Who is Who?
- Dość nietypowe imię nasz bohater zawdzięcza miłości rodziców do kina. „Dom od wzgórza” z 1960 r. to właśnie tam możecie znaleźć klucz do tej zagadki *
- Miał zadatki na świetnego pływaka
- Jego kontrakt z Mavericks jest na liście 25 najgorszych jakie podpisały kluby w historii NBA (70 mln za 7 lat gry)
- W swojej krajerze grał w Denver, Dallas, Bostonie z numerem 45 w Portland zaś z numerem 9 .
- Zastąpił Channiga Frye’a w rotacji Blazers w 2007 r.
- Zapytany czy chciałby zrewolucjonizować rolę wysokiego gracza w NBA- odpowiedział tak: „Myślę, że tego właśnie ode mnie oczekują mogę znacznie rozciągać grę i wyciągać centrów z pod kosza”
- „33 latek, który rok wcześniej przeszedł operację barku rozważa kolejny roczny kontrakt – Jego ojciec jednak radzi mu zakończyć karierę, póki jego kolana są jeszcze sprawne”
- Podczas rekrutacji do Colegu – trener zapytał go – „Co chciałbyś robić za dwadzieścia lat od teraz? – nasz bohater odpowiedział: chciałbym zostać kręgarzem.
- Sam osobie: „Lubię pokonywać innych, lubię sprawdzać swoje umiejętności nie ważne w co gram, czy to gra w karty, gra planszowa czy koszykówka, zawsze staram się wygrać – po prostu nie lubię przegrywać”
- Zapytany przez dziennikarza „Czy to, że wychowałeś się na wsi, może wpłynąć w jakiś sposób na twoją karierę? – Nigdy w życiu nie czułem się przez to gorszy, koszykówka to koszykówka, jeśli grasz dobrze nie ma znaczenia czy pochodzisz z dużego czy małego miasteczka”.
Ciekawe czy komuś udało się odgadnąć.
Przed Wami:
Raef Andrew LaFrentz
Pozycja na boisku: Center i Power Forward
6-11, 240lb (211cm, 108kg)
Urodzony: 29 maj 1976 w Hampton, w stanie Iowa
College: Uniwersytet w Kansas
Szkoła średnia: MFL MarMac w Monona, w stanie Iowa
Draft: Denver Nugets, pierwsza runda 3 pick , Draft NBA 1998 r.
NBA Debiut: 5luty 1999 r.
* Chodzi o postać 'Rafe’ Copleya odtwarzanego przez Georga Pepparda. W filmie „Home from the Hill” świetną kreację stworzył Robert Mitchum – a sam film raczej dla koneserów.
Może wielu z Was zapyta dlaczego przywołałem postać LaFrentza w tym cyklu? W ostatnim czasie zauważyłem, że spora grupa fanów NBA zadaje pytanie – czy gracz z przeszłości poradziłby sobie w dzisiejszych realiach? Sam delikatnie mówiąc nie jestem fanem tego pytania, gdyż uważam, że „reżimy” treningowe z różnych epok NBA determinują to, jak sama gra wygląda. Do tego dochodzi mnóstwo innych czynników od zmiany przepisów samej gry przez komisję ligi, poprzez zupełnie inne odżywianie i wiele wiele innych. Z drugiej strony podświadomie zastanawiam się czy taki gość jak Gary Payton – z taką wizja gry jaką posiadał, czy byłby jeszcze lepszy w realiach dzisiejszego NBA? Choć sam nie lubię tego pytania, to w przypadku LaFrentza jestem w stanie je śmiało zadać – wiecie czemu?
Odpowiedzią niech będzie ciekawostka statystyczna – Czy wicie kto jest jedynym graczem w NBA, który w jednym sezonie oddał 100 celnych trójek i jednocześnie zanotował 200 bloków? Nie kto inny jak Raef LaFrentz, bohater tego odcinka.
A Waszym zdaniem czy tego typu center byłby bardziej przydatny w realiach dzisiejszego NBA?
Zapraszam do zapoznanie się nieco bliżej z jego karierą.
Droga do NBA Raefa LaFrentza
-
Krok pierwszy szkoła średnia
Zapewne pierwsze koszykarskie szlify LaFrentz zdobywał w dzieciństwie ciekawe, czy większość dzieci w stanach ma takie koszykarskie abecadło, zaszczepione przez kontakt z rówieśnikami i wspólną grę? Pewnie mógłbym dość łatwo obalić tę teorię – zza czasów mojego dzieciństwa, na letni obóz przyjechał Pastor z trójką chłopców. Ja już wtedy byłem lekko „spaczony” i swobodnie potrafiłem zamienić latanie za piłką kopaną na grę w kosza – chłopcy z USA (dzieci wyżej wymienionego pastora) nie wyróżniały się na moim tle zbyt dobrą grą, ba, byłem od nich lepszy. Wiem jednak jak bardzo Ci zza oceanu kochają swój sport narodowy i mój przypadek zdaje się być jedynie wybrykiem potwierdzającym regułę. Poniżej mały przekład tego jak niemal każdy Amerykanin jest lekko zwariowany na punkcie koszykówki, czyli „I Love this game”.
W przypadku Raefa tym pierwszym „stymulantem” był były koszykarz i fanatyk tego sportu, jego ojciec Ronald LaFrentz grający w północnym Iowa w latach 1957 – 1960. Ron, który uwielbiał grać z synem jeden na jeden był tak zafiksowany na punkcie koszykówki, że zmieniał niemal każdą codzienną czynność by w jakiś sposób wiązała się z ukochaną dyscypliną. Każdą dłuższą podróż autem stawała się pretekstem by móc odwiedzić miejsca narodzin słynnych koszykarzy – „przejeżdżamy obok Chalyan obudź Raefa, chcę żeby zobaczył gdzie przyszedł na świat mój największy bohater” (Jerry West). „Będziemy przejeżdżać w pobliżu French Lick, zróbmy postój tu przecież urodził się Larry Bird”.
Czy taka młoda skorupka jaką był Raef, w tej sytuacji mogła nasiąknąć czymś innym niż miłość do gry w kosza?
Pora jednak wrócić do sedna sprawy, nasz bohater uczęszczał do MLF MarMac High School w Monona w stanie Iowa. Dla porządku dodam, że Monona to naprawdę mała mieścina, (niecałe 1500 mieszkańców) która znajduje się jakieś dwie godziny drogi od Cedar Rapids.W drużynie licealnej asystentem trenera był nie kto inny jak jego ojciec Ron. Dużym nadużyciem byłoby dopatrywać się jakichkolwiek forów ze strony ojca. Mała miejscowość i akurat ojciec jest nauczycielem i trenerem w jedynej szkole w okolicy. Młody LaFrentz nie potrzebował taryfy ulgowej, już na tym etapie był wyróżniającą się postacią w drużynie buldogów z Monona. A sama gra wychodziła mu na tyle dobrze, że został nominowany do ALL-USA 1 Team. Nie wiem czy szkoła średnia nie stała się takim swoistym opus magnum jego kariery tuż przed wyborem uczelni Lafrentz uważany był za jednego z najlepszych w śród uczniów szkół średnich w całym kraju. Choć z drugiej strony pobyt na uczelni także przebiegał w blasku reflektorów. Tylko jaką uczelnie powinien wybrać pupil i gwiazda miejscowych? Gdy okazało się, że Raef będzie na czas studiów przywdziewać trykot Kansas Jayhawk – w mieście i okolicy zawrzało, a sam LaFrentz stał się z dnia na dzień zdrajcą opuszczającym rodzinny stan. Na szczęście w tym przypadku skończyło się na niewybrednych telefonach i marnych pogróżkach.
-
Krok drugi uczelnia
Choć już na samym początku pobytu na uczelni Raef miał własne mieszkanie, to namówił rodziców by przenieśli się do Kansas – jak sam twierdził lubi mieć mamę i tatę w pobliżu. Zanim jeszcze przejdę do opisania przebiegu uczelnianej kariery naszego bohatera, spójrzmy na drużynę z Kansas tamtego okresu – Pierce, LaFrentz, Ostertag Pollard i Jacque Vaughn, niezła piątka, która w NBA swoje zrobiła, śmiało można powiedzieć najlepsza piątka wszech czasów Jayhowks a mimo to nie zdołali wygrać najważniejszego turnieju.
LaFrentz grał dla Jayhawks w latach 1994-1998 – w historii uczelni stał się drugim strzelcem (2066 punktów i 1186 zbiórek) tuż za plecami Dannego Manniga. Jego średnie także robią wrażenie 15.8 punktów 9.1 zbiórek podczas całego pobytu na KU. Te cztery lata jawią się również jako pasmo nieustających zwycięstw. „Klasa” LaFrentza zanotowała w tym okresie bilans meczowy 123-17 co również stanowi rekord uczelni. W ramach podziękowania i aby uhonorować jego osiągnięcia, władze uczelni w 2003 r. zadecydowały by zastrzec numer 45, z którym występował.
Gra w Collegu pokazuje nam w przekroju charakter LaFrentza, droga na studia była jego pierwszą podróżą poza stan. Możemy do tego dodać rezygnację w udziale w drafcie. Raef wolał zostać jeszcze jeden rok z Jayhowks, by spróbować coś wygrać, jednocześnie odrzucając możliwość debiutu w NBA, a tym samym gwarantowany trzyletni kontrakt opiewający na 9mln. Ostatni sezon na uczelni nie stal się spełnieniem jego marzeń. Choć Jastrzębie były faworytami by wygrać NCAA, to wszystko skończyło się tylko na trzeciej rundzie. Indywidualnie jednak gra na uczelni owocowała naprawdę niezłymi wynikami, a sam LaFrentz był wielokrotnie doceniany indywidualnie:
Dwukrotny Zawodnik Roku Konferencji Big12 (1997 i 1998)
MVP turnieju Maui invitatioal (1997)
Zaliczony do pierwszego składu
All-American (1997, 1998)
All-Big 12 (1997, 1998)
turnieju Big 12 (1997, 1998)
Lider konferencji Big 12 w zbiórkach (1998)
Przyszła kariera w NBA zapowiadała się fantastycznie. Potwierdzać by to mogło pewne ciekawe zestawienie – Jak już wiecie LaFrentz znalazł się dwukrotnie w składzie All America, a w latach dziewięćdziesiątych tego zaszczytu dostąpiło jeszcze tylko dwóch koszykarzy: Tim Duncan i Shaquille Oneal – całkiem zacne grono, nie sądzicie?
-
Krok trzeci NBA
LaFrentz został wybrany w drafcie w 1998 r. jako trzeci pick, przez Denver Nuggets. Pierwszy sezon stał się niestety w jakieś mierze dalszą zapowiedzią kariery Raefa na parkietach NBA. Już po dwunastu meczach musiał poddać się operacji więzadeł, które nie wytrzymały w lewym kolanie. Duży pech bo jak na debiutanta notował całkiem niezłe liczby 13,8 pkt. 7,6 zb. 1.4, bl. Kolejny sezon 1999-2000 i LaFrentz pokazał pełnię swoich możliwości zagrał w 80 spotkaniach – taka gra pozwoliła na debiut w All Star Weekend w 2000 r. i ustabilizowanie formy na dość wysokim poziomie, co również pokazał trzeci sezon w najlepszej lidze świata. Mimo niewielkich urazów LaFrentz rozgrywa 74 z 78 możliwych gier. Raef jest w dziesiątce najlepiej blokujących graczy i zdobywa średnio 13 punktów na mecz.
Na fali tej niezłej gry został wymieniony do Dallas wraz z Nickiem Van Exelem, Avery Johnsonem i Tariqem Abdulem-Wahadem, w drugą stronę powędrowali natomiast Juwana Howard, Donnell Harvey, Tim Hardawy oraz pierwszorundowy pick z kolejnego draftu. Dallas w tamtym okresie chciało naprawdę powalczyć w play-offach. Gdyby spojrzeć na ich roster z sezonu 2002-2003 (Nowitzki, Nash, Finley, Van Exel, Bradley, Wiliams, LaFrentz,Bell) to moim zdaniem był on nawet silniejszy od tego mistrzowskiego z 2011. Mavericks trafili w finale konferencji na zbyt mocne na owe czasu San Antonio. Najciekawsze w tym wszystkim niech będzie to, że centrum omawianego wyżej dealu był właśnie LaFrentz, który dostał 70 mln za 7 lat gry**
W 2002 r. LaFrentz zagrał również w reprezentacji na mistrzostwach świata, start jednak nie był zbyt owocny. USA skończyła rozgrywki na 6 miejscu (złoty krążek zdobyła Jugosławia) .
Po niespełna dwóch sezonach spędzonych w Dallas jego kontrakt stał się dla drużyny zbyt dużym obciążeniem i Mavs postanowili oddać naszego bohatera do Bostonu. Celtic dokonało dość dziwnej wymiany, oddali bowiem All Stara jakim był Antoine Walker za (sześć lat kontraktu) LaFrentza, Jiri Welscha, i Chrisa Millsa, pierwszorundowy pick oraz Antwana Jamisona z Golden State. Musicie wiedzieć, że Walker był w tamtym czasie niekwestionowaną gwiazdą Celtów mając za sobą siedem udanych sezonów okraszonych 3-krotnym występem w meczach gwiazd. Tak naprawdę była to pierwsza, prawdziwa gwiazda drużyny ze wschodniego wybrzeża od czasów Larrego Birda. Kilka miesięcy przed tą transakcją, generalnym menadżerem Celtów został Danny Ainge, który w wywiadach tłumaczył ten ruch brakiem możliwości powalczenienia o tytuł w dawnym składzie i chęcią przebudowy zespołu (czyżby już wtedy zaczynał swój misterny plan?) LaFrentz w Bostonie spędził dwa i pół sezonu. Był to już ten moment kariery, w którym powoli zaczął zmniejszać się czas pobytu na parkiecie, choć i tak przez ten okres dawał swojej drużynie średnio 10 pkt i 6 zbiórek na mecz. Celtic z nim w składzie jednak sukcesów nie odnieśli, nie byli nawet w stanie przekroczyć 45 zwycięstw w sezonie przez co tylko raz w tamtym czasie zameldowali się w play-offach. I dla Celtów potężny kontrakt Raefa okazał się nie do przełknięcia w Salary cap.
Dwa ostatnie sezony w NBA Raef spędził w Portland. I na pewno nie może zaliczyć ich do udanych. Blazers liczyli, że jako 10 letni już weteran, wniesie trochę doświadczenia do szatni i pomoże na parkiecie jako center. 27 i 39 Meczy w tych sezonach to wszystko, na co pozwoliło zdrowie. Do kontuzjowanych kolan doszedł również bark – w tym przypadku niezbędna okazała się operacja i 8 miesięczna rehabilitacja, po której nie wrócił już na boiska NBA. W Portland pierwszy raz zmieniła się jego rola, już nie zaczynał jako starter i grywał znacznie mniej minut niż chociażby w Bostonie. Mimo to, na nikogo się nie obrażał, dawał z siebie tyle ile mógł.
Poniżej zamieszczam link do jego statystyk:
http://https://www.basketball-reference.com/players/l/lafrera01.html
**Robiąc research przygotowujący do tego artykułu, natrafiłem przypadkiem na bardzo ciekawą analizę wymiany LaFrentza do Dallas. Szefostwo Mavs bardzo liczyło na wielkoluda z Iowa, w ich opinii/strategii Raef miał się stać odpowiedzią na grę i dominację pod koszem Shaquille O’Neala, (szefostwo z Dallas zakładało, że to właśnie Lakers staną się ich największymi przeciwnikami w drodze do finałów konferencji) miał rozciągać grę i wyciągać Shaqa spod tablicy. Problem w tym, że LaFrentz podczas pobytu w w Dallas nie trafił w fazie play-off na Shaqa. Najciekawsza wydaje się jednak być konkluzja – drużyny wybierając graczy do składu często właśnie kierują się podobną zależnością (bierzemy danego gracza jako plaster na potencjalnego przeciwnika). Czy zawodnik sformatowany w taki sposób nie traci na swojej wartości, a przez to nie traci drużyna? I idąc dalej czy drużyna nie powinna w wyborze zawodnika skupiać się bardziej na tym, by w danym otoczeniu mógł on pokazać maksimum swoich możliwości?
Ciekawe czy Wy znacie takie drużyny i takich zawodników, którzy wybierani są do klubów po to, by stać się odpowiedzią na potencjalnego przeciwnika?
-
Życie po NBA
Jeszcze za czasów swojej gry zakupił 100-akrowe gospodarstwo w Des Moines na którym zamieszkał na koszykarskiej emeryturze, z żoną Joie doczekał się syna Caela. Raef ceni sobie prywatność, nie znalazłem nic ponad to, że nadal mieszka na swojej ziemi w Iowa.
-
Dwa słowa ode mnie
Jak można by opisać jego grę na pewno był przyzwoitym obrońcą, z jednej strony mającym wystarczającą siłę by być dobrym blokującym, z drugiej nie na tyle silnym by dominować pod obręczami. Niewątpliwie w aspekcie fizycznym nie rozwinął się na miarę swoich możliwości, ze względu na liczne kontuzje. Z czasem jego sporym mankamentem stała się jego szybkość, najbardziej uwidaczniało się to gdy drużyny przeciwne szybko wznawiały grę lub szybko wyprowadzały kontratak, LaFrentz miał spore trudności z powrotem do obrony. Był jednak naprawdę niezłym obrońcą do czasu w którym jego kolana były jeszcze zdrowe. Ofensywnie był bardzo ciekawym graczem, który przy wzroście 211 cm potrafił nieźle rzucać z dystansu, przy wysokiej skuteczności za 3. W mojej ocenie gdyby mocniej pracował nad poprawą gry z dala od tablicy to sama kariera mogłaby by być po prostu lepsza. Po przyjściu do NBA LaFrentz dawał sobie świetnie radę w akcjach Pick and Pop i Pick and Roll, kontuzje i w tym przypadku zmniejszyły jego pozytywną wartość dla drużyny.
Tu dochodzimy do kolejnego frapującego mnie pytania. Czy każdy gracz powinien się rozwijać rzutowo by jego kariera nie kończyła się, gdy przytrafi się jakaś paskudna kontuzja? Mam tu na myśli sytuacje gdy gracz w większości opiera grę na dynamice/atletyzmie i wjazdach pod kosz. Czy przez uboższy repertuar rzutowy gracz takowy sam w pewien sposób nie naraża się na przeciążenia i w rezultacie na kontuzje?
Hmm… tym razem istotnie znany-??? (na pewno)-nieznany, i tym bardziej chyba nie zapomniany przynajmniej dla mnie bo nie przypominam sobie zebym go kiedys znal :).
ALe bardzo dobrze sie czytalo, dzieki.
Serio? Gość był mega dobry. Btw. Dziś by wymiatal jako strech 5.w NBA live czesto go brałem do drużyny .
Odpowiedź na pytanie w tekście.Tak i tak.
a gdzie profil autora?
daj sie poznac!
gdzieś się tam obił o oczy, ale niespecjalnie kojarzę, wychodzi na to że to był dobry grajek co miał więcej pecha niż inni, no trza mieć zdrowie na wyczynowy sport
Grał parę ładnych lat temu i tak jak śledziłem jego grę i podejście do sportu to w wypowiedziach jawił się jako spokojny ułożony, może też zabrakło trochę bycia samolubem. Mógłby mu przydać się także w rodzinie ktoś taki jak Lavar :)