Zdarzyło się kiedyś. Riley trenerem LAL, Pistons – Pacers brawl

Zapraszam dziś na historię, która odmieniła na pewno Lakers z lat 80-tych, a może nawet całe NBA tamtych lat. Drugim wydarzeniem, które zdarzyło się 18 listopada, a wstrząsnęło ligą była pewna bitwa – bo tylko tak można ją nazwać – która odmieniła układ sił w lidze.


Niewielu z Was może wiedzieć, ale Pat Riley w swojej karierze był nie tylko trenerem, ale także zawodnikiem NBA. Nigdy nie stał się gwiazdą, zawsze bardziej pełnił rolę dalekiego rezerwowego – przybijacza piątek. Jako, że dzisiaj wspomnimy jego przygodę trenerską z Lakers chciałbym zauważyć, że „Brylantynowy Pat” spędził ponad pięć lat w koszulce „Jeziorowców” jako gracz. W sumie rozegrał w złotej koszulce 296 spotkań w ciągu pięciu sezonów (w szóstym rozegrał tylko 2 mecze) notując średnio 7.5 punktów na mecz. W sezonie 1971-72 pomógł zespołowi z Los Angeles zdobyć mistrzostwo ligi oraz wygrać 33 spotkania z rzędu co do dzisiaj pozostaje rekordem NBA.

Co jednak miało miejsce 19 listopada? Otóż w 1981 roku Riley potrafił znaleźć się w dobrym miejscu w odpowiednim czasie i został trenerem LAL. Po zakończeniu zawodniczej kariery Riley został w 1977 roku komentatorem meczów Lakers w lokalnej stacji telewizyjnej. Traf chciał, że już dwa lata później zamienił stanowisko komentatorskie na ławkę rezerwowych zespołu. Jack McKinney, który w 1979 dostał nominację na pierwszego coacha LAL  po 14 meczach musiał zrezygnować z powodu urazów odniesionych podczas wypadku. Jego następcą został Paul Westhead, a na swojego asystenta wybrał właśnie Rileya.

Duet Westhead – Riley współpracował na tyle dobrze, że już w czerwcu 1980 roku Lakers powrócili na mistrzowski tron. Kolejne rozgrywki były już o wiele słabsze i zespół odpadł w pierwszej rundzie playoffs po porażce z Rockets. Atmosfera w drużynie w każdym tygodniem psuła się coraz bardziej, aż w listopadzie ’81 wybuchła bomba.

Kiedy z 11 spotkań Lakers przegrali aż 4, Magic Johnson zbuntował się i poprosił władze klubu o transfer do innej organizacji, ponieważ nie był usatysfakcjonowany ze współpracy z Westheadem. – Już nie mogę tu grać. Chcę odejść – powiedział dziennikarzom. Właściciel LAL Jerry Buss postanowił porozmawiać z Johnsonem na spokojnie i wyjaśnić sytuację. Z ich dialogu wynikło… zwolnienie Westheada.

Johnsona uznano rozpieszczona gwiazdą, która obraża się na wszystkich dookoła, ponieważ Westhead nie pozwalał mu grać tak jak tego chciał sam zawodnik. Spowodowało to pogorszenie wizerunku Magica i pozbawiło go kilku lukratywnych kontraktów reklamowych.

Buss chciał poeksperymentować i stanowisko pierwszego trenera obsadził duetem Jerry West – Pat Riley. Taka sytuacja nie odpowiadała jednak temu pierwszemu co zapoczątkowało nową erę w historii NBA. Erę „Showtime”.

Niewiele przesadzając, Riley otrzymał do trenowania prawdziwy „samograj”. Zespół z Magicem, Jabbarem, Jamalem Wilkesem, Mitchem Kupchakiem czy Normem Nixonem był skazany na sukcesy, a że szkoleniowiec słynący od początku z zaczesanych do tyłu włosów postanowił urozmaicić koszykówkę graną przez Lakers, powstało jedno z najciekawszych zjawisk lat 80-tych. „Showtime” charakteryzujące się szybką, radosną, ofensywną,efektowną i efektywną grą do dzisiaj pozostaje ukochanym okresem w koszykarskiej historii Los Angeles.

W rozgrywkach 1981/82 Riley poprowadził Lakers w 71 meczach, z których wygrał z zespołem aż 50. Playoffs poszły jak z płatka. Wygrane serie kolejno z: Suns, Spurs i 76ers zaprowadziły drużynę na sam szczyt, a sam Riley stał się dopiero czwartym człowiekiem w NBA zdobywającym mistrzostwo zarówno jako gracz i zawodnik (wcześniej Bill Russell,  KC Jones i Billy Cunningham). Prezentowany przez jego drużynę styl w dużej mierze uratował także NBA, które przeżywało spory kryzys, a kibice stopniowo odpływali z hal. Lakers grających w stylu „Showtime” chciał oglądać każdy. Magic nie mówił już o chęci opuszczenia klubu, a wręcz doskonale rozumiał się z Rileyem potrafiącym jak mało kto, wpłynąć pozytywnie na zespół swoimi niesamowitymi zdolnościami motywacyjnymi.

W sumie Pat wywalczył z Lakers 4 tytuły mistrzowskie, a aż siedem razy występował w NBA Finals. Wszystko to w zaledwie 9 sezonów! 18 listopada 1981 roku stał się jednym z najszczęśliwszych dni w całej historii klubu z Miasta Aniołów.

Znając już to co wydarzyło się w kolejnych latach, wiemy że w ten dzień narodził się jeden z najlepszych trenerów NBA. Poprowadził swoje zespoły (Lakers, Knicks, Heat) w 1904 meczach, z których wygrał 1210. Riley trzykrotnie otrzymał nagrodę Coach of the Year (’90, ’93, ’97).

___________________________________________________________________________________________

Dokładnie 23 lata później w Detroit miała miejsce największa bitwa w historii ligi. Tak jak „Showitme” był strzałem w dziesiątkę dla popularności NBA, tak tzw. Pistons – Pacers brawl pokazał w jaki sposób można samemu sobie strzelić w stopę.

Cała sytuacja miała miejsce na 46 sekund przed końcem spotkania Pacers – Pistons, kiedy gospodarze wygrywali już pewnie 97-82. Wtedy to właśnie wchodzącego pod kosz Ben Wallace’a nieładnie sfaulował Ron Artest. „Big Ben” nie byłby jednak sobą jeśli nie oddałby rywalowi. Natychmiast wywiązała się przepychanka, w której udział wzięli niemal wszyscy gracze obu drużyn, a nad całą sytuacją nie mogli zapanować ani arbitrzy, ani trenerzy zespołów.

Eskalacja nerwów nastąpiła w momencie, kiedy Artest (Metta World Peace) został uderzony kubkiem z Colą Dietetyczną przez jednego z fanów. Gracz Pacers momentalnie ruszył w trybuny żeby samemu wymierzyć sprawiedliwość nieznośnemu fanowi. W tym momencie cała bójka przeniosła się właśnie w miejsce, gdzie zwyczajowo siedzą kibice.Pozostałe do końca meczu sekundy zostały anulowane, a wynik utrzymany. Dziewięciu kibiców poniosło rany, a dwóch trzeba było hospitalizować.

W tym miejscu należy przypomnieć, że obydwa zespoły należały do grona faworytów rozpoczętego niedawno sezonu 2004/05. Pistons bronili mistrzostwa zdobytego sezon wcześniej, a dla Pacers to była ostatnia szansa na pierścień dla Reggiego Millera. Do tego czasu wszystko szło po myśli Ricka Carlisle’a. Pacers wygrali 6 z 8 meczów przymierzając się do najlepszego bilansu przez playoffs. Jedna sytuacja, brak opanowania zadecydowały o tym, że rozgrywki potoczyły się zupełnie inaczej. To Pistons awansowali do finałów, gdzie przegrali 3-4 ze Spurs, a wcześniej, w półfinale Konferencji Wschodnije wygrali 4-2 z ….. Pacers.

Liga podjęła natychmiastowe kroki. Kary zgodnie z oczekiwaniami okazały się najwyższymi w historii. 11 spotkań zawieszenia dla Dennisa Rodmana za kopnięcie kamerzysty to było nic. Sam Ron Artest dostał zakaz gry do końca sezonu, co oznaczało jego brak aż w 73 grach.

Kary

Pacers:

Ron Artest 73 mecze (+13 PO), 4 995 000 $ straty z kontraktu

Stephen Jackson 30 meczów, 1 700 000 $

Jermaine O’Neal 15 meczów, 4 111 000$

Anthony Johnson 5meczów, 122 222 $

Reggie Miller 1 mecz, 61 111 $

Pistons:

Ben Wallace 6 meczów, 400 000 $

Chauncey Billups 1 mecz, 60 611 $

Derrick Coleman 1 mecz, 50 000 $

Elden Campbell 1 mecz, 48 888 $

Dodatkowo pięciu graczy Indiany zostało oskarżonych o napaść, podobnie jak pięciu kibiców. Jermaine O’Neal i jeden z fanów dostali zarzut podżegania do bijatyki. Wszyscy „kibice”, którzy byli zaangażowani w jakikolwiek sposób w bójkę dostali kategoryczny zakaz przekraczania progów Palace of Auburn Hills. Ostatecznie Artest, O’Neal i Jackson zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu i 60 godzin prac społecznych.

To po prostu trzeba zobaczyć