Może się wydawać, że spotkanie podczas Świąt to tylko jeden z wielu meczów sezonu regularnego. Że nie gra się na 100%, bo nikt nie chce ryzykować kontuzji w tak przyjemnym czasie. Otóż nie do końca.
Warto wspomnieć to, co powiedział wczoraj podczas pierwszego spotkania komentujący je Richard Jefferson: dla zawodników niesamowicie ważne są: mecz otwarcia, All-Star Game, mecze w Playoffs (a zwłaszcza NBA Finals) czy właśnie spotkanie Świąteczne. To wtedy mogą zabłysnąć, to wtedy są oglądani przez największą liczbę kibiców, to wtedy zwróconych jest na nich tak wiele kamer. Oczywiście, że starcia w Playoffs (a zwłaszcza w Finałach) są ważniejsze i to dla nich ryzykuje się czasem zdrowiem. Ale i tak w meczach świątecznych, mimo przyjemnej atmosfery, walka jest „na serio”. Zapraszam na podsumowanie tegorocznych spotkań NBA Christmas:
Boston Celtics (21-7) @ Toronto Raptors (21-10) 118-102- pierwsze spotkanie Świąteczne dla dwóch rozgrywających: Kemby Walkera i Kyle’a Lowry’ego
- pierwsze w historii spotkanie Świąteczne rozgrywane w Toronto
- show skradł Jaylen Brown, notując 30 punktów (najmłodszy zawodnik Celtów w historii, który zanotował co najmniej 30 oczek w Święta)
- dla ekipy z Bostonu to przerwanie serii 8 porażek z rzędu w Toronto
- Kemba miał 22 oczka, z kolei Tatum miał rozregulowany celownik i przy skuteczności 5/18 zdobył tylko 1 oczek
- Raptors, osłabieni kontuzjami, musieli w pierwszej piątce wystawic Ibakę i McCaw
- ich liderami byli VanVleet (27 pkt) oraz Boucher (24 pkt); Lowry nie zaliczy tego dnia do udanych: 4/13 z gry, 14 oczek
- gospodarze zaczęli od runu 10-0, ale potem Celtics zdobyli 9 oczek z rzędu; spotkanie było zdominowane przez seriale punktowe
- kluczowa dla gości była trzecia kwarta, w której szalał Brown, trafiając niemal wszystko, czasem z bardzo trudnych pozycji – po niej przewaga urosła do bezpiecznego rozmiaru; Dinozaury walczyły o jej zniwelowanie, ale ostatecznie to Celtowie odnieśli zwycięstwo
- bohaterem starcia był Joel Embiid, który zanotował 31 punktów i zebrał 11 piłek
- w pierwszej kwarcie Kozły trzymały się blisko, ale już z drugiej gospodarze włączyli wyższy bieg i do przerwy prowadzili już 21 punktami; po zmianie stron spokojnie kontrolowali przebieg spotkania – Bucks po Q3 ulegali aż 27 oczkami
- w samej końcówce goście zdołali zniwelować straty do 9 oczek, ale zostało wówczas za mało czasu na dokończenie pogoni; należy ich jednak pochwalić za walkę do końca
- liderami dla ekipy z Milwaukee byli: Middleton (31 pkt), Giannis (18 pkt, ale tylko 8/27 z gry i 0/7 za 3) oraz Hill (15 pkt)
- dla Sixers sporo dobrego zrobili: Harris (22 pkt), Simmons (15 pkt, 14 as), Jichardson (18 pkt) czy Korkmaz (16 pkt)
- 6 z 9 graczy Sixers, którzy pojawili się na parkiecie, miało podwójną zdobycz punktową (w Bucks było to 4 z 11)
- najbardziej zaskakujące spotkania tych Świąt – „G-League Warriors” pokonali faworyzowanych Rockets
- Wojownicy mieli wielu bohaterów: 22 punkty (10/10 z wolnych) i, uwaga, 15 zbiórek, miał Damion Lee (to obrońca); o dwa oczka mniej zdobyli Green (do tego 11 zbiórek) i Russell (tylko 1/10 za 3), a 18 punktów dał Robinson III
- pokonanych gości ciągnęli Westbrook (30 pkt i 12 zb, ale tylko 11/32 z gry i 0/8 za 3) oraz Harden (24 pkt i 11 as – świetne 6/10 za 3, ale tylko 0/1 z wolnych)
- Warriors przy większości okazji podwajali Hardena, zmuszając go do pozbywania się piłki – nie zawsze jednak to działało, bo Brodacz albo przedzierał się przez ich zasieki, albo oddawał piłkę do niekrytego partnera, który trafiał za 3
- początkowo to Dubs objęli prowadzenie, ale jeszcze w Q1 Rockets ich dogonili, a nawet wyszli na prowadzenie; w drugiej kwarcie ekipa z Houston kontynuowała napór i powiększyła przewagę do 13 oczek – Dubs zniwelowali ją do tylko 4 punktów do przerwy
- Q3 to dalsza pogoń Warriors – najpierw doprowadzili do remisu po 78, a po chwili wyszli na 84-83; objęli nawet prowadzenie 7 punktami, ale Westbrook trafił dwa razy w końcówce i zostały 3 oczka na plus; Warriors mieli 3.8 sekundy do końca kwarty, piłkę dostał Ky Bowman i… zresztą, zobaczcie sami:
- to było jego jedyne trafienie w całym meczu
- ostatnia odsłona to najpierw pogoń Rakiet, które na 8 minut do końca spotkania objęły 1 punktowe prowadzenie, a następnie świetna końcówka Warriors: punktowali zarówno z dystansu (czasem z trudnych pozycji i/lub pod presją czasu), albo wdzierając się pod kosz – i tak na niecałe 2 minuty do końca wyszli na +16; ostatecznie zwyciężyli 12 punktami
- to trzecia wygrana Warriors z rzędu – a dla Rakiet pierwsza porażka na wyjeździe od 4 grudnia (wtedy ulegli Spurs po dogrywce)
- największy hit tych Świąt – naszpikowane gwiazdami starcie dwóch ekip z Los Angeles, które w tym będą się biły o najwyższe laury
- Clippers wyszli z tej batalii zwycięsko – głównie za sprawą Leonarda, autora 35 punktów i 12 zbiórek
- pomagali mu Harrell (18 pkt) i George (17 pkt), zaś słabszy dzień miał Williams (1/6 z gry, 6 oczek)
- dla drugiej ekipy z LA prym wiodło trio Kuzma-Davis-LeBron (odpowiednio 25 pkt, 24 pkt oraz 23 pkt, 10 as i 9 zb)
- mecz był, jak można było tego oczekiwać, zacięty i pełen emocji: prowadzenie zmieniało się wielokrotnie; na początku trzeciej odsłony Lakers objęli najwyższe prowadzenie w meczu (14 pkt) – Clippers jedna zniwelowali je i na koniec trzeciej kwarty mieliśmy remis po 86
- znów Lakers wyszli na przód i po niecałej połowie ostatniej odsłony było +7 dla nich – potem jednak „goście” zanotowali run 15-4 (Leonard zdobył 9 z tych 15 punktów Clippers) i na 2 minuty do końca prowadzili 4 oczkami
- straty jednym wolnym zmniejszył LeBron, dzięki czemu Lakers mogli grać do końca i mieli piłkę, przegrywając 3 oczkami… zobaczcie sami co się stało:
- Beverly zablokował Jamesa – a powtórka wykazała, że to LBJ ostatni dotykał piłki; George, faulowany po wznowieniu gry, trafił dwa wolne i to Clippers mogli cieszyć się w wygranej
- LeBron wskoczył na 2 miejsce w liczbie rozegranych spotkań w Święta (przed nim tylko Kobe) oraz na 5 miejsce w liczbie trafionych wolnych podczas meczów Świątecznych
- ostatnie spotkanie – i kolejne zaskoczenie
- Pelikany do wygranej poprowadził Ingram – zdobył 31 pkt, trafiając 7 trójek (rekord kariery) w 9 próbach
- dobrze zagrali też: Jrue (20 pkt), Hart (16 pkt) czy Redick (15 pkt)
- dla Bryłek liderem punktowym był Jokic (23 pkt, ale tylko 8/20 z gry; do tego 10 zb); słabo zagrał Murray (2/10 z gry, 8 pkt), za to z ławki dobrze wszedł do gry Grant (17 pkt) – to jednak było za mało na tak dobrze dysponowanych Pels
- mecz do ostatnich minut był zacięty – największa przewaga przez pierwsze 8 pkt; dopiero w końcówce, dzięki m.in. trzem trójkom Ingrama goście zdołali wyjść na znaczne prowadzenie i je utrzymać
- dla Nuggets to pierwsza porażka po 7 wygranych z rzędu; dla Pels: 3 wygrana w 4 meczach (wcześniej przegrali 13 spotkań z rzędu)
Pojawiły się już przeróbki:
Jak Wam się podobały tegoroczne Święta z NBA? Które spotkania najbardziej przypadły Wam do gustu? Dajcie znać i do następnego. I jeszcze raz, od całej Redakcji: Wesołych Świąt Bożego Narodzenia! :D
Chyba najbardziej niespodziewany dzień od początku sezonu . Ciekawy jakby Davis źle obliczył i siadł temu drugiemu mniejszemu karłowi nie na kolanach , ale na głowie …