Autor: Andrzej Łęgowski
Co trzeba zrobić aby zapaść w pamięci kibiców na wieki? Czy konieczne jest do tego zdobycie mistrzostwa, czy trzeba być miłym i lubianym gościem, czy może po prostu wystarczy grać dobrze w kosza? Druga i trzecia kwestia dotyczy właśnie Rajona Rondo. Nie jest on zbyt lubiany w lidze przez innych graczy i do tego nie jest wybitnym strzelcem, który wykręca silne staty jeśli chodzi o zdobywane punkty. Moim zdaniem jego główny problem to jego oddanie dla gry, często nie przyjemne dla przeciwnika. Bywały też sytuacje, że nie mógł się nawet dogadać z kolegami z własnej drużyny, na przykład w okresie gry w Dallas Mavericks gdzie niektóre jego decyzje i zachowania budziły niesmak i wątpliwości całej ligi…
Mimo to, przez pryzmat tych wszystkich wydarzeń nie stracił uznania w moich oczach. Wciąż posiada wielu wiernych kibiców, którzy „zakochali się w nim” głównie w okresie gry w Boston Celtics, gdzie był rozgrywającym w drużynie z aspiracjami na mistrza przez 4 kolejne sezony. Wszedł do zespołu jako młody, nie opierzony grajek i udźwignął ciężar gry z takimi tuzami koszykówki jak Paul Pierce, Kevin Garnett czy Ray Allen.
W celu przybliżenia jego sylwetki trzeba na pewno wspomnieć o jego nie naturalnych warunkach fizycznych. Wzrost notuje się na 6’1 czyli około 185 cm, dlaczego około? W Stanach panuje dziwny trend podawania wzrostu zawodników mierzonych w obuwiu. Do tego waga, która zawsze oscylowała w granicach 78-80 kg. Jednym słowem, warunki nie powalają. Co więc czyni go tak wyjątkowym? Rozpiętość ramion i wielkość dłoni. To są te atrybuty u Rajona, które zmusiły nawet naukowców ze Sport Science do zbadania tego fenomenu rozmiarów. Teza jaką postawiono brzmi, że rozpiętość ramion u Rondo jest wielkości gracza, który ma 6’9 wzrostu a nie 6’1 !
Jest to atut, który daje mu przewagę w podawaniu oraz w defensywie, gdzie ze swoimi długimi „grabiami” staje się uciążliwy dla atakujących. Do tego cechuję się niesamowitą kontrolą piłki dzięki której opanował do perfekcji podania typu „fake behind the back passes” czyli udawanie zagrania piłki za plecami, gubiąc tym samym obrońcę i nie pozbywając się piłki. Stało to się jego znakiem rozpoznawalnym.
Defensywa. Element w grze tego chłopaka, który powoduje, że umieszczam go w TOP 5 Ever najlepiej broniących „jedynek”. Czterokrotnie został wybierany do Defensywnej Drużyny Sezonu. W sezonie 2009-2010 zanotował najwyższą średnia przechwytów w lidze. Poza tym, czterokrotnie był w Top 10 jeśli chodzi o ten aspekt gry. Historia zna mało przypadków, kiedy to właśnie rozgrywający był w ścisłej czołówce przechwytujących. Ok, ktoś powie, że to mało kluczowa statystyka ale jednak warta podkreślenia, bo wcześniej tylko Jason Kidd z tej samej pozycji był na podobnym poziomie obrony co Rondo. Poniżej dowód.
W ofensywie był typem gracza, który jest chyba najbardziej ceniony wśród innych graczy. Mianowicie jako rozgrywający zawsze szukał opcji podania i wykreowania kolegi z zespołu. Swoje zdobycze punktowe miał daleko w hierarchii potrzeb. W pierwszych jedenastu latach swojej gry w NBA siedmiokrotnie był w top 10 asystujących ligi. Trzykrotnie wygrywał te klasyfikację. Średnią powyżej 11 asyst na mecz w sezonie zaliczył przez 4 sezony. Po prostu kochał dzielić się piłką co obecnie wśród rozgrywających to rzadkość. Grzebiąc w historii NBA znajdziemy dokopiemy się do statystyki, że było w lidze 41 przypadków gdzie rozgrywający miał przynajmniej 4 sezony ze średnią asyst 11.0 i więcej, cztery z nich to właśnie Rajon. Reszta nazwisk w tym zestawieniu to Magic Johnson, Steve Nash, Jason Kidd, Chris Paul, Kevin Johnson, Isaiah Thomas czy też Oscar Robertson. Śmietanka, trzeba to przyznać. Kolejnym argumentem, który karze docenić Rondo są zbiórki. Mało kto jak on ma zmysł do ustawiania się pod tablicą. Owszem, tu też znacznie pomagają mu długie kończyny ale bez zmysłu do zbiórek nie notowałby takiej średniej (5.3 zbiórki na mecz, przez 6 sezonów). Gorzej jest z punktami. Tutaj średnia zdobycz nie jest powalająca ale to wszystko kosztem stylu gry, który zakłada, najpierw szukamy kolegi a potem rzutu. Najwyższa średnia punktowa miała miejsce w sezonie 2012-13, notował średnio 13.7 pkt na mecz. Skuteczność też bez szału gdyż była na poziomie 46% za 2 pkt i 30% za 3 pkt.
Playoffy, to są momenty gdzie Rajon błyszczał najbardziej. 5 – letni maraton z Celtami w Playoffach to koszykówka w najlepszym wydaniu na pozycji numer 1. (https://www.basketball-reference.com/pi/shareit/1jNwI). O dziwo pierwszy rok gry w playoffs czyli 2008 nie był wybitny jeśli chodzi o statystyki. Mówię o dziwo, bo w tym roku właśnie sezonie Celtowie sięgnęli po mistrzostwo. Większa rolę w tamtym momencie odegrali weterani. Kolejne lata jednak to już tylko progres młodego Rajona jednak nie okraszony niestety mistrzostwem. 2009 rok to drugi sezon zawodnika z Kentucky w playoffs i osiąga w nich średnią 16.9 pkt, 9.8 asysty oraz 9.7 zbiórki na mecz, w wieku 23 lat. Sezon ten jednak był o tyle trudny gdyż zabrakło w nim kontuzjowanego na okres playoffs Kevina Garnetta. Odpadli w finale konferencji z Orlando Magic.
Kolejny świetny okres Rajona w rundzie finałowej przypadł na rok 2012 kiedy to Celtowie nieoczekiwanie doszli do finału konferencji wschodniej. Po drodze wyeliminowali będących na fali Chicago Bulls z Derrickiem Rose’m na czele. W ostatecznej rozgrywce stanęli naprzeciw silnej ekipie Miami Heat dowodzonej przez Lebrona James, Dwayne Wade’a i Chrisa Bosha. Znawcy ligi nie wróżyli większych szans w tym pojedynku dla ekipy z Bostonu. Rondo jednak wziął wtedy grę na swoje barki i dzięki jego heroicznej postawie Celtowie mieli nawet prowadzenie 3-2 w serii!! Pamiętam jakby to było wczoraj kiedy to Rondo przez większość czasu krył Lebrona w tamtych spotkaniach. Notował w serii z Heat średnio 20 pkt, 11 asyst i 6.9 zbiórki na mecz. Sprawił, że Lebron James i spółka musieli wznieść się na wyżyny swych umiejętności aby pokonać ich w tej serii.
Wartym wspomnienia jest jeszcze jeden fakt, z roku 2011 gdy w trzecim spotkaniu z Miami Heat Rondo łamie rękę w łokciu z przemieszczeniem i wraca na parkiet po nałożeniu opatrunku!!!
Kolejny sezon jest stracony przez kontuzje jakiej doznaje, zrywa więzadło krzyżowe. Wraca do gry w drugiej części sezonu 2013-14 ale tylko na chwilę, gdyż zostaje wymieniony i zmienia barwy na Dallas Mavericks. W Dallas jak już wspomniałem wcześniej notuje słaby okres. Nie może się dogadać z Rickiem Carlisle, trenerem i ujawnia się wtem jego złośliwy charakter. Stał się toksyczny i nie ukrywa tego przed światem. Wielu wtedy mówiło o jego końcu kariery. Dobrych ruchem okazuje się transfer do Sacramento Kings, gdzie na nowo przypomina o sobie i o swoim stylu gry. Notuje wtedy sezon ze średnią zdobyczą 11 pkt, 11 asyst i 6 zbiórek na mecz, a mimo to, nie znajduje uznania i nie został nawet rozpatrywany w kontekście występu w Meczu Gwiazd. Tylko 3 zawodników w historii notuje taką średnią, Magic Johnson, Oscar Robertson i James Harden. Wszyscy trzej jednak znajdują swoje miejsca w Meczu Gwiazd. Rondo niestety nie. Mówiono wtedy właśnie, że stał się ofiarą swojej zadziorności i charakteru. Liga się odwraca od Rajona w ten sposób. Jeśli mi nie wierzycie, rzućcie okiem na to:
Po przeczytaniu moich powyższych wypocin każdy ma prawo sądzić, że jestem ślepo zapatrzony w Rajona i jego umiejętności i nie znam się na koszykówce 😊 Chcę jednak poruszyć debatę albo chociż refleksję na temat tego jak powinien wyglądać styl gry na pozycji „rozgrywający”. Gdyż ówcześnie liga NBA na tej pozycji wykształciła dryblerów i graczy, którzy najpierw szukają punktów a w drugiej kolejności podania do kolegów. W mojej opinii, bycie rozgrywającym to zadanie na kreowanie innych w zespole i odpowiedzialność za atak w drużynie. Moim zdaniem jest to zadanie o wiele trudniejsze wykreować kogoś i dać mu szansę zdobycia punktów niż „klepać” piłką między nogami i oddawać 20 rzutów na mecz. Jest znacznie łatwiej wygrywać gdy grają wszyscy w drużynie i każdy ma udział w zdobyczy punktowej niż tylko liczyć na jednego gościa, któremu wyjdzie mecz lub nie. Rondo to dla mnie definicja prawdziwego rozgrywającego, który spełnia wszystkie oczekiwania.
W sumie pozytywny tekst tylko wymagających pewnej redakcji. Sporo literówek i błędów ortograficznych.
Do meritum, zgadzam się z tezą postawioną na końcu. Osobiście też bardzo lubię Rondo i mocno mu kibicuję, a okres w Bostonie był genialny w jego wykonaniu. Zawsze twierdziłem, że w tamtym okresie C’s mieli nie Big 3, a Big 4. Rondo to zdecydowanie mój typ PG.
Zapomniałeś o genialnych playoffach Rondo w Pelikanach, to był po prostu geniusz.