Ubiegłej nocy nie mieliśmy dużo spotkań, jednak obfitowały one w sporo emocji. Mieliśmy batalie na szczycie w Milwaukee oraz Los Angeles, a oprócz tego dwa inne mecze, równie ciekawe, w Atlancie i San Antonio.
Utah Jazz (17-11) – Atlanta Hawks (6-23) 111:106
Szósta z rzędu porażka Jastrzębi i już 23. w sezonie. Z kolei Jazzmani wygrali po raz czwarty w serii i z bilansem 17-11 okupują 6. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. Ta sztuka udała im się bez Michaela Conleya, który znowu pauzuje przez kontuzję ścięgna w lewym udzie. Była to swoista batalia młodych strzelców, Donovana Mitchela (30pts, 5reb, 5as) oraz Trae’a Young’a (30pts, 5reb, 8as), jednak to ten pierwszy rzucał na zdecydowanie lepszym procencie – 54,5% Mitchella i 32% Younga. Jazzmani rządzili na tablicach, w tym aspekcie wygrali 53:40. Duża w tym zasługa oczywiście Rudy’ego Goberta, który zanotował dublet w postaci 20 punktów i 13 zbiórek, a oprócz tego zablokował 3 rzuty. To on popisał się kluczową zbiórką w ofensywie, którą zakończył efektownym wsadem na 40 sekund przed końcem Q4.
Los Angeles Lakers (24-5) – Milwaukee Bucks (25-4) 104:111
Dwie obecnie najlepsze ekipy w NBA spotkały się w Milwaukee i z pewnością nie zawiodły oczekiwań fanów najlepszej koszykarskiej ligi świata. W jednej z pierwszych akcji meczu, Giannis zablokował LeBrona i już wtedy było widać jak zaciekłe będzie to spotkanie. Grek trafił dziś 5-krotnie z dystansu, co jest dla niego najlepszym wynikiem w karierze. Potrzebował do tego zaledwie 8 prób! W całym meczu zdobył 34 punkty, 11 zbiórek i 7 asyst. W drugiej kwarcie Lakers przegrywali 20-stoma oczkami, ale LeBron nie chciał tak łatwo oddać tego spotkania i był prawdziwym generałem na boisku. Zanotował kolejne triple-double w tym roku, zdobywając 21 punktów, 12 zbiórek oraz 11 asyst. 7 trójek odpalił Danny Green, a Anthony Davis rzucił aż 36 oczek (11-25 FG, 14/17 FT). Na „jedynce” w Bucks, pod nieobecność Erica Bledsoe przez większość czasu grał George Hill, autor 21 punktów. Jednak to właśnie wyżej wspomniany LeBron James popełnił kluczowy błąd w ostatniej minucie meczu i to Bucks legitymują się najlepszym bilansem w lidze.
Brooklyn Nets (15-13) – San Antonio Spurs (11-16) 105:118
Dinwiddie vs Mills show. Pod nieobecność Irvinga, w ekipie Siatek liderem jest bez dwóch zdań Spencer Dinwiddie, którzy w poprzednim sezonie, mimo świetnych występów był raczej w cieniu D’Angelo Russella. Wczorajszej nocy zdobył 41 punktów (14/29 FG) i dodał do tego 5 asyst. Dla Nets dobre zawody zagrał również Jarret Allen, autor dubletu w postaci 19 punktów, 13 zbiórek, do których dołożył 6 asyst. W Ekipie gospodarzy z ławki brylował Patty Mills, który zdobył 27 punktów (7/10 3PT), a wtórował mu LaMarcus Aldridge (20pts 10reb). Goście przegrali głównie dzięki słabej skuteczności, przede wszystkim z dystansu, gdzie nie dobili nawet do 20%.
Houston Rockets (19-9) – Los Angeles Clippers (21-9) 122:117
Drugie ze spotkań na szczycie z poprzedniej nocy. 40 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst Westbrooka, który tym razem przejął spotkanie. Harden tej nocy mu wtórował, ale mimo tego zdobył 28 punktów i 10 asyst. Od początku to Clippers narzucili tempo, w pewnym momencie wygrywali nawet 17-stoma punktami, jednak w trzeciej kwarcie Rakiety odpaliły misję powrotną, która zakończyła się sukcesem! Lou Williams został w 4-tej kwarcie wyrzucony z parkietu za dyskusję z sędziami i od tamtego momentu ekipa gospodarzy grała słabiej. Nie pomogły 34 punkty Paula George’a, oraz 25 oczek Leonarda. Na 6 minut do końca meczu Clippers odrobili 8-punktową stratę i nawet wyszli na prowadzenie, a duża w tym zasługa heroicznych rzutów Paula George’a (6/12 3PT). W końcówce nerwy poniosły również Patricka Beverleya, który wyleciał z boiska za niesportowe zachowanie. Niezwykle ważne zwycięstwo dla podopiecznych Mike’a D’Antoniego.
Warty odnotowania genialy wystep KCP w LAL oraz słaba postawa Caruso. W bucks klasa sama dla siebie G.Hill i B.Lopez. No i Antek jest MVP po prostu, najlepszy gracz najlepszej druzyny.
Houston – LAC był ekstra, zdeterminowany Westbrook to gwarancja dobrej zabawy typu rollercoster. GENIALNY- kretyn – Genialny- jezdziec bez głowy. Można go nie lubic, ale trzeba mu przyznac, ze daje to co najwazniejsze EMOCJE
na mecz LAL – MIL wstałem, obejrzałem i tak jakoś czuje jednak nie dosyt. Oczywiście gratuluje wygranej, bo uwielbiam Giannisa, ale widać było praktycznie przez cały mecz, że Lakersi to tak chyba jednak zostali w szatni a już ostatnie 1:30 meczu i bodajże dwie straty LBJ-a to tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Ławka Lakers wrzuciła… 4pkt, LBJ niby triple double, Davis ok, 36 oczek z czego prawie połowa wolnych i 0 na 6 za 3!!!!. Coś tu nie pykło, ale takie porażki są potrzebne, jest dość wcześnie i jeżeli Lakersi faktycznie marzą o mistrzostwie, trzeba wyciągać wnioski i gramy dalej.