Orlando Magic (22-30) – New York Knicks (16-36) 103:105
Knicks wygrywają trzeci mecz z rzędu. To dopiero druga taka sytuacja w tym sezonie w ich wykonaniu, choć w ich przypadku bardziej aż a nie dopiero. W dobrej formie jest ostatnio Elfrid Payton. Dziś rozgrywający ekipy z Nowego Jorku miał 15 punktów, 9 asyst oraz aż 7 przechwytów. W ekipie gości najbardziej wyróżniał się Nikola Vucevic (25pts, 8reb).
New Orleans Pelicans (21-31) – Chicago Bulls (19-34) 125:119
Mecz zdecydowanie bardziej jednostronny niż wskazuje na to wynik. Pelicans przez większość spotkania kontrolowali jego przebieg prowadząc po trzech kwartach 22 punktami. Rezerwowi gości nie zaprezentowali się jednak z najlepszej strony i czwartą odsłonę, która miała być tylko formalnością przegrali aż 38-22. Jak tam Zion? 21 punktów w 25 minut, 9 na 11 trafionych rzutów z gry. Chyba nie jest źle.
Philadelphia 76ers (31-21) – Milwaukee Bucks (44-7) 101:112
36 punktów oraz 20 zbiórek. To dorobek Giannisa Antetokounmpo z meczu przeciwko 76ers, który Bucks zgodnie z oczekiwaniami wygrali. Khris Middleton dorzucił od siebie 20 punktów. Bliski triple-double był Ben Simmons (11pts, 14reb, 9ast). Spędził on jednak na parkiecie aż 42 minuty. Joel Embiid (19pts, 6-26fg, 3-10fg3) natomiast zagrał… no nic nie zagrał właśnie. Kolejny pojedynek między tymi ekipami już za nieco ponad dwa tygodnie, ponownie w Milwaukee.
San Antonio Spurs (22-29) – Portland Trail Blazers (24-28) 117:125
Blazers pokonali u siebie Spurs dzięki świetnej grze w czwartej kwarcie. Spurs prezentowali się przez całe spotkanie naprawdę nieźle, popełnili zaledwie 4 straty ale czegoś ostatecznie zabrakło. Najlepszy mecz w sezonie rozegrał Trey Lyles (23pts, 10reb, 9-11fg). Dublety po stronie gospodarzy zanotowali Damian Lillard (26pts, 10ast) oraz Hassan Whiteside (17pts, 23reb). 20 „oczek” dołożył „Melo” a 18 (6-7fg3) z ławki Gary Trent Jr.
Houston Rockets (33-18) – Los Angeles Lakers (38-12) 121:111
Widzieliście start meczu i pojedynek o pierwsze posiadanie między Jamesem Hardenem (14pts, 7reb, 7ast) i JaValem McGee (4pts, 5reb)? Komicznie to wyglądało. 32 punkty zdobył Anthony Davis. LeBron James otarł się o kolejne triple-double (18pts, 9reb, 15ast) ale to nikt inny jak Russell Westbrook (41pts, 17-28fg, 1-2fg3) był głównym aktorem dzisiejszego spektaklu. Russ oprócz tego, że mocno przyczynił się do niemałej niespodzianki czyli zwycięstwa Rockets w Staples Center to jeszcze przekroczył barierę 20 tysięcy punktów w karierze.
Tak na marginesie – Team LeBron czy Team Giannis?
You must be logged in to post a comment.