Dallas Mavericks (31-21) – Washington Wizards (18-32) 118:119
Trzeba cieszyć się z małych rzeczy. Taką umiejętność z pewnością mają zawodnicy i kibice Wizards. W hali gospodarzy wybuchła ogromna radość po ostatnim rzucie w meczu kiedy to Bradley Beal (29pts, 5reb, 8ast) dał zwycięstwo swojej drużynie nad Mavericks. Umówmy się jednak, że niewiele to zmienia jeśli chodzi o obecną, bardzo kiepską sytuację klubu ze stolicy. Tegoroczny uczestnik nadchodzącego wielkimi krokami konkursu rzutów za trzy punkty – Davis Bertans (20pts, 5-9fg3, 8reb), ponownie potwierdził, że nie został do tej konkurencji wybrany przez przypadek.
Memphis Grizzlies (26-26) – Philadelphia 76ers (32-21) 107:119
Zacznijmy może od tego, że Joel Embiid (10pts, 10reb, 16min) nie dokończył zawodów z powodu urazu szyi. 76ers jednak zdołali sobie poradzić w domowej rywalizacji przeciwko Grizzlies. 7 bomb zza łuku odpalił zawodnik meczu – Furkan Korkmaz (34pts, 13-17fg, 7-9fg3, 29min). „Miśki” zagrały niemrawe spotkanie. Najlepszym punktującym gości był Ja Morant (15pts, 4-12fg, 6ast).
Atlanta Hawks (14-39) – Boston Celtics (36-15) 107:112
6 zwycięstwo z rzędu Celtics zgodnie z oczekiwaniami stało się faktem. Hawks grali bez Trae Younga. Dublet zanotował John Collins (30pts, 10reb). Jayson Tatum (32pts, 10-19fg, 7-12fg3) ustanowił nowy rekord kariery w celnych trójkach w jednym spotkaniu. Celtics kończą serię meczów z Hawks w sezonie 19/20 bilansem 3:0.
Detroit Pistons (19-35) – Oklahoma City Thunder (32-20) 101:108
Czy da się wygrać mecz bez trafiania rzutów za trzy? Rockets powiedzieliby, że niemożliwe. Spójrzcie jednak na Thunder, którzy minionej nocy w starciu przeciwko Pistons oddali 23 próby zza łuku trafiając zaledwie 5 a spotkanie zostało przez nich wygrane na spokojnie. Pięciu zawodników gospodarzy zdobyło przynajmniej 15 punktów (najwięcej Chris Paul 22).
Toronto Raptors (38-14) – Indiana Pacers (31-21) 115:106
13 zwycięstwo z rzędu Raptors. Oficjalnie jest to nowy rekord klubu. Kto potrzebuje Kawhi’a? W Toronto jadą po swoje i tym razem golą na wyjeździe solidnych w tym sezonie Pacers. 22 punkty, 10 zbiórek dla Serge’a Ibaki. Także double-double powędrowało do Kyle’a Lowry’ego (16pts, 11ast). W obozie gospodarzy najbardziej wyróżniał się debiutujący w tym roku w ASG, Domantas Sabonis (19pts, 16reb).
Houston Rockets (33-19) – Phoenix Suns (21-31) 91:127
46 punktów straconych w pierwszej kwarcie, przegrana z kretesem deska 51-29. Ja rozumiem, że wczoraj ciężki bój z Lakers ale dziś Rockets nie będą mieli łatwego życia a to wszystko przez dość ryzykowną i rzadką taktykę grania niskimi zawodnikami. Zabrakło Russella Westbrooka (odpoczynek), zabrakło Clinta Capeli (wiadomo), zabrakło Erica Gordona, który po pierwszej kwarcie na parkiet już nie wrócił. Generalnie zabrakło wielu aspektów i stąd ten pogrom. Devin Booker (33pts, 10-18fg, 4-8fg3) mocno rozpoczął spotkanie notując 18 punktów w pierwszej kwarcie. Mecz zdominował jednak Kelly Oubre Jr. (39pts, 14-19fg, 7-9fg3, 9reb) dla którego był to najlepszy występ w karierze. W ekipie gości jedynym jasnym punktem był James Harden (32 punkty w pół godziny gry).
Miami Heat (34-17) – Sacramento Kings (20-31) 97:105
Heat bez Butlera i Herro nie podołali wyjazdowej batalii przeciwko Kings. Nieco słabszy występ tym razem zaliczył Kendrick Nunn (16pts, 6-19fg, 2-10fg3). Tempa nie zwalnia jednak Bam Adebayo (26pts, 12-16fg, 7reb). Rywal wspomnianego wcześniej Davisa Bertansa w konkursie rzutów za trzy – Duncan Robinson (18pts, 6-9fg3) również jest w dobrej dyspozycji przed nadchodzącym weekendem gwiazd. Trójki okazały się jednak być dziś mocną stroną gospodarzy. Łącznie jako drużyna trafili aż 19 prób a najwięcej mieli Bogdan Bogdanovic (6) oraz Buddy Hield i Nemanja Bjelica (5).
Portland Trail Blazers (24-29) – Utah Jazz (33-18) 114:117
Kontrowersje w końcowych minutach meczu. Nie chce mi się kolejny raz otwierać tematu sędziowania w NBA. Ponowny wielbłąd arbitrów można zobaczyć w poniższym skrócie. Ponownie świetny był Damian Lillard (42pts, 16-30fg, 8-14fg3), w najważniejszych momentach nie zawodził. Tym bardziej go szkoda, podobnie z resztą jak całych Blazers. Swojego rozczarowania nie ukrywał w pomeczowym wywiadzie dla ESPN, w którym stwierdził fakt, że ten błąd kosztował ich „pieprzony mecz”. Jazz mądrze wykorzystali brak Hassana Whiteside’a i tym samym brak środkowego u rywali. Rudy Gobert (16pts, 7-9fg, 14reb) zagrał bardzo efektywnie w tych okolicznościach. Goście utrudnili sobie sprawę w sumie już na samym początku drugiej kwarty za sprawą totalnej głupoty Trevora Arizy, który został wyrzucony z boiska za wrzeszczenie na sędziego. Fakty są takie, że Jazz wygrali po raz 33 w tym sezonie i awansowali tym samym na czwarte miejsce w konferencji zachodniej przerywając także serię pięciu porażek z rzędu.