Cześć! Jeden z naszych czytelników, Andrzej Gwarda, napisał artykuł dotyczący poprzednich rozgrywek w wykonaniu Denver Nuggets. Zwrócił się do nas z prośbą o jego opublikowanie – postanowiliśmy się zgodzić i dać mu szansę. Zapraszamy zatem, w imieniu autora, na rzeczony artykuł, uzupełniony zdjęciami dla lepszego odbioru całości (bo, jak wiadomo, sam tekst, choćby świetny, potrafi zmęczyć oczy). Miłego czytania.
Sensacja, objawienie, wielka niespodzianka – to tylko niektóre z określeń jakie padały pod adresem Denver Nuggets w zakończonym, 73. sezonie NBA. Biorąc jednak pod uwagę pewne rozwiązania i aspekty budowania drużyny w oparciu o silną strefę podkoszową, połączoną z skuteczną defensywą na obwodzie, kreowanie zjawiska sensacji nie do końca nas przekonuje. Po wnikliwej analizie wyników zespołu z ostatnich lat, wyglądało to bardziej na nieuchronny efekt dobrze prowadzonej organizacji. Z bilansem 54-28 w rundzie zasadniczej podopieczni Mike’a Malone’a przeszli przez ligę jak burza, rywalizując jak równy z równym z najsilniejszymi drużynami w lidze. W ostatecznym rozrachunku konferencji zachodniej (w sezonie zasadniczym), ustąpili jedynie ówczesnym mistrzom NBA – Golden State Warriors.
Niewątpliwie najjaśniejszym punktem w talii Malone’a był (i będzie) serbski olbrzym Nikola Jokić. Średnie na poziomie 20.1 pkt, 10.8 zbiórek oraz 7.3 asysty mówią same za siebie. Center był motorem napędowym drużyny przez cały sezon, z miejsca zyskując status All-Stara. Niesamowite umiejętności w ataku oraz obronie, zapewniły mu również miejsce w All-NBA First Team. Jak do tej pory wyczynu tego udało się dokonać tylko jednemu zawodnikowi Nuggets – Davidowi Thompsonowi (dwukrotnie w latach 1977-1978). I choć motorycznie zawodnik wyglądał bardzo kiepsko (i biorąc pod uwagę imponujące warunki fizyczne, to się raczej nie zmieni), to jednak praca pod koszem była istnym majstersztykiem. Co ciekawe, bardzo dużo akcji Nuggets przechodziło właśnie przez jego ręce, co w tym przypadku tylko dodawało pikanterii pod koszem rywali. Pojawia się zatem wątpliwość, czy era centrów, której apogeum obserwowaliśmy w latach 90-tych minionego stulecia, faktycznie minęła. Można sobie tylko zadać pytanie czy rozpoczynając współpracę z Jokiciem w 2015 roku, włodarze klubu zdawali sobie sprawę, jak bardzo zmieni się teraz (zaraz) oblicze zespołu. Chyba tak, ponieważ kolejne ruchy transferowe oraz zbilansowanie drużyny pomiędzy graczami doświadczonymi oraz perspektywicznymi, tylko to potwierdzały.
Solidnym uzupełnieniem centra byli w tym sezonie: doświadczony Paul Millsap (12.6, 7.2, 2.0), którego sylwetki nie trzeba nikomu przedstawiać oraz bardzo mocni obwodowi – Gary Harris (12.8, 2.8, 2.2) i Jamal Murray (18.2, 4.2, 4.8). Ten drugi przybył do stolicy stanu Kolorado rok po Jokiciu. W pierwszym sezonie gry dla Bryłek został wyróżniony NBA All-Rookie Second Team. W sezonie 2018/2019, wspólnie z wymienionym Harrisem, byli jednymi z najlepszych w lidze zawodników operujących zagraniami tzw. Handoff (zakończenie akcji po przekazaniu piłki z wykorzystaniem zasłony). Kluczem do świetnego wyniku, osiągniętego przez Bryłki, były ponadto, bez wątpienia, dobra defensywa i bardzo szeroka ławka rezerwowych. W talii Malone’a istotne znaczenie dla całej organizacji mieli rezerwowi: Malik Beasley oraz Monte Morris, wyróżniający się bardzo dużą skutecznością rzutową zza łuku, a także solidnym wsparciem punktowym, notując średnie powyżej 10 oczek na mecz. Mając takich zmienników i wspomnianą wcześniej silną defensywę, można odnieść wrażenie, że wynik zespołu nie jest żadną niespodzianką (choć biorąc pod uwagę przedsezonowe oczekiwania – raczej jest).
Przechodząc luźno do fazy play-off nadmienić należy, że sporo zdrowia zostawiły Bryłki na parkietach w Kolorado, Teksasie i Oregonie. Pomimo, że drugi zespół konferencji zachodniej dotarł „zaledwie” do drugiej rundy, to w łącznym rozrachunku rozegrał aż 14 meczów. Wyrównanych meczów. Wracając do rywalizacji z Portland, nie sposób zapomnieć o widocznych dolegliwościach Murraya (pomimo rewelacyjnych game 3 i 4) i nieco osamotnionego Jokicia. Inną sprawą jest, że Lillard i spółka podeszli do rywalizacji niezwykle skoncentrowani (Nuggets mimo wszystko wyrzucili za burtę Spurs), jak również mieli w nogach mniej wybieganych minut. Niemniej jednak sezon 2018/2019 zdecydowanie należy zapisać jako jeden z najlepszych w historii drużyny z Denver.
Prognozując wynik drużyny w nadchodzącym sezonie trzeba pamiętać o tym, że trzon składu nie uległ znaczącym zmianom. Zestawiając ich ruchy transferowe z takimi teamami jak Lakers, Clippers czy Nets, można stwierdzić, że praktycznie przeszli na spokojnie obok całego zamieszania. Oczywiście pozyskanie Jeramiego Granta za pierwszorundowy pick 2020 traktować należy w kategoriach solidnego wzmocnienia. Zwłaszcza, że były skrzydłowy OKC pochwalić się może średnimi na poziomie 13 oczek na mecz oraz 39% skutecznością zza łuku (sezon 2018/2019). Atutem jest również jego wciąż młody wiek (25 lat), co niejako wpisuje się w filozofię budowania składu wokół młodych wilków. Ponadto wykorzystano opcję w kontrakcie Millsapa, dając weteranowi jeszcze przynajmniej rok gry w Kolorado. Nie łudźmy się jednak, jest to raczej jego ostatni sezon w barwach Bryłek. Ponadto, pokładając duże (wielkie) nadzieje w talencie Jamala Murraya, zaoferowano mu maksymalny kontrakt (170 mln/5 lat gry), na co młodzian przystał bez chwili wahania. Nie brakuje głosów, że kwota ta nie odzwierciedla rzeczywistych umiejętności gracza, a wręcz, że była złą decyzją włodarzy Nuggets. Dajmy jednak chłopakowi szansę zarobić szmal, który postawiono na jego karierę. My aż ostrzymy sobie pazurki na przyszłosezonowe pick and rolle z Nikolą, które rozgrzewały Pepsi Center niemal co mecz. Przyzwoitość nakazuje również wspomnieć, że skład Nuggets opuścili Trey Lyles, Isaiah Thomas, Tyler Lydon oraz Brandon Goodwin. Ci panowie nie wyszarpali jednak sobie miejsca na parkiecie, przez co ich nieobecność nie powinna wpłynąć na obraz gry Bryłek.
Ciekawym będzie również jak rozwinie się talent Michaela Portera Jr. (i czy w ogóle), który, z uwagi na kontuzję pleców, stracił cały poprzedni sezon. Jego forma jest wciąż wielką niewiadomą i, choć życie pokazało, że długa przerwa w grze prawie zawsze odciska swoje piętno na zawodniku, to jednak niemożliwe (podobno) nie istnieje. Osobiście, uważam, że miejsce Nuggets w tabeli Zachodu w przyszłym sezonie wahać się będzie między pozycją 3. a 6. ale niewykluczone, że Bryłki ponownie natrą na najwyższe lokaty. Czuję w powietrzu, że Malone ma jeszcze inne ciekawe koncepcje na nadchodzący sezon.
Andrzej Gwarda
I jak Wam się podobał tekst Andrzeja? Koniecznie dajcie znać! Kto wie, może, jeśli jego styl przypadnie Wam do gustu, to zdecyduje się częściej nam coś wysyłać – a może nawet zechce dołączyć do Redakcji. Zatem jeszcze raz prosimy, byście wyrazili swoją opinię. Trzymajcie się – i do następnego!
Bardzo dobrze skonstruowany, merytoryczny i ogólnie porządny felieton. Nuggets 18/19 w pigułce.
Przyjemnie sie czyta, dobra robota.
Bardzo dobry artykuł. Powodzenia w następnych pracach ;>