Zapraszam na drugą część mojego półmetkowego rankingu. Tym razem pod lupę wziąłem Dywizję Północno-zachodnią.
DENVER NUGGETS (37-16, 2 MSC. NA ZACHODZIE, w poprzednich notowaniach kolejno #4 i #3, na dziś #4)
- w pierwszym miesiącu rozgrywek i podczas pierwszego notowania chwaliłem solidną defensywę Bryłek, które dziś tracą średnio po 106 pkt na mecz. Świetnie otworzył sezon Jamal Murray i powoli rozkręcał się Nikola Jokić. Przed kontuzjami wyróżniał się również Paul Millsap. Do drużyny powolutku wprowadzano Michaela Portera Jr.
- drugi miesiąc potwierdził świetne przygotowanie do sezonu Nuggets oraz szeroką – używaną przez Mike’a Malone’a – rotację. Samorodki nadal bazowały na świetnej obronie (już 102 pkt) i wysokiej dyspozycji tercetu Murray – Jokić – Millsap. W zespole widać było coraz większy wpływ solidnych zadaniowców – Beasley’a, Morrisa, Hernangomeza czy Granta. W końcu grudnia drużyna dała się poznać jako charakterna, wygrywająca wyrównane końcówki spotkań.
- co na dziś? świetnie poradzono sobie z kontuzjami kluczowych graczy. Absencja Murray’a i dalej Millsapa nie obniżyły lotów Denver. Mike Malone potrafił trzymać drużynę w pionie i fantastycznie korzystał ze zmienników. Efekt, Nuggets wygrali 7 z ostatnich 10. spotkań zachowując wysokie, bo drugie miejsce wśród ekip Zachodu. Do gry wrócił już Jamal Murray, który od powrotu imponuje wysoką dyspozycją. Nikola Jokić znów zapracował na awans do ASG i w końcu management zdecydował się na roszady w składzie podczas trade deadline. Co z nich wyniknie czas pokaże, ale ważne w tym wszystkim jest, że Samorodki patrzą w przyszłość poprzez pozyskanie kolejnego wyboru w pierwszej rundzie draftu. Jak i w ostatnich sezonach tak i w tym Nuggets są bardzo mocni na własnym parkiecie.
- podsumowanie: przed sezonem umieściłem ich w ścisłej i ciasnej czołówce Zachodu tuż za ekipami z Los Angeles, sugerując, że 50. zwycięstw jest znów realne dla ekipy Mike’a Malone’a. Tymczasem Denver wydaje się być nawet silniejsze i na dziś świetnie odpiera ataki Clippers czy Jazz. Jeśli zdrowie dopisze i nie pojawią się kolejne kontuzje to team z Kolorado będzie wysoko przed play offs z przewagą własnego parkietu w dwóch pierwszych rundach.
UTAH JAZZ (34-18, 4 MSC. NA ZACHODZIE, w poprzednich notowaniach #14 i #11, na dziś #7)
- Jazz nieco tradycyjnie powoli weszli w sezon i mieli problemy w starciu z najlepszymi drużynami. Bardzo słabo pod względem skuteczności – swoją przygodę z Utah rozpoczął Mike Conley. Cieniem siebie był Bojan Bogdanović, który potrzebował czasu by wkomponować się w nowy system gry. Patrząc w przeszłość – Jazz w pierwszych tygodniach tracili tylko po 95 pkt na mecz!
- drugi miesiąc rozgrywek to był już progres Bogdanovića i dojście do najlepszej formy z czasów gry dla Pacers. Bojan szybko zaskarbił sobie sympatię fanów z SLC i poprawił punktowe zdobycze całego zespołu. Nadal skutecznością grzeszył Mike Conley, który po chwili odniósł kontuzję i stracił miejsce w startowej piątce. Do głosu wracał Donovan Mitchell, który obok BB stawał się drugim strzelcem drużyny. Taktyka Quina Snydera wyglądała coraz lepiej i przynosiła więcej punktów atakowi Jazz-menów.
- co na dziś? Jazz aktualnie i mimo krótkiej zadyszki (bilans ostatnich spotkań to tylko 5-5) nadal są w grze o drugą lokatę na Zachodzie. Zespół Snydera wygrywał w najbliższymi rywalami z konferencji czyli z Rockets czy Mavs oraz mógł liczyć na wspomnianych wyżej liderów. Oczywiście klasą defensywą dla siebie pozostaje Rudy Gobert. Mike Conley nadal szuka dla siebie miejsca i optymalnej formy, grając w niektórych spotkaniach jako rezerwowy. Co ciekawe, z roli jokera doskonale wywiązuje się pozyskany z Cavs – Jordan Clarkson. Strzelec już nie raz ratował skórę drużynie, zostając aktorem pierwszego planu przy wyrwanych wygranych. Sternicy klubu w międzyczasie podpisali 4-letnie przedłużenie z zadaniowcem, Roycem O’Nealem. Warto też dodać, że zespół pożegnał się z weteranem Jeffem Greenem.
- podsumowanie: pamiętajcie, że w ostatnich dwóch sezonach Jazz nabierali tempa po Meczu Gwiazd. Jeśli sytuacja się powtórzy i Snyder szykuje skok formy drużyny na marzec i kwiecień to Utah jeszcze włączy się do walki o miejsca 2-3. Przed sezonem zakładałem ich pewny awans do play offs, ale gdzieś z pozycji 5-7. Tymczasem oni pozytywnie zaskakują i już w lutym są postrzegani nie tylko jako niewygodny przeciwnik, ale również i ekipa wyżej notowana od Rockets, Blazers czy Spurs. Jak dla mnie, grają powyżej oczekiwań i zastanawiam się czy mogą grać jeszcze lepiej mając rezerwy przy osobie Mike’a Conley’a.
OKLAHOMA CITY THUNDER (32-21, 6 MSC. NA ZACHODZIE, w poprzednich notowaniach #20 i #18, na dziś #12)
- w pierwszym notowaniu postawę Grzmotu uzależniałem od nastawienia do gry w nowym otoczeniu samego Chrisa Paula. Dalej wspomniałem o niewygodnym small ballu dla rywali – na trzech combo guardów – praktykowanym przez Billy’ego Donovana. W końcu spodziewałem się świetnej postawy Shaia Gilgeousa Alexandra.
- grudzień potwierdził charakter i chęci CP-3. Paul poprowadził zlepek „niechcianych graczy” do kolejnych i trudnych wygranych. Okazało się, że Danilo Gallinari ma za sobą większe kontuzje, SGA rozwija się w najlepsze a i Dennis Schroder spokorniał ; efekt dwaj ostatni zostali wybrani graczami tygodnia. Obrońcy z OKC potrafili też (i nadal potrafią) współpracować z nieznanymi dotychczas zadaniowcami. Grzmot stał się bardzo niewygodny dla rywali.
- co na dziś? Kolejny skok, kolejny awans nie tylko w dywizji, ale również i w konferencji. Ekipa Donovana gra w najlepsze, często dyktując warunki najtrudniejszym rywalom i mając bilans dodatni na poziomie +11! Thunder są czołową ekipą NBA końcówki stycznia i początku lutego mając na koncie 8. wygranych przy 2. porażkach. CP-3 wrócił do Meczu Gwiazd, bo w pełni na to zasłużył. Spekulacje transferowe na temat białych wysokich czyli Gallinariego czy Stevena Adamsa spełzły na niczym i drużyna „niechcianych graczy” może spokojnie koncentrować się na pracy, poprawie wyników oraz awansie do play offs.
- podsumowanie: Thunder – obok Grizzlies – to druga ekipa Zachodu, której praktycznie miało nie być w walce o play offs. Tymczasem drużyna z OKC pokazuje, że w koszykówce nie ma rzeczy niemożliwych i jeśli liderzy znajdą odpowiednią motywację to można „zagrać na nosie” największym krytykom. Kontuzje i szybkie transfery oraz walka o topowy numer kolejnego draftu – tak w skrócie miał wyglądać ten trwający sezon wśród Thunder. Na szczęście – tak nie wygląda :-)
PORTLAND TRAILBLAZERS (25-29, 9 MSC. NA ZACHODZIE, w poprzednich notowaniach miejsca #17 i #17, na dziś miejsce #15)
- listopad był okrutny dla fanów Trailblazers. Ich pupile długo nie mogli wygrać we własnej hali a przedsezonowe oczekiwania sięgające nawet wygrania konferencji szybko prysły niczym bańka mydlana. Blazers od początku sezonu mają problem z defensywą i niewiele w tym temacie pomaga Hassan Whiteside.
- grudzień to już akt desperacji w wykonaniu sterników klubu i sięgnięcie po emerytowanego Carmelo Anthony’ego, który z kolei zapracował nawet na laur gracza tygodnia! Blazers zaczęli rozglądać się za wymianami i coraz częściej mówiono o potencjalnej wymianie Whiteside’a, ale ostatecznie skończyło się na oddaniu Kenta Bazemore’a i przejęciu Trevora Arizy. Popisy statystyczne Damiana Lillarda czy próby liderowania Melo Anthony’ego nie przekładały się na wyniki spotkań.
- co na dziś? Damian Lillard wziął sprawy w swoje ręce i sam praktycznie podążył w pogoń za Grizzlies i wdał się w walkę o ósme miejsce na Zachodzie. Wiatr w żagle złapał rezerwowy Gary Trent Jr, który nie raz wspomógł swojego lidera. Trzeba też podkreślić pozytywny wpływ Trevora Arizy, który niewykorzystywany w Sacramento wyraźnie odżył w nowym otoczeniu. Portland w końcówce stycznia i na początku lutego wygrali 7 z 10. spotkań!
- podsumowanie: mieli walczyć o pierwsze miejsce na Zachodzie. Ich obecność w play offs miała być formalnością. Transfery Bazemore’a czy Whiteside’a miały dodać krzepy i podbić ich wartość w walce o najwyższe lokaty. Tymczasem… mamy niemal połowę lutego i gdyby nie heroiczna walka Lillarda to Terry Stotts straciłby już pracę, a Blazers liczyliby na wysoki pick w drafcie. Dogonienie Grizzlies i złapanie ósmego miejsca na Zachodzie wydaje się być całkiem realne.
MINNESOTA T’WOLVES (16-35, 14 MSC. NA ZACHODZIE, w poprzednich notowaniach #13 i #11, na dziś miejsce #26)
- Wilki obok Słońc były największą pozytywną niespodzianką na starcie sezonu. Ekipa Saundersa Jr była w ósemce Zachodu i na ich grę patrzyło się z przyjemnością. Karl Anthony Towns wyglądał jak All Star.
- drugi miesiąc rozgrywek obnażył słabą defensywę Wilków, a kolejne porażki stały się faktem. Minnesota przegrywała spotkania tracąc po 130 lub więcej punktów. W obronie nie widać było ani chęci ani zaangażowania graczy. Wydawało się, że zbyt wielkie ubytki i straty weteranów szybko odbiły się czkawką.
- co na dziś? najpierw transfer powrotny do Atlanty – Jeffa Teague’a a następnie brak wygranej przez 6 tygodni. 48 h temu Wolves wygrali pierwszy mecz w 2020. roku! Minnesota to najgorsza jak na razie ekipa tego roku kalendarzowego. Fani zespołu czekają na efekty wymiany Andrew Wigginsa na D’Angelo Russella.
- podsumowując: nic nowego w Minnesocie i kolejny sezon szybko się skończył patrząc przez pryzmat walki i play offs. Znów najważniejsza dla klubu okaże się loteria draftowa.
Minnesota staje sie takimi Knicks zachodu. Bryndza, Panie !!!
Dziś sieć śmieje się ze zdjęcia i porównania duetu Marbury Garnett z Russell-Towns