Aż 11 spotkań tej nocy! Bez zbędnego przedłużania zapraszam na Telegram, bo na parkietach NBA bardzo dużo się działo!
San Antonio Spurs (5-10) @ Washington Wizards (4-8) 132-138- świetny mecz rozegrał Bradley Beal (33 pkt), dobre wsparcie z ławki dali mu też Bertans i Smith (obaj mieli po 21 oczek)
- Ostrogi ciągnęli DeRozan (31 pkt) i Forbes (19 pkt, 7 as) oraz z ławki Gay (18 pkt); słabszą noc, mimo double-double na koncie, zaliczył Aldridge (12 pkt, 10 zb, 6/15 z gry)
- obie drużyny trafiały na dobrej skuteczności (co pokazuje wysoki wynik) – ale Spurs robili to przede wszystkim spod kosza, zaś Wizards byli zabójczy na dystansie (60%), co przesądziło o ich wygranej (mimo przegranej zbiórki, większej liczbie strat i rzadszym stawaniu na linii rzutów wolnych)
- ZROBIŁ TO! Ben Simmons trafił po raz pierwszy z dystansu w karierze! Poniżej macie wideo:
- duet Simmons-Embiid zaprowadził Szóstki do wygranej w tym zaciętym spotkaniu: Ben miał 18 pkt i 13 asyst, zaś JoJo 23 oczka i 12 zbiórek
- liderem pokonanych był Morris Sr. (22 pkt, 12 zb), który wdał się też w sprzeczkę z Embiidem (tym razem nie było jednak bójki z udziałem Joela – skończyło się na podwójnym technicznym i Flagrant 1 dla Morrisa)
- gospodarze wygrali to spotkanie dzięki częstszemu stawaniu na linii rzutów wolnych oraz mniejszej liczbie strat (skuteczności z gry, za 3 i za 1 mieli gorsze, ale dzięki większej liczbie prób to oni wyszli z tego starcia zwycięsko
- w samej końcówce ekipa z Philly lepiej egzekwowała swoje akcje (trafiali Embiid i Scott za 3 czy Harris spod kosza z faulem), a także była skoncentrowana na linii (7/8 z wolnych w ostatniej minucie) – dzięki czemu Szóstki nadal są bez porażki u siebie
- Raptors wciąż niepokonani w domu, a Magic wciąż bez zwycięstwa na wyjeździe
- kontuzji w trakcie spotkania doznali dwaj liderzy gości: Vucevic i Gordon
- Mistrzów do wygranej poprowadził VanVleet (24 pkt), dzielnie wspierany przez Siakama (18 pkt, 11 zb) oraz, z ławki, Bouchera (14 pkt, 11 zb) i Davisa (19 pkt)
- dla osłabionej drużyny z Florydy najlepiej grał Fournier (21 pkt), a double-double zaliczył Jonathan Isaac (16 pkt, 13 zb)
- Magicy mieli problemy z trafianiem do kosza niemal z każdej pozycji (za 2, za 3, za 1), przez co Raptors dosyć spokojnie wygrali ten mecz
- duet Giannis-Bledsoe był tego dnia nie do zatrzymania: pierwszy miał 33 pkt i 11 zb, drugi 28 pkt
- Jastrzębie ciąglęli Hunter (27 pkt, 11 zb) oraz Young (25 pkt), ale to nie wystarczyło
- mimo większej liczbie strat (i mniejszej liczbie oddanych rzutów), Kozły były bardzo skutecznej za 2, co pozwoliło im odskoczyć w trzecie kwarcie (wygranej 38-22)
- szalony atak Atlanty w Q4 (44 pkt) nic nie dał, bo Bucks odpowiadali własnymi trafieniami (sami w ostatnich 12 minutach zdobyli 39 pkt)
- Heat to kolejna ekipa, która jeszcze w domu nie przegrała – i dzisiaj w nocy tę serię podtrzymali
- trio Robinson-Herro-Butler zaaplikowało odpowiednio 29, 22 i 21 punktów; ten pierwszy zrobił to, trafiając w pierwszej połowie 8 trójek, w tym 7 w Q2, czym pobił rekordy organizacji co do trójek tak w kwarcie, jak i w połowie
- pokonanych próbował ciągnąć Love (25 pkt, 13 zb), ale to nie wystarczyło
- gospodarze, mimo oddania 9 rzutów z gry mniej, trafiali za 2 i za 3 na więcej niż 50%, co w połączeniu z wykonywaniem o 15 wolnych mniej dało im dosyć spokojną wygraną
- Nets bez Irvinga również potrafią grać – Prince i Dinwiddie zdobyli po 20 pkt, a bardzo solidne double-double miał Allen (22 pkt, 17 pkt)
- liderem pokonanych był Rozier: 18 oczek, lecz przy skuteczności 5/14 z gry; Graham dodał 17 pkt, ale on z kolei miał skuteczność 5/16
- jedni i drudzy mieli problemy z trafianiem, jednak, dzięki wygranej zbiórce oraz lepszej skuteczności za 2 i za 1 to Siatki wyszły z tej batalii zwycięsko
- Luka ponownie nas zachwycił – tej nocy najpierw zdobył w Q1 więcej punktów niż cały zespół Warriors (22-16); dołożył do tego 5 asyst i zbiórek; w całym meczu zaś zanotował 35 oczek, 11 asyst i 10 zb (kolejne triple-double, jakżeby inaczej), do tego trafiał na ponad 50% za 2 i za 3; wszystko to zrobił, będąc na parkiecie 25 minut i 30 sekund, co jest najkrótszym czasem w historii w przypadku TD z 30+ punktami
- 20 oczek dodał Mavs Hardaway Jr., zaś double-double miał Porzingis (14 pkt, 10 zb)
- Dubs grali w ośmiu (Green, Russell i Evans nie grali przez kontuzje), zaś najwięcej punktów zdobył dla nich Paschall (22)
- niesamowicie jednostronny mecz – goście trafili mniej niż 40% wszystkich prób oraz mniej niż 30% zza łuku, zaś Mavs w obu tych aspektach byli powyżej 55%; lepiej też wykonywali rzuty wolne – kompletne dominacja, co widać po wyniku
- Derrick Rose znów w Chicago, znów dostaje owacje – ale czy kogoś to dziwi? Mnie nie.
- Byki do wygranej poprowadził, będący w tym sezonie nieco w cieniu, Markkanen (24 pkt); double-double zanotowali Carter Jr. i Harrison (odpowiednio 12 pkt i 15 zb oraz 15 pkt i 11 zb)
- dla Tłoków najwięcej oczek dał właśnie Rose (18), o dwa mniej dodał Griffin, zaś Wood z ławki zanotował Wood (12 pkt, 10 zb)
- Pistons tragicznie rzucali z dystansu (24.2%) oraz ogólnie z gry (33.7%), a Bulls byli bardzo skuteczni (51.9% za 3) oraz oddali więcej rzutów, dzięki czemu nie mieli problemów z wygraniej tego meczu
- duet Bogdanovic-Mitchell to było za dużo dla Wilków: Bojan miał 30 pkt, zaś Donovan 26; do tego double-double zaliczył Gobert: 12 pkt i 15 zb
- liderem gospodarzy był Wiggins – 22 pkt, ale tylko 1/10 za 3; Towns miał „jedynie” 14 pkt oraz 12 zbiórek
- Minnesota bardzo słabo dzieliła się piłką (tylko 13 asyst), do tego katastrofalnie było u nich z wolnymi (52.4%, to mniej, niż skuteczność Shaqa za 1 w karierze); Jazz może nie zachwycali, ale po prostu lepiej egzekwowali rzuty
- tym razem ofensywnym liderem spotkania był Jokic – miał 27 pkt i 12 zbiórek; drugim najlepszym strzelcem Nuggets był Barton z 15 oczkami
- Rakiety miały duet Harden-Westbrook: ten pierwszy zdobył 27 pkt, drugi 25; 12 oczek i aż 21 zbiórek dorzucił Capela
- jedni i drudzy mieli problemy z trójkami (poniżej 35% skuteczności), do tego gospodarze mieli tylko 53.5% z linii (tak, to też jest mniej niż skuteczność Shaqa) – ale za to wygrali na tablicach (15-9 w ofensywnych zbiórkach) oraz mieli o 6 strat mniej, co całościowo przełożyło się na 18 rzutów więcej
- w czwartej kwarcie Nuggets utrzymywali bezpieczną przewagę, która nie spadała poniżej 8 punktów, a przez większość czasu utrzymywała się na 10-12 oczkach; Rockets nie potrafili się zbliżyć i to drużyna z Kolorado odniosła kolejną wygraną
- chciałoby się powiedzieć: najlepsze zostało na koniec; to zdecydowanie było najciekawsze spotkanie tej nocy – mieliśmy i efektowne wsady, i grę w obronie, i zaciętą końcówkę z wielkimi rzutami
- pierwszy wspólny mecz Kawhi’ego i George’a w Clippers
- Celtics zaczęli tragicznie z dystansu, ale byli w stanie utrzymywać się w grze; przez niemal cały mecz wynik oscylował wokół remisu – aż w czwartej kwarcie, na 6 minut do końca, Celtowie wyszli na +10
- po chwili jednak 8 punktów z rzędu zdobyli Clippers; goście znów odskoczyli, ale na 3:16 do końca spotkania zagranie dnia zanotował Leonard, zmniejszając straty do 4 punktów
- w ostatniej minucie, przy prowadzeniu Celtics dwoma punktami, po niecelnym rzucie Walkera, Kawhi podał do Lou, który trafił trójkę w kontrze na 31.7 sekundy do końca, wyprowadzając swój zespół na +1 (a po chwili, po jego dwóch wolnych, było +3)
- odpowiedź Celtów była jednak wielka – Jayson Tatum, proszę państwa:
- Kawhi następnie nie trafił rzutu równo z syreną na zwycięstwo, co oznaczało DOGRYWKĘ
- w niej punktowanie rozpoczął Tatum, ale odpowiedzieli Beverley i George; na 43.9 sekundy do końca prowadzili 5 punktami, ale wsad Tatuma i przechwyt Smarta na 18.5 sekundy dały Celtom szansę na remis i kolejną dogrywkę; zobaczcie tylko na to zagranie obronne:
- Tatum oddał dziki rzut ponad Leonardem, który jednak nie znalazł drogi do kosza; Celtowie zabrali piłkę, a Walker został sfaulowany na 1.6 sekundy do końca – co ciekawe, Clippers nie byli jeszcze wówczas ponad limitem
- piłka po wznowieniu z boku trafia w rogu do Kemby, który… zobaczcie sami:
- Kawhi blokuje Walkera i Clippers wygrywają ten niesamowity thriller
- nieco cyferek: Tatum 30 pkt, George 25 pkt, Leonard 17 pkt, Beverley 14 pkt, 7 asyst i 16 (!) zbiórek
- goście nie zachwycali z dystansu (26.7%), ale za to lepiej zbierali w ataku i rzadziej tracili piłkę, dzięki czemu mieli o 11 rzutów z gry więcej – co pozwoliło im się utrzymać w grze; Clippers jednak byli po prostu skuteczniejsi, a w końcówce świetnie znajdowali się na wolnych pozycjach i wykorzystywali okazje
Ależ to była noc! Który mecz najbardziej przypadł Wam do gustu? Która „linijka” najbardziej Was zachwyciła? Które zagranie jest waszym numerem 1? Dajcie znać – i do następnego.
Ciekawa noc w NBA.
Po pierwsze wg. mnie najlepszy jak na razie mecz w sezonie Clippers-Celtics. Widać, że obu ekipom zależało. To był prawie poziom PO. Przez długie fragmenty fenomenalna obrona z obu stron. Na końcu trochę się pogubili sędziowie i sądzę, że Celtics w Bostonie, by ten mecz wygrali. Celtics tym meczem definitywnie potwierdzili, że są jednym z kandydatów do grania o Finał NBA. Bez Haywarda i przy bardzo słabym dniu Kemby grali z Clippers jak równy z równym, ograniczyli Leonarda. Z drugiej strony Clippers mają trochę do poprawy w ofensywie, ale to jest łatwiejsze do zrobienia, niż poprawa defensywy.
Po drugie Nuggets pokazali Rakietom miejsce w szeregu. Tak, jak pisałem że przy poziomie zbliżonym do PO Borodacz może być spokojnie ograniczony i tak się stało poprzez odpowiednie rozwiązania taktyczne Malone’a. Harden był stale podwajany przez porządnych obrońców i Rakiety momentami nie wiedziały, co grać. Gdyby nie niefrasobliwość w ofensywie to Nuggets mogli zdemolować Rakiety. Nuggets muszą popracować nad tym, jak grają ofensywnie, bo momentami się gubią, ale przy większej koncentracji to mogą być ekipą, która może ograć każdego na Zachodzie.
Po trzecie Jazz sprowadzili do parteru Wilki. Defensywa Jazz jest przerażająca. Gobert przykrył czapką Townsa. Obwód Wilków jest natomiast za słaby, by poradzić sobie z defensywą obwodu Jazz. Jeśli tylko Conley wkomponuje się w bycie 2/3 opcją w ataku Jazz, co zawsze zajmuje zawodnikowi, który grał wcześniej jako lider, trochę czasu, to biorąc pod uwagę, że Jazz gra na razie najlepszą defensywę w NBA to ta ekipa może zrobić komuś przykrą niespodziankę w PO. Natomiast Wilki powinny myśleć o handlowaniu, bo potrzebują zdecydowanie wzmocnić obwód, bo inaczej to znów będą mieli sezon do zapomnienia. Być może powinni próbować handlować z Wojownikami i wyciągnąć Russela, chociaż ten trochę za bardzo łapie kontuzje w tym sezonie, ale są też inne ekipy, od których będzie można wyciągnąć robiącego różnicę PG.
Lubię poczytać takie dodatkowe wnioski jako komentarz. Nie oglądam ligi z braku czasu / mozliwości więc to moje główne źródło wiedzy odnośnie formy zespołów. Dzięki :)
Takie mecze jak BC z LAC to aż chce się oglądać. Dobra obrona + dramaturgia. Byłem przekonany, że Celtowie jednak wygrają, ale niektóre akcje były siłowane. Zwłaszcza Smarta. Albo pchał się pod kosz, albo ceglił za 3. Zawiódł Kemba, ale z drugiej strony Leonard też nie grał jakiegoś wybitnego meczu. Co do akcji Tatuma, to gdyby sędzia się uparł to mógłby mu odgwizdać faul, bo było tam odepchnięcie PG. Pewnie uznał, że PG upadł zbyt teatralnie.
Co mi się nie podoba, to jak zwykle kosmiczne zdobycze punktowe. Szkoda, bo oglądanie takich meczów jak LAC – BC raz na kilka kolejek wcale mnie nie bawi.