stoi z boku i się przygląda. A Brodacz zamiar celowo nie trafić, próbuje rzucić 60-ty punkt (co na szczęście dla Rockets się nie udało). Błazenada…
ale to drugi sezon leci :-)
„It’s always sunny in Philadelphia” :D
Szkoda Curry, bo jak drużynie nie idzie to lider stara się niestety robić coś ponad standardowo, a to się często źle kończy – co już oglądaliśmy w przypadku Klaya. Jednak w tym kontekście można powiedzieć, że sezon dla Warriors właśnie się zakończył, bo nawet jak Curry nie będzie potrzebował operacji to i tak czeka go minimum 6 tygodni bez grania, czyli zobaczymy go dopiero w nowym roku. W takim przypadku pewnie w tym sezonie nie zobaczymy Klaya, chyba że w jakiś ostatnich meczach sezonu będzie się chciał rozegrać, co się przydaje po ACL.
Natomiast Borodacz i Irving postanowili potwierdzić opinie o sobie. Jeden będzie robił za najlepszego gracza zasadniczego, a drugi rozwali kolejny klub, a wszystko przy „pompowaniu” indywidualnych statystyk. W tym kontekście zastanawiam się, co siedziało w głowie KD, by tak się nakręcić na grę z Irvingiem.
Embiidowi trzeba by Rodmana! Wciągną by go jedną dziurką do nosa i skończyło by się pajacowanie.
Nie jestem za agresją, ale embiid mam nadzieję że dostanie w końcu od jakiegoś drugo planowego leszcza takiego liścia, że będzie się do końca kariery to za nim ciągnęło. Nie trawie gościa,. Straszny z niego buc.
Taa, w latach 90 jak się każdy naparzal, bił, obrażał, to jest że wspaniałe lata 90,że tacy silni faceci, że w ogóle było super, narzekanie że dzisiaj to gra chłopców z podstawówki, a jak się pojawia taki Joel który wnosi trochę zadymy to nagle pojazd po nim jak po śmieci. Rodman też był bucem, też był jak pijawka na dupie, ale jakoś nikt tu z obecnych nie czepia się tamtych czasach.
„a jak się pojawia taki Joel który wnosi trochę zadymy” HAHA Zadymy? Brakowało mu tylko żeby był ubrany w rurki i trzymał tęczową flagę. A ten palec w oko? Rodman by mu go urwał i wsadził wiesz gdzie.
Ale to nie rzecz w pochwalaniu bójek – były złe tak samo wtedy jak i są dziś. Chodzi o – trudno znaleźć najlepszs określenie – pasję w grze, twardość, nie odpuszcxanie na każdym kroku. Większość spotkań jest po prostu nudna i to mimo większej ilości zdobywanych punktów. Zawsze bardziej lubiłem ofensywny styl drużyn z Zachodu od defensywnego ekip ze Wschodu ale teraz jest za łatwo zdobywać punkty. Czy dzusiejsi gracze są aż tak skuteczni? Wątpię – po prostu nie mają przeciwnika. Kiedyś między zawodnikami było więcej rywalizacji – często graniczącej z agresją – dzisiaj wszyscy to dobrzy kumple którzy wpadli porzucać sobie do kosza. Nie wiem czy to do końca źle – ale jak się pamięta lata 90te i początek 2000 to dzisiejsze spotkania są w większości po prostu miałkie…
Wyniki są większe bo akcje są krótsze, jest więcej rzutów, jest szybsze tempo. Jestem chyba jednym z nielicznych gdzie jakoś nie tęsknię do tej klepaniny po 24 sekundy każda akcje, jak z lat 90tych, ładowanie się na siłę pod kosz, sztywny podział na pozycję, gdzie Center umiał rzucać najwyżej z odległości 1,5 metra od tablicy, że przytoczę tu przykład Dwighta obecnie, stary typ centra, bardzo go lubię, ale na tle dzisiejszej koszykówki wygląda mocno średnio, jego rola dzisiaj ogranicza się do postawienia zasłony i zebrania piłki, więcej grają z davisem bo ma rzut nawet z dystansu. Koszykówka się zmieniła a ludzie którzy bezustannie płaczą o latach 90tych niech sie przrzuca na VHS. Podobny styl do gry z tamtych czasów ma bądź mialo w dużym stopniu Utah, Memphis czy Orlando i w mojej opinii a każdy może ja miec to jest nudna i miałka gra, nic się nie dzieje. Odnośnie tych zadym. Jest w lidze gość który przypomina trochę lata 90. Pat Beverley. Pytanie do wszystkich, chcielibyście żeby pół ligi było jak Pat, czy gość was irytuje? To że zrobiła się miękka gra Panowie i Panie to wina ligi i kretynskich przepisów, politycznej poprawności że liga nie może eksponować przemocy i brudnej gry. Z jednej strony chroni to gwiazdy czytaj pieniądze z drugiej strony gwizdanie każdego kontaktu i sprowadzenie obrońcy do roli statysty bez możliwości wykonania jakiegoś ruchu sprawiła że mamy przewagę ataku nad obroną.