Houston Rockets (39-23) – Charlotte Hornets (22-41) 99:108
Podopieczni Mike’a D’Antoniego musieli tego wieczoru radzić sobie bez Russella Westbrooka, który odpoczywał ze względu na to, że dziś Rakiety grają kolejne spotkanie. Początek był dla gości tragiczny, Hornets wystartowali z wysokiego C, po 6 minutach było aż 20:0 dla gospodarzy! Chwilę później Rockets wrócili do gry, jednak do szatni schodzili z 14-punktową różnicą. James Harden zaliczył triple-double (30pts, 14as, 10reb), ale miał aż 10 strat! Dobre zawody zaliczył również Robert Covington (25pts, 6reb, 2blk), a z ławki na dobrym procencie rzucał Jeff Green (20pts, 8reb, 10/15 FG). To jednak nie wystarczyło na Charlotte, prowadzonych przez trójkę zawodników: Terry Rozier zdobył 24 punkty i 6 asyst, Devonte’ Graham 23 punkty i 6 asyst, a PJ Washington zanotował 22 punkty i 5 zbiórek.
Utah Jazz (41-22) – Detroit Pistons (20-44) 111:105
5-te zwycięstwo z rzędu Jazzmanów (w tym 4 wyjazdowe zwycięstwa). Podopieczni trenera Quinna Snydera zbudowali 16-punktowe prowadzenie w pierwszej połowie, głównie za sprawą Bojana Bogdanovica (32pts, 5reb, 12/18 FG) i Donovana Mitchella (25pts, 5reb). Jednak Pistons obudzili się w drugiej połowie, odrobili straty i doprowadzili do remisu przy stanie 79:79. Najlepszy mecz w karierze zaliczył Christian Wood, autor dubletu w postaci 30 punktów (career-high) i 11 zbiórek, który w ostatnim czasie daje o sobie znać w lidze. Wracając do stanu 79:79, wtedy to Utah odpaliło ze swoją serią, a mianowicie 18:2, jednak mimo tego w końcówce Tłoki walczyły dalej, a w jednej z ostatnich akcji spotkania nie brakowało kontrowersji. Czy Rudy Gobert dopuścił się kroków? Sędziowie uważali, że został sfaulowany i to wbiło gwóźdź do trumny Pistons.
Denver Nuggets (42-21) – Cleveland Cavaliers (18-45) 102:104
Czy już teraz można mówić o kryzysie ekipy z Denver? Z ostatnich 10 spotkań wygrali tylko 5, w tym przegrali z Warriors i teraz z Cavs. Co by nie mówić o Cavaliers, ten mecz był bardzo wyrównany. Denver do szatni schodziło z 3-punktową zaliczką, ale w trzeciej kwarcie więcej do powiedzenia mieli gospodarze. W szeregach Cavs dobre zawody zaliczył Kevin Love (27pts, 6reb), Collin Sexton (25pts, 6reb, 5as), Cedi Osman trafił 5 z 6 prób zza łuku (20pts), a Dellavedova rozdał najlepsze w karierze 14 asyst. Z kolei Denver w grze utrzymywał Will Barton (22pts, 8reb, 4as), z triple-double flirtował za to Nikola Jokic (8/8/8), który jednak nie zaliczy tego spotkania do udanych. Gary Harris był prawie nieomylny (18pts, 7/8 FG), co ważne trafił kluczową trójkę na 20 sekund przed końcem spotkania. W następnej akcji Cavs nie trafili punktów i Nuggets mieli okazję na zwycięstwo, Jamal Murray zdecydował się jednak na rzut na dogrywkę, który okazał się niecelny i gospodarze mogli cieszyć się z upragnionego triumfu.
Atlanta Hawks (19-46) – Memphis Grizzlies (32-32) 101:118
Grizzlies zbudowali w pierwszej kwarcie ogromne prowadzenie (38:18), którego nie oddali już do końca. Dla Miśków świetnie funkcjonował duet Morant-Valanciunas, ten pierwszy zdobył 24 punkty i trafił wszystkie 4 próby zza łuku, a oprócz tego rozdał 6 asyst i miał 3 przechwyty. Z kolei Litwin zanotował potężny dublet w postaci 27 punktów (10/13 FG) i 17 zbiórek, do których dołożył jeszcze 3 bloki. Dla Jastrzębi najlepiej zagrał John Collins – autor 27 punktów, 8 zbiórek i 2 przechwytów, jednakże Trae Young będzie chciał szybko zapomnieć o tym spotkaniu – 16 punktów, ale tylko 4-16 z gry. Jakby tego było mało, nie popisali się również Dewayne Dedmon (1/11 FG), oraz DeAndre Hunter (2/11 FG).
Philadelphia 76ers (38-26) – Golden State Warriors (15-49) 114:118
Świetna końcówka w wykonaniu Warriors, którzy pokonali 76ers bez Stepha Curry’ego. Chef nie wystąpił w tym meczu z powodu przeziębienia, ale jego koledzy z drużyny zaprezentowali się bardzo dobrze. 24 punkty i 6 zbiórek Damiona Lee, 23 punkty z ławki Erica Paschalla, do których dołożył 6 asyst. Z kolei Marquese Chriss otarł się o triple-double (13pts, 10reb, 8as), a miejsce w pierwszej piątce Stepha zajął Mychal Mulder, który zanotował 18 punktów i 3 asysty. Wojownicy rzucali w tym spotkaniu na najlepszym procencie w tym sezonie (55% FG i 36% 3PT). W końcówce 76ers mieli okazję do wyrównania, jednak Korkmaz minimalnie opuścił parkiet. Dla gości najlepiej zagrał duet, Al Horford (22pts, 10reb, 7as) oraz Tobias Harris (24/4/4). Dla 76ers była to już 24-ta wyjazdowa porażka w sezonie.
Sacramento Kings (28-35) – Portland Trail Blazers (28-37) 123:111
Ostatnie zwycięstwo Kings w Moda Center miało miejsce w sezonie 2012/2013. Przez ten czas Królowie przegrali w Portland aż 12 spotkań z rzędu. Już w pierwszej kwarcie goście wiedzieli po co przylecieli do stolicy Oregonu, notując świetne 40:24, a w całej pierwszej połowie 77:54. W drugiej połowie doszło do małego spięcia pomiędzy Alexem Lenem i CJ McCollumem. Ten drugi był mocno poirytowany zasłoną, którą postawił środkowy Kings i mocno go odepchnął, na co środkowy nie pozostał dłużny. Kings wyrównali tej nocy rekord organizacji w trafionych rzutach zza łuku (21/39), głównie za sprawą trójki: Barnes (20 punktów i 5/7 3PT), Bogdanovic (27 punktów, 8 asyst i 7/11 3PT) oraz Hield (22 punkty i 6/9 3PT). Po 19 punktów zanotował CJ McCollum (19pts, 6as, 2stl) i Hassan Whiteside (19pts, 11reb), z kolei Damian Lillard nie zaliczy tego meczu do udanych – zaledwie 12 punktów i 6 asyst, a to wszystko na słabej skuteczności (4/15 FG). Ekipa z Sacramento od All Star break notuje bilans 7-2, a walka o ósme miejsce na Zachodzie nabiera coraz większych rumieńców