Hawks (4-8) @ CLIPPERS (8-5) 101 – 150
- w dawnych czasach i podczas transmisji w TV powiedziano by nam : prosimy nie regulować odbiorników, Clippers naprawdę wrzucili 150 pkt
- w każdej z kwart LAC powiększali przewagę na rywalem, a najmniej w jednej zdobyli 31 pkt. Przed przerwą mieli na koncie 74 oczka
- Paul George znów pokazał, że jest głodny gry i przy absencji Kawhia Leonarda prowadził ofensywnę gospodarzy z 37 pkt i 6×3 pkt
- Lou Williams dorzucił 27 oczek, znów będąc bardzo efektywnym po wejściu z ławki
- Clippers trafili 17. trójek przy tylko 6. Hawks
- Trae Young tym razem zaliczył występ z 20 pkt , miał skuteczność 4/16 z gry
BLAZERS (5-8) @ Spurs (5-8) 121 – 116
- trwa fatalna seria Ostróg, gospodarze spotkania przegrali pierwszą kwartę aż 23-41 i w efekcie cały mecz. Seria porażek wzrosła do pięciu
- Gregg Popovich wyleciał z boiska podczas trzeciej odsłony meczu i w dalszej fazie spotkania zastępował go Tim Duncan
- ani Popovich , ani Duncan nie znaleźli recepty na występ CJ McColluma (32 pkt i 6×3 pkt). Blazers nie zatrzymała też słaba skuteczność Damiana Lillarda (22 pkt i 4/19 z gry)
- Hassan Whiteside zakończył mecz z kolejnym dubletem, tym razem zawodnik zaliczył 21 pkt i 12 zb
- tak jak w wyżej opisanym spotkaniu, kluczem do zwycięstwa drużyny okazała się skuteczność rzutów z dystansu. Blazers wrzucili 13 trójek , Spurs tylko 5
- 30 pkt i 13 zb zanotował były gracz Blazers, LaMarcus Aldridge
- dziś testy medyczne w Portland ma przechodzić Carmelo Anthony
Raptors (8-4) @ MAVERICKS (7-5) 102 – 110
- świetnie dysponowani Norman Powell (6×3 pkt i 26 pkt) i Fred VanVleet (24 pkt) prowadzili atak Mistrzów w pierwszej połowie, wygranej przez gości 7-punktami
- drugą połowę przejął już Luka Doncić (25 pkt – 15 zb – 7 as) i przy jego prowadzeniu gry Mavs dyktowali tempo meczu
- po przerwie ekipa Ricka Carlisle poprawiła defensywę, a Raps w trzeciej kwarcie zdobyli tylko 17 pkt
- gorzej dysponowany tym razem okazał się Pascal Siakam, autor 15 pkt (6/24 z gry i w tym 2/10 za trzy)
- Doncića udanie wspierał Kristaps Porzingis, zdobywca 20 pkt przy 15 zb
- Mavs wygrali zbiórkę, 55-42
ROCKETS (10-3) @ T’Wolves (7-5) 125 – 106
- James Harden nie zwalnia tempa, tym razem zanotował 36 punktów w pierwszej połowie, a łącznie 49
- na dorobek Brodacza przypadło 8 celnych trójek
- warto podkreślić, iż Rockets wygrali bez odpoczywających Russella Westbrooka i Clinta Capeli
- drugi z rzędu mecz z 20 pkt zaliczył Ben McLemore
- Rockets trafili 19 trójek przy 12. Wolves
- Wilki grające znów bez Andrew Wigginsa mieli najlepszego strzelca w osobie Karla Anthony’ego Townsa (27 pkt i 15 zb)
Pelicans (3-9) @ HEAT (9-3) 94 – 109
- w kolejnym meczu Heat obronili własny parkiet, wygrywając 5. mecz z rzędu w Miami
- atak teamu z Florydy znów napędzał świetny Kendrick Nunn, autor 22 pkt
- świetnie pod koszami radził sobie Bam Adebayo, z dubletem w postaci 18 pkt i 14 zb
- wszechstronnością popisywał się Jimmy Butler, 16 pkt – 13 as – 8 zb
- Heat zagrali na 54% skuteczności z gry przy 45% gości
- Pels znów osłabieni brakiem Balla, Ingrama i Harta. Znów pauzował Redick
- 27 pkt przy 6. celnych trójkach zaliczył Nickeil Alexander Walker
HORNETS (6-7) @ Knicks (3-10) 103 – 102
- Knicks już byli w ogrodzie, już witali się z 4. wygraną i do piłki doszedł Devonte’ Graham. Hornets i Graham (9/16 za trzy) trafili 17stą trójkę na 2 sek przed końcem meczu i w drugą noc z rzędu wyrwali zwycięstwo game winnerem
- Graham z 29. punktami i PJ Washington z 19 pkt okazali się najlepszymi strzelcami gości
- 22 pkt zanotował rookie RJ Barrett, 16 pkt i 12 zb dołożył drugoroczniak Mitchell Robinson
BUCKS (9-3) @ Pacers (7-6) 102 – 83
- w meczu bez historii – prowadzeni przez Giannisa – Bucks łatwo wygrali w Indianie. Pacers w pierwszej połowie rzucili tylko 36 pkt
- miejscowi zagrali bez odpoczywającego Malcolma Brogdona
- Giannis zanotował 26 pkt – 13 zb – 6 as
- Pacers mimo, że u siebie, rzucali na poziomie 32% skuteczności z gry (najniższa tej nocy)
- powrót Mylesa Turnera też nie wpłynął na wynik meczu
NETS (5-7) @ Bulls (4-9) 117 – 111
- oglądanie tego spotkania było swego rodzaju katorgą dla oczu, mimo wszystko zdecydowałem się wytrwać w mękach ;-)
- w pierwszej odsłonie Nets wyglądali świetnie, znakomicie układali grę i nie mieli problemów z organizacją ataku pod nieobecność Kyriego Irvinga
- gorzej Bulls; myślę, że 9 strat w pierwszych 12. minutach mówi samo za siebie. Były to straty mocno juniorskie, zawodnicy łapali piłkę na linii bocznej lub nie potrafili złapać prostej piłki (i ta lądowała na oucie)
- Spencer Dinwiddie w całym meczu zapracował na 24 pkt i praktycznie poza drugą kwartą udanie prowadził grę osłabionych Nets
- Nets mieli przewagę pod obręczami dzięki postawie Jarretta Allena (11 pkt i 7 zb), ale tylko w pierwszej kwarcie
- Kenny Atkinson zbyt lekko potraktował rywala, w szeregi jego drużyny wkradło się rozprężenie i od drugiej odsłony oglądaliśmy inny mecz. Nonszalancko grający DeAndre Jordan oraz forsowanie dystansowych rzutów przez Nets podczas drugiego kontaktu z piłką szybko odbiły się na wyniku
- Bulls znaleźli piątkę, która przywróciła ich do życia; Wendell Carter Jr już przed przerwą miał 10 pkt i zb (popisał się też efektownym wsadem). Coby White próbował na siłę swoich dystansowych rzutów, ale ostatecznie spisał się w obronie (7 pkt, 7 zb i 2 przech) i wraz z Carterem Jr rozpoczął pogoń za rywalem. Z dobrej strony zaprezentował się Chandler Hutchison (11 pkt), który udanie penetrował pod kosz i łapał kolejne faule rywali
- oglądając Bulls widać było, że mimo zamysłu grania szeroko i prób zdobywania punktów z dystansu, te pomysły im nie leżą. Brakuje odpowiednich wykonawców (np. Denzel Valentine) . Tacy gracze jak Thad Young, wspomniany Hutchison czy Kris Dunn nie są wybornymi strzelcami i ich próby były dalekie od celu (ledwo łapały obręcz czy nie dolatywały)
- słabo też wygląda gra Zacha LaVine’a (36 pkt), który indywidualnymi akcjami nie organizuje ataku Chicago, nie zachęca do gry swoich kolegów czy momentami ich nawet nie widzi. Ot takie wezmę piłkę , chwilę pokozłuję i oddam rzut przy asyście obrońcy. Zdecydowanie lepiej wyglądali Bulls w drugiej odsłonie, grając bez niego i szybko dzieląc się piłką
- 37 – 20 kwarta wygrana przez Bulls była chyba najlepszymi ich 12.stoma minutami w tych rozgrywkach. Nets przez blisko 6 minut zostawali bez punktów, ich atak był dość czytelny, a wysoka obrona Chicago odcinała możliwość trafiania z dystansu
- po przerwie oglądaliśmy poprawianą organizację obrony od strony Nets. Goście wykorzystywali słabości rywala i bardzo nierówną, falową grę gospodarzy
- trójki Harrisa, Pinsona, Shumperta czy Temple’a obudziły atak brooklynczyków. Dobrą zmianę dał żywiołowo reagujący podkoszowy – Nick Claxton
- wąska ławka Bulls i 35% skuteczność z gry nie znajdowały odpowiedzi na bardziej zmobilizowanych rywali. Dunn , Arcidiacono czy White grzeszyli nieskutecznością. Poprawiona obrona Nets nie dawała już miejsca na skuteczne dobitki Cartera Jr (18 pkt i 14 zb oraz 6. fauli)
- nadal obserujemy nienależycie wykorzystywanego Lauriego Markkanena, który błąka się się po obwodzie i znajduje sobie miejsca w ataku Bulls. Fin miał parę udanych akcji, ale 16 pkt i 10 zb to za mało jak oczekiwania względem jego osoby. Jego trójka w ostatnich sekundach zbliżyła Bulls do wyniku 111-113, ale nie odwróciła już wygranej na korzyść Nets
A gdzie jest napisane o wydrukowaniu meczu Spurs Blazers. Nawet chelenge nie pomógł. Wszystko zamiecione pod dywan.
Jednak Bulls to samo co w ostatnich latach , a wielu typowało ze moga o 8 powalczyć .