Kolejna noc ze środy na czwartek to kolejna porcja emocji z NBA. Aż 9 spotkań, z czego najciekawsze były te na końcu (czyli u nas – nad ranem). Zapraszam na Telegram!
New York Knicks (1-7) @ Detroit Pistons (4-5) 102-122- trio Drummond-Snell-Morris poprowadziło Tłoki do wygranej – każdy z nich zdobył powyżej 20 punktów, zaś Andre był nawet bliski triple double (27 pkt, 12 zb i 7 asyst)
- dla pokonanych dobrze grał Randle (20 pkt, skuteczność z gry i za 3 powyżej 50%), ale to nie wystarczyło
- gospodarze świetnie egzekwowali rzuty: zza łuku mieli 50% skuteczności, a całościowo z gry 55.7%; do tego zaliczyli aż 37 asyst oraz wygrali zbiórkę
- Bradley Beal nie miał dobrego dnia – rzucił co prawda 30 punktów, ale oddał aż 29 rzutów (oraz 1/12 za 3); 20 oczek i i 11 zbiórek dodał Bryant, ale dwóch graczy S5 Wizards (Bonga i Hachimura) nie zdobyło żadnych punktów
- Pacers w ataku byli zrównoważenie: 21 oczek dał Warren, 12 pkt i 13 as to dorobek Brodgona, zaś Sabonis mógł się pochwalić linijką 13 pkt, 17 zb, 7 as
- Wizards nie pomylili się ani razu z linii rzutów wolnych (19/19), ale gorzej rzucali z gry, przez co przegrali to spotkanie; gospodarze notowali dużo asyst (35) i dosyć spokojnie odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie
- Warriors bez Curry’ego, Russella, Thompsona, Greena i Looneya dzielnie postawili się Rockets, walcząc z nimi jak równy z równym przez 3 kwarty
- James Harden wrócił do swojej formy strzeleckiej – 36 pkt (6 trójek), do tego 13 asyst oraz, uwaga, 3 bloki i 3 przechwyty; dobrą pomoc dali mu: Capela (19 pkt, 16 zb, 6 bloków) czy Tucker (22 pkt, 11 zb) – ale tak naprawdę cała drużyna Rakiet dobrze tego dnia funkcjonowała
- dla przyjezdnych liderem był (z ławki) Burks – 28 pkt; double double miał Robinson III – do 15 pkt dodał 11 zb
- gospodarze świetnie rzucali z dystansu (21 trójek na 45 prób), dobrze dzielili się piłką (31 asyst) oraz lepiej blokowali; Dubs, mimo częstszego stawania na linii rzutów wolnych, byli mniej skuteczni i, mimo walki, przegrali po raz kolejny
- Trae Young zagrał słaby mecz (3/12 z gry, 0/8 za 3, 9 pkt), a jego Hawks przegrali wyraźnie z Bulls; liderem Jastrzębi był Parker (18 pkt)
- gości do zwycięstwa poprowadził Satoransky (27 pkt, 7 zb, 8 as), który przypomniał sobie, jak to wygrywał spotkania w czasie MŚ
- gospodarze tragicznie rzucali zza łuku (6/30, 20%) i popełniali dużo start (24), zaś Byki, mimo problemów na linii rzutów wolnych (66.7%) trafiali bardzo pewnie rzuty za 2, dzięki czemu zwyciężyli różnicą aż 20 oczek
- Paskal Siakam kontynuuje świetny początek sezonu – tej nocy poprowadził Dinozaury do wygranej, zdobywając 23 punkty i zbierając 13 piłek; świetni byli też Lowry (24 pkt) oraz Ibaka (21 oczek z ławki)
- liderami Kings byli Barnes (26 pkt), Hield (21 pkt), Fox (17 pkt, 9 as) oraz Bogdanovic (22 pkt) – ale poza tą czwórką mało kto dawał radę zapewniać punkty
- goście minimalnie wygrali zbiórkę, ale Raptors byli po prostu skuteczniejsi i dlatego wygrali
- w końcówce było gorąco: na 71 sekund do końca było tylko +4 dla Toronto, do tego na 17.4 sekundy, również przy +4, Siakam stracił piłkę; Kings nie wykorzystali jednak ani tej okazji, ani kolejnej chwilę później, gdy Anunoby spudłował dwa wolne – i to obrońcy tytułu wyszli zwycięsko z tego starcia
- Miśki zaskoczyły rewelacyjnie grającą na początku sezonu Minnesotę i dzięki świetnej dyspozycji w ataku wygrali
- liderami Grizzlies byli Brooks (31 pkt) oraz Morant (26 pkt); double double dodał Valanciunas (10 pkt, 14 zb)
- Wilki ciągnął do przodu duet Wiggins-Towns (odpowiednio: 30 pkt oraz 25 pkt i 13 zb), ale zabrakło im skuteczności z dystansu (razem mieli 6/19)
- całościowo gospodarze świetnie rzucali: 56.8% z gry, 52.2% za 3, 85.3% za 1; dzięki temu, nawet nieco większej liczbie strać, pewnie zwyciężyli
- zacięty mecz, w którym Magic wreszcie przekroczyli 100 zdobytych w meczu punktów – zaś w samej końcówce obie ekipy grały niemal jakby chciały przegrać
- Luka zanotował 27 pkt, miał też po 7 zbiórek i asyst, ale trafił tylko jedną trójkę na 7; Kristaps zanotował ledwie 10 oczek (4/14 z gry, 1/5 za 3)
- liderami przyjezdnych byli Gordon (23 pkt), Vucevic (19 pkt, 11 zb) oraz Isaac (13 pkt, 10 zb)
- obie ekipy miały problemy ze skutecznością (25% za 3 Magic, 42.9% z gry Mavs)
- w ostatniej minucie meczu zdobyto 0 punktów, Gordon zanotował 2 faule w ataku, Mavs też dwa razy stracili piłkę, Seth Curry, wprowadzony na boisko, by trafił wolne, gdy Magic, musieli faulować, przestrzelił oba, a Vucevic nie trafił trójki na zwycięstwo; w sumie statystyki obu ekip z tej minuty to: 0/1 z gry, 0/2 z wolnych, 4 straty
- bardzo ciekawie zapowiadające się starcie dwóch drużyn z czołówek konferencji nie zawiodło oczekiwań; Jazz mają po tym meczu 4-0 w spotkaniach rozgrywanych w Utah
- gospodarzy do wygranej prowadzili Mitchell (24 pkt), Gogdanovic (20 pkt) oraz Gobert (14 oczek i 16 zb) – chociaż swoje zrobili też Conley czy Ingles
- najwięcej rzutów dla Szóstek trafił Richardson – skończył mecz z 24 punktami na koncie; liderem punktowym był jednak Embiid, który aż 18 razy stawał na linii rzutów wolnych; wykorzystał 16 prób, a całościowo miał 27 pkt oraz 16 zbiórek
- Sixers bardzo często stawali na linii rzutów wolnych (34 próby), ale z gry nie rzucali najlepiej (41.3%); do tego przegrali zbiórkę, zaś Jazz, mimo problemów z wolnymi, z gry byli skuteczniejsi oraz mieli więcej rzutów, co dało im zwycięstwo
- na minutę i 51 sekund do końca, po celnym wolnym Harrisa, było tylko +2 dla Jazz; potem jednak bardzo ważną trójkę zaliczył Bogdanovic, a w końcówce wystarczająco dobrze bronili, aby utrzymać przewagę (ciekawostka: Mitchell to kolejny gracz, który tej nocy, w zaciętej końcówce, spudłował dwa wolne – jednak, tak jak w dwóch poprzednich przypadkach, nie zaważyło to na wyniku)
- miał to być hit (nawet bez Paula George’a), ale rangę spotkania osłabił brak Kawhi’ego Leonarda; jednak, nawet mimo takiego osłabienia Clippers, dostaliśmy bardzo dobry i zacięty mecz
- wielki tego dnia był Giannis – 38 pkt, 16 zb, 9 as, 2 bloki, 2 przechwyty, 14/18 za 1 oraz, uwaga, 4/7 za 3; dzielnie pomagali mu Hill (24 oczka z ławki) oraz Bledsoe (20 pkt), zaś double double zapisał na swoje konto Brook Lopez
- po 34 punkty dla pokonanych zdobył duet Williams-Harrell (który razem zaczynał w S5); Lou dodał do oczek 11 asyst, zaś Montrezl 13 zbiórek; 20 pkt i 10 zb dał Beverley – ale to tego dnia było za mało na Bucks
- obie ekipy często stawały na linii (razem rzucały 70 wolnych); i jedni, i drudzy mieli dokładnie tyle samo zbiórek (14 w ataku i 40 w obronie) oraz oddali po 98 prób z gry; Kozły częściej rzucały trójki i te kilka punktów z większej liczby trafień zza łuku przeważyły o wyniku meczu
- goście rzucali w ostatniej minucie 8 wolnych i trafili 6 z nich, czym zatrzymali pogoń Clippers – w tym meczu nie było „podwójnych pomyłek” w końcówce ;)
Działo się – chociaż nie mieliśmy w sumie żadnych game winnerów w ostatnich sekundach i żadnych dogrywek, co przy sporej liczby zaciętych spotkań jest dosyć nietypowe. Ale i tak było ciekawie. Jak oceniacie dzisiejszą noc? Który mecz najbardziej Wam się spodobał? Dajcie znać – i do następnego.
Drummond ma imponujący początek sezonu.
21,9 pkt/ 18,6 zb/ 3,1ast/ 2,2 blk. Jedyną jego bolączką są wolne.
Jest prawdziwą podkoszową bestią, ale walczy też o nowy kontrakt, więc zapierdala za dwóch ;)
7 asysty i blisko td? Nie nadużywajmy tego słowa..
W przypadku Drummonda blisko. ;)
Wkurzające i jak dla mnie lekceważące wobec kibiców jest nie wystawianie najlepszych graczy w takich meczach jak Bucks – Clippers. Przecież to dla kibiców w tym roku być może jedyna okazja by zobaczyć rywalizację Kawhi z Giannisem. A tu lipa – i w dodatku nie wiadomo dlaczego. NBA piwinna coś z tym zrobić bo będzie tracić kibiców.
Tylko, ze wtedy Kawhi obrazi sie na Clippers i co to bedzie? Jak wisdom kazdy terminator potrzebuje load management ;)
*jak wiadomo!
celowa asekuracja, wynikająca chyba z jakichś obietnic pomiędzy klubem a zawodnikiem, ciekawe że nie gra w ważnych meczach wysokiego ryzyka, najpierw Jazz na wyjeździe, teraz Bucks
jak na Terminatora to jakoś słabo, no ale dobrze, przynajmniej przegrali
Clippersi przegrali nieznacznie z jednym z faworytów Wschodu do finału. Grali bez Leonarda i Paula. Naprawdę wyglądają mocarnie i chyba nikt im w tym sezonie nie podskoczy.
Trochę niesprawiedliwie jedziecie po Kawhim. Jest początek sezonu, chcielibyście żeby złapał kontuzję? Jeżeli tak się dogadał z klubem to nam nic do tego. Zainwestowali w niego potężną kasę, więc nic dziwnego, że wolą dmuchać na zimne. W poprzednim sezonie taka taktyka zaowocowała misiem dla Toronto.
cynik wybacz, ale jakoś sobie nie przypominam żeby Jordan robił sobie wolne na mecze z najważniejszymi rywalami… Wyobrażasz sobie że nie chciałby zagrać przeciwko Magicowi gdy Lakers przyjeżdżali do Chicago? I Magic w podovnej sytuacji? Albo Bird czy Malone? Zrobiliby wszystko żeby zagrać i pokonać przeciwnika – a przy ówczesnych przepisach dużo łatwiej było złapać kontuzję. Dzisiejsze „gwiazdki” są rozkapryszone jak księżniczki i mają w nosie kibiców którzy płacą kupę kasy by ich oglądać. I to w starciach z najleuszymi rywalami… Dia mnie wyglą3to bardzo słabo.