Styczeń 2014. 6 lat temu. Ten mecz wszyscy będą pamiętać tylko z jednego – Greg Oden is back!
1502 dni, tyle czasu minęło od momentu, w którym Oden po raz ostatni wystąpił w oficjalnym meczu. Żeby uzmysłowić sobie jak dawno to było, przypomnij sobie, co w tamtym czasie robiłeś.
Wczesniej Oden wybiegł na parkiet dokładnie 5. grudnia 2009. roku, kiedy w pierwszej kwarcie pojedynku z Houston Rockets kontuzjował sobie kolano. Od tamtego momentu Greg próbował powrócić do gry i co prawda zagrał już w meczu przedsezonowym z Pelicans, ale to nie było oficjalne spotkanie.
Wracając do powrotu, wybiegł na boisko w drugiej kwarcie i już niecałe 20 sekund później zebrał piłkę w ataku, po tym jak Marcin Gortat zablokował Dwyane’a Wade’a, i wsadem zdobył swoje pierwsze punkty.
W całym spotkaniu Greg zagrał 8 minut, rzucił 6 oczek, był 2/3 z gry, 2/2 z linii, zebrał 2 piłki, a Heat z nim na parkiecie byli plus 3. Było bardzo dobrze, jak na kogoś, kto nie grał tyle czasu. Wówczas na naszych ustach gościło pytanie, czy występ Odena to był jednorazowy epizod, czy też mieliśmy go częściej oglądać na boisku. Nawet jeśli miałoby ich być tylko 8, tak jak w pojedynku z Waszyngtonem.
Co do meczu, to Wizards już w pierwszej kwarcie zanotowali run 20-0, który ustawił mecz. Rzucili Miami w tej kwarcie 43 punkty i nie pamiętam kto ostatnio rzucił tyle mistrzom NBA w jednej ćwiartce. Wszystkiemu winna była niedokładna gra Heat, którzy popełnili wtedy aż 6 strat, a gospodarze co chwilę biegali do kontr po przechwytach. Również nasz Gortat.
Po pierwszej kwarcie Wizards prowadzili już 25. punktami, a w pewnym momencie drugiej osiągnęli już nawet 34 oczka przewagi. Gościom udało się jednak zmniejszyć jeszcze te straty do 21 oczek do przerwy. Choć Czarodziej prowadzili wysoko to grali jednak z Heat więc tu do końca nie można odpuszczać, co pokazali zresztą koszykarze Miami w trzeciej ćwiartce, kiedy po serii 19-2 zmniejszyli nawet straty do 9 oczek. Na więcej nie było ich jednak stać i gospodarze w czwartej kwarcie przypieczętowali swoją wygraną.
Najwięcej rzucił John Wall, autor 25 oczek (7/14 z gry i 8/8 z linii). Rozdał do tego 9 asyst. Po 19 punktów zdobyli Bradley Beal i Nene, 12 Gortat, 10 Trevor Ariza, a z ławki 13 dodał Trevor Booker, a 11 Martell Webster.
Dla Heat najwięcej zdobył Chris Bosh – 26 punktów. 25 dołożył LeBron James, który zebrał do tego 8 piłek i rozdał 7 asyst. 15 oczek dodał Norris Cole. Słabo zagrał Wade, który rzucił tylko 8 punktów, podobnie jak Ray Allen, który nie zapisał dzisiaj nic na swoim koncie, pudłując wszystkie 5 rzutów z gry, a w ostatnich 6 spotkaniach trafił tylko 7 z 41 prób z gry, w tym 3/24 zza łuku.
Miami Heat – Washington Wizards 97:114 (18:43, 30:26, 29:17, 20:28)
Liderzy zespołów:
Punkty: Bosh 26 – Wall 25
Zbiórki: James 8 – Booker 11
Asysty: James, Cole 7 – Wall, Nene 9
Przechwyty: Cole 3 – Ariza, Nene 2
Bloki: Battier 1 – Nene, Gortat 3