Po nieudanym powrocie do gry w lutym 1995 roku i bardzo słabych play offs, przegranych z Orlando Magic, Michael Jordan marzył by wrócić na szczyt. Jego 18-miesięczna przerwa zrobiła swoje i Mike rzadziej popisywał się powietrznymi ewolucjami, rzadziej penetrował a częściej decydował się na grze na dystansie. Zmieniała się filozofia grania Byków i Phil Jackson próbował reagować na wydarzenia z przegranych play offs. W miejsce B.J. Armstronga do piątki na dobre wprowadził się Ron Harper. Częściej na parkiecie przebywał australijski olbrzym Luc Longley. Jednak prawdziwa bomba wybuchła tuż przed startem rozgrywek 1995-96. Jerry Krause i Jerry Reinsdorf zrobili największy deal w przeszłości – przed erą Mitcha Kupchaka czyli Kwame’a Browna na Paua Gasola..
Z San Antonio Spurs do Wietrznego Miasta przywędrował największy rozrabiaka w całej NBA, Dennis Rodman (za Willa Perdue). Legendarny i farbowany Bad Boy miał ulepszyć defensywę podrażnionych przegraną Byków i zapewnić setki zbiórek z tablic rywali. Nowi, przemeblowani Bulls mieli przede wszystkim zatrzymać na Wschodzie rosnącą potęgę Orlando Magic z Shaquiem i Pennym.Kiedy na Wschodzie swój fantastyczny sezon rozgrywali zawodnicy Phila Jacksona – mieli rekord ligi 72:10 – za Zachodzie rósł im rywal z prawdziwego zdarzenia, Seattle Supersonics. Ekipa George’a Karla miała wszystko i wszystkich potrzebnych do dominacji po drugiej stronie USA. Najlepszy w defensywie playmaker ligi the Glove, Gary Payton, TOP5 ligi na pozycji silnego skrzydłowego Reignman czyli Shawn Kemp a do tego niezwykle doświadczonych skrzydłowych jak Nate McMillan, Detlef Schrempf oraz Sam Perkins. Sonics nie grali tak fizycznie jak Bulls, ale byli bardziej agresywni i najszybciej w lidze rozwijali kontry. Dzięki tym cechom zdobyli oni również klubowy rekord, 64 wygranych w RS.
Play offs zapowiadały się wyśmienicie ale i jednostronnie. Dwie najlepsze ekipy rozgrywek fazy zasadniczej eliminowały kolejnych przeciwników jak Heat (3-0) i Kings (3-1), Knicks (4-1) oraz Rockets (4-0) czy w końcu Magic (to była wielka sensacja i łatwe 4-0) i Jazz (4-3; w końcu Sonics udało się ograć magiczny duet Stockton-Malone).
Początek finałów bardzo rozczarował i szczerze mówiąc, mimo wspinania się na wyżyny przez Kempa gościom nie udało się urwać żadnego meczu w United Center (mimo niezłej defensywy na Michaelu Jordanie). Mecz numer 3 miał przełamać niemoc gospodarzy Key Arena. Jak się okazało ten mecz stał się największą wpadką tamtego okresu Zielonych i nikt nie wierzył, że team Karla jest o krok od odpadnięcia z wielkiego finału..3-0.
108-86 dzięki wojnie nerwów Francka Brickowskiego z Dennisem Rodmanem goście stali się kolejną drużyną NBA od finałów 1995, która finał NBA otworzyła stanem 3-0. Sonics mieli iść śladami zmiecionych Magic (przez Rockets).
Po latach mówi się ,że Jordan i spółka nie byli specjalnie zmotywowani na spotkania w Key Arenie (numer 4 i 5) oraz mieli cel w tym by wrócić na 6 mecz i celebrację tytułu do Chicago. Prawdziwi fani Sonics wierzą natomiast, iż to powrót do gry Mr. Sonica – Nate’a McMillana dał im potrzebną iskrę do dwóch kolejnych wygranych (stan 3-2).
To co się odwlekło to jednak Bykom nie uciekło. 16 czerwca 1996 roku Michael Jordan i Scottie Pippen wrócili po 3 latach przerwy na szczyt NBA. Jordan znów był MVP finałów, a i Rodman poczuł się znów w glorii chwały. Swój pierwszy tytuł dostali Ron Harper, Steve Kerr, Luc Longley i Toni Kukoc. Jedni z konstruktorów mistrzowskiej dynastii, którzy w kolejnych latach i nie tylko w Chicago zdobywali złote pierścienie. Bulls – nawiązując do wczorajszej migawki – byli prawdziwą międzynarodową paczką zawodników. Steve Kerr urodzony w Libanie, Bill Wennington w Kanadzie, Luc Longley w Australii czy Toni Kukoc w Jugosławii (Chorwacji) gwarantowali Chicago kolejne 2 tytułu, osiągając w 1998 roku kolejne three-peat championship.
Popatrzcie na wynik zbiórek Dennisa, 18 to rekord finałów. Sonics nie udało się skopiować wyczynu jedynego w historii klubu z 1979 roku. Być może uda się to w tym roku?