W każdym sporcie znajdziemy dwie drużyny, które walczą ze sobą o najwyższe laury. Ale niekoniecznie zawsze o to. Czasem leży tu też sprawa honoru. Gdy raz jedna ekipa zajdzie za skórę drugiej, ta druga będzie chciała się zrewanżować. Kiedy w 1988 roku, Michael Jordan zdobył swoją pierwszą nagrodę MVP i kiedy wydawało się, że pewnie idzie po tytuł mistrzowski na drodze stanęli mu Detroit Pistons.
W okresie wszechobecnej nudy w NBA, która potrwa jeszcze trochę, warto powspominać historię. W nowym cyklu chciałbym wam przypomnieć lata, w których pojedynki niektórych drużyn zawsze oglądano z wypiekami na twarzy i czekało się na nie. A gdy przychodziło do spotkania tych drużyn w play-offach to zwykle była to najlepsza seria roku. Dzisiaj pod lupę bierzemy starcia Pistons z Bulls na przełomie lat 80’tych i 90’tych. Drużynę Pistons przedstawiał wam jakiś czas temu Paweł.
Jordan Rules – co to było i jak funkcjonowało?
Jordan Rules wymyślił Chuck Daly w 1988. Jak już wspomniałem wcześniej – Jordan zdobył w tamtym sezonie statuetkę MVP i przy tym notował średnią 35 punktów na mecz, trafiając na skuteczności 53%. Do tego dokładał 5.5 zbiórki i 5.9 asysty. Był to jeden z jego najlepszych sezonów w karierze pod względem statystyk indywidualnych. Daly musiał się zatem obawiać. Jordan Rules określił w ten sposób:
If Michael was at the point, we forced him left and doubled him. If he was on the left wing, we went immediately to a double team from the top. If he was on the right wing, we went to a slow double team. He could hurt you equally from either wing — hell, he could hurt you from the hot-dog stand — but we just wanted to vary the look. And if he was on the box, we doubled with a big guy. The other rule was, any time he went by you, you had to nail him. If he was coming off a screen, nail him. We didn’t want to be dirty — I know some people thought we were — but we had to make contact and be very physical
1988 – początek wojny
25 lat temu Pistons pokonali Bullets, a Bulls Cavaliers w pierwszej rundzie playoffów. Obie serie skończyły się wynikami 3-2. W starciu półfinałów konferencji na przeciwko siebie stanęły Byki i Tłoki. Spodziewano się batalii defensywnej, bo te drużyny miały, kolejno, 3 i 2 najlepszy Defensive Rating w lidze, ustępując w tym aspekcie jedynie Utah Jazz z Eatonem, Stocktonem i Malonem.
Chuck Daly wymyślając Jordan Rules miał na uwadze to, że w sezonie regularnym MJ rzucił przeciwko Pistons 59 punktów, a rok wcześniej 61 oczek. Pistons częściowo udało się zatrzymać Jordana w dwóch pierwszych meczach, kiedy rzucił on 29 i 36 punktów na całkiem dobrej skuteczności, najpierw 10-22, a w Game 2 14-22. W tamtym samym meczu 31 oczek dorzucił Sam Vincent i Bulls złamali Pistons w The Palace 105-95.
Dalej było jednak coraz gorzej. Pistons dwa razy zbili Byki w Chicago, wygrywając 22 i 19 punktami. Mecz nr 5 miał być formalnością, ale Bulls postawili się i losy spotkania ważyły się do ostatnich chwil. Pistons jednak wygrali 7 punktami i wyeliminowali rywali. W finałach konferencji pokonali Boston Celtics 4-2, a w Finałach zmusili Lakers i Magica Johnsona do rozegrania 7 spotkań, ostatecznie przegrywając 3-4.
1989 – pierwszy raz w finałach konferencji
Pistons dominowali w regular season notując najlepszy bilans w lidze, na poziomie 63-19. Podobnie było w play-offs, gdzie Celtics i Bucks dostali sweepa od Bad Boys. Rozstawieni z szóstką Bulls pokonali w pierwszej rundzie Cleveland Cavaliers 3-2, dzięki słynnemu The Shot Jordana, a później odprawili z kwitkiem New York Knicks 4-2.
W Game 1 Jordan rzucił 32 punkty (co prawda przy marnej skuteczności 10-29) i Bulls udało się zatrzymać liderów Pistons, co przełożyło się na zwycięstwo na trudnym terenie w The Palace. Isiah Thomas trafił 3 rzuty z 18 oddanych i skończył z 9 punktami, tylko 10 dołożył Joe Dumars. W Game 2 serię udało się wyrównać, a rewanż za mecz nr 1 wziął Isiah Thomas, notując 33 oczka.
Game 3 było absolutnym popisem Jordana. 46 punktów pozwoliło Bykom wygrać i objąć prowadzenie w serii 2-1.
We were just throwing stuff out there. It was just a joke. Chuck throws it out there that we had some secret plan to stop Jordan, and everybody just jumped on it. Everybody was writing stories about this strategy. When we kept reading about it, Isiah told us that we had gotten in their heads, and that’s how we had them beat. – powiedział Rick Mahorn.
Pistons wrócili do Jordan Rules w Game 4 i wygrali 3 kolejne spotkania, a w Game 5 pozwolili MJ’owi na oddanie zaledwie 8 rzutów z gry! Po wygraniu serii 4-2, w Finałach Pistons wzięli rewanż na Lakers wygrywając serię 4-0. Tłoki mogły świętować pierwszy tytuł w historii organizacji.
Dorzucam kilka linków do meczów z tamtej serii:
1990 – Jax zaczyna kontratak
Po sezonie 1988-89 z pracą w Bulls pożegnał się Doug Collins. Zatrudniono Phila Jacksona, a jego asystentem został Tex Winter. Trenerzy wymyślili schemat gry, który dziś znamy jako Triangle Offense. Taktyka ta miała być odpowiedzią na Jordan Rules.
W sezonie regularnym jednak nie do końca to działało, bo w starciach z Pistons, Byki osiągnęły bilans 1-4. Sezon zakończyły z bilansem 55-27 i 3 miejscem na Wschodzie. Pistons wygrali konferencję, notując bilans 59-23. Oznaczało to tyle, że jak mamy zobaczyć starcie tych dwóch ekip to dopiero w finale konferencji.
Bulls pokonali Bucks 3-1 i 76ers 4-1, a Pistons rozprawili się z Indianą 3-0 i Knicks 4-1. Obie ekipy spotkały się znowu. W tamtym sezonie Scottie Pippen został po raz pierwszy All-Starem i był wielkim wsparciem dla Michaela Jordana. Na Pistons i tak było to za mało.
Pierwsze 2 mecze w The Palace wygrali Pistons. Seria przeniosła się do Chicago i tam również dwoma zwycięstwami odpowiedzieli gospodarze. W Game 3 Michael Jordan rzucił 47 punktów, a 29 dołożył Scottie Pippen. W Game 4 Jordan zanotował 42 punkty i Pistons nie pomogły zdobycze punktowe na poziomie 20 punktów, aż trzech graczy (Thomas, Dumars, Rodman).
Pistons byli nie do zajechania u siebie i zwyciężyli mecz nr 5. Byki odpowiedziały w Chicago Stadium swoim zwycięstwem. W meczu siódmym męczący się z migreną Scottie Pippen trafił tylko 1 z 10 rzutów, przez co Michael Jordan nie otrzymał należytego wsparcia. Mimo zdobycia 31 punktów przez Jego Powietrzność, Bulls przegrali różnicą 19 punktów. Tłoki w Finałach zmierzyły się z Trail Blazers i pewnie wygrały 4-1, zapewniając sobie back-to-backa.
1991 – wielkie przełamanie
Po raz pierwszy w tej rywalizacji Byki miały lepszy bilans w sezonie regularnym, notując 61-21 przy 50-32 Tłoków. Było to o tyle ważne, że w serii będą mieli przewagę parkietu, co okazało się kluczowe rok wcześniej. Obie drużyny znowu zajechały do finałów konferencji. Pistons pokonali Hawks i Celtics, a Bulls Knicks i 76ers.
W Game 1 Bulls zatrzymali pierwszą piątkę rywali, a 25 oczek Marka Aguirre’a i 21 Vinniego Johnsona z ławki to było za mało. Game 2 było kolejnym popisem Johnsona, który tym razem miał 29 punktów, ale po za Joe Dumarsem (24 oczka) nie otrzymał on prawie żadnego wsparcia od pozostałych. Bulls prowadzili 2-0, seria przeniosła się do Palace, a Pistons byli pod ścianą. Przypomnijmy, że ze stanu serii 0-3 nie podniósł się jeszcze nikt.
Po porażce Tłoków w meczu trzecim, w Game 4 Bulls dopełnili formalności i rozbili Pistons 115-94. Kluczowy w serii okazał się Scottie Pippen i jego średnia 22 punktów na mecz. Thomas, Laimbeer i Aguirre opuścili halę na 7.9 sekundy przed końcem meczu i nie pogratulowali Bykom zwycięstwa. Z całej ekipy Pistons zrobili to jedynie Joe Dumars i John Salley.
Po tym wszystkim ekipa Pistons rozpadła się. James Edwards i Vinnie Johnson odeszli w trakcie off-season, Chuck Daly zrezygnował z trenowania Tłoków w 1992 po porażce 3-2 w pierwszej rundzie z New York Knicks. Bill Laimbeer odszedł na emeryturę w 1993, rok później karierę skończył Isiah Thomas. Rodman odszedł do Spurs, a Salley do Heat. W 1994 jedynym z Bad Boys, który pozostał w Tłokach był Joe Dumars. Pistons zaledwie 3 lata po ostatnim starciu z Bulls zanotowali bilans 20-62. A co stało się z Bykami po tamtym zwycięstwie? Tego chyba nie muszę wam przybliżać.
Fajnie, rzeczowo napisane bez opowiadania się po którejś ze stron. Pistons mieli w tamtych czasach mega ekipę. Natomiast toczyli wielkie bitwy zarówno z Celtics i Lakers a to były bardzo mocne zespoły. Potem też rozprawili się z Bulls. Byki miały o wiele łatwiejszych rywali w latach późniejszych, nie mieli godnego rywala, stąd też tyle tytułów wygrali. Jest nawet takie powiedzenie: The Bad Boys danced with the stars; the Bulls had the dance floor to themselves.