Lata 80-te zostaną zapamiętane jako wielka rywalizacja Larry’ego Birda z Magicem Johnsonem. Ten pierwszy jednak miał jeszcze jednego rywala. Na wschodnim wybrzeżu Julius Erving i jego 76ers marzyli o wejściu na szczyty, podobnie jak zrobili to w 1983, kiedy wywalczyli mistrzowskie pierścienie. Sam Dr. J zawsze pozostawał nieco w cieniu Birda, co było powodem jego niedowartościowania. Eskalacja tego problemu nastąpiła 9 listopada 1984 roku.
W rozgrywkach 1984/85 koszykarze Celtics bronili tytułu zdobytego kilka miesięcy wcześniej po wygranej w finałach NBA z Lakers. Trenowani przez K.C.Jonesa gracze z Bostonu świetnie rozpoczęli sezon. W pierwszych czterech grach odnieśli cztery zwycięstwa, a ich kolejnym rywalem mieli być także niepokonani 76ers (5-0).
O sile obrońców tytułu stanowili w tamtym czasie poza Birem, także Kevin McHale, Robert Parish, Dennis Johnson i Danny Ainge. Zdecydowanie jednak na pierwszy plan wysuwała się postać Birda, który w całym sezonie notował średnio 28.7 punktów, 10.5 zbiórek i 6.6 asyst. To statystyki, których żaden z obecnych graczy, może poza LeBronem Jamesem nie jest w stanie osiągnać.
Po drugiej stronie barykady stanęli goście z Filadelfii, dowodzeni przez Dr. J, który był przywódcą mentalnym zespołu Billy’ego Cunninghama. Za największą gwiazdę 76ers uchodził jednak i słusznie – Moses Malone (24.6 pkt, 11.8 zb.). Ważnym ogniwem był także wchodzący do zawodowej koszykówki Charles Barkley. W swoim debiutanckim sezonie „Chuck” zaliczał średnio 14 punktów i 8.6 zbiórek w każdym spotkaniu.
Spotkanie, o którym piszę odbyło się w legendarnej Boston Garden, przy komplecie publiczności. Od początku spotkania Bird i Erving kryli się nawzajem i ostro ścierali przy każdej możliwej sytuacji. To jednak skrzydłowy Celtics miał lepszy dzień i z minuty na minutę, zdenerwowany coraz bardziej swoja nieporadnością Dr. J okazywał zdenerwowanie.
Bird widząc problemy Ervinga postanowił jeszcze bardziej go upokorzyć i po każdym rzuconym przez siebie koszu ostentacyjnie przypominał swojemu rywalowi o tym kto jest lepszy tego dnia. Larry z Dannym Ainge’m co i rusz rzucali do gwiazdora 76ers teksty w stylu: „lepiej przejdź na emeryturę, najlepiej wtedy zrobisz„.
Coraz bardziej sfrustrowany Erving nie wytrzymał po jednym z kolejnych trafień Birda w trzeciej kwarcie. Pod koszem Celtics rozpoczęła się przepychanka pomiędzy obydwoma koszykarzami, do której włączyli się kolejni gracze co spowodowało wybuch wielkiej awantury.
W tym momencie Bird miał na swoim koncie 42 punkty, 7 zbiórek i 3 asysty, a będący w fatalnej dyspozycji Dr. J, zaledwie 6 „oczek” i trafił tylko 3 z 13 rzutów z gry. Co ciekawe, Erving zazwyczaj podczas gry był oazą spokoju. Dopiero rywalizacja z Birdem 27 lat temu zagotowała na dobre krew w jego żyłach. Było to jedyne wykluczenie koszykarza 76ers w całej jego karierze.
Oczywiście obydwaj zostali usunięci z parkietu do końca spotkania, które zakończyło się wygraną Celtics 130-119. Po meczu, zarówno Bird jak i Erving musieli zapłacić po 7500$ kary, co jak na tamte czasy było suma astronomiczną.
Dalsza część rywalizacji tych panów, ale już o wiele spokojniejsza, miała miejsce już w finałach Wschodu, gdzie ponownie to Celtics okazali się zespołem lepszym i wygrali rywalizację 4-1, dzięki czemu kolejny raz awansowali do finałów. Tym razem pierścienie wywalczyli jednak Lakers, po wygranej 4-2 serii.
9 listopada 1989 doszło do jednego z najbardziej niesamowitych spotkań w historii NBA. Na parkiecie Bradley Center w Milwaukee spotkały się zespołu Bucks i Seattle Supersonics. Jak się później okazało, był to najdłuższy mecz od czasu wprowadzenia 24-sekundowego czasu na rozegranie akcji. Drużyny Dela Harrisa i Berniego Bickerstaffa potrzebowały aż pięciu (5!) dogrywek do rozstrzygnięcia wyniku.
Ostatecznie po 73 minutach to gospodarze wyszli zwycięsko z tej wojny na wyniszczenie i wygrali 155-154. W regulaminowym czasie wynik na tablicy wskazywał po 103. Kolejne cztery dogrywki nie wyłoniły zespołu, który wygra ten mecz. Dopiero w ostatniej Bucks zdobyli o jeden punkt więcej (17-16).
W tym spotkaniu padł jeszcze jeden rekordowy wynik. Skrzydłowy Supersonics Dale Ellis rozegrał aż 69 z 73 minut i od tego momentu jest jedynym koszykarzem, który tak długo przebywał na parkiecie w trakcie jednego meczu. Dodatkowo Ellis zdobył 53 punkty, czym ustanowił swój najlepszy wynik w karierze.
Najlepszym strzelcem w zespole gospodarzy był rezerwowy Ricky Pierce, który rzucił 37 punktów. W sumie zawodnicy obydwu zespołów oddali 228 rzutów z gry, trafili 108 z nich. Wykonywali 109 rzutów osobistych (85 celnych). Zanotowali 103 zbiórki, 57 asyst, 47 strat i 78 fauli. Aż sześciu graczy opuściło parkiet popełniając sześć przewinień.
You must be logged in to post a comment.