22 lipca 1992 roku w Monte Carlo doszło do spotkania, które sam Michael Jordan określił jako najlepsze w swojej karierze. Data może dziwić, bo sezon 1991/1992 był już za pasem, a sam mecz miał być jedynie rozgrzewką przed Igrzyskami Olimpijskimi w Barcelonie. W istocie rywalizacja zamieniła się w prawdziwą batalię, w której najlepsi koszykarze na świecie grali na najwyższym poziomie. Bez żadnych ograniczeń, nie bojąc się nawet o kontuzje w przeciwieństwie do All Star Game. Szkoda, że meczu do dziś nie możemy zobaczyć w pełnym wymiarze…
Początku należy szukać w złośliwości, którą Michael Jordan serwował w stronę Erwina „Magica” Johnsona. Sugerował, że od kiedy Magic opuścił Lakers w 1991 roku Jeziorowcy przestali być dla niego wyzwaniem. Dodał również, że na mecze rozgrywane w Los Angeles zacznie zabierać swoje dzieci. Na Johnsona zadziałało to jak czerwona płachta na byka, od razu wyzwał Jordana do pojedynku jeden na jednego. W tej sytuacji musiał zainterweniować Larry Bird, który dał do zrozumienia że Magic musi spojrzeć prawdzie w oczy, że ich czasy już minęły, a poza tym Michael był wtedy na koszykarskim Olimpie.
Współzawodnictwo tych dwóch gwiazd swój punkt kulminacyjny osiągnęło właśnie w Monte Carlo. Niewielkie grono ludzi, które mogło obejrzeć ten sparing, uważało że był to najlepszy mecz w historii koszykówki. Intensywnością miał przypominać siódme spotkanie finałów NBA. I pomyśleć, że miało ono miejsce w Monte Carlo, miejscu który z pewnością stolicą koszykówki nie jest. Najsmutniejsze jest jednak to, że spotkanie rozgrywane było za zamkniętymi drzwiami i nikt z nas go nigdy nie ujrzy. Nie notowano oficjalnego wyniku i istniały nawet różne wersje ostatecznego rezultatu, ale nie było wątpliwości czyj zespół wygrał ani kto był najlepszym zawodnikiem na boisku. Nazwano go później potyczką „drużyny Michaela” z „drużyną Magica”.
Jeden z trenerów Dream Teamu, Chuck Daly z pewnością nie chciał aby jakiś z jego podopiecznych nabawił się kontuzji już podczas obozu przygotowawczego. Jednak inni szkoleniowcy uważali, że graczom potrzebny jest ostrzejszy trening. Po wielu kontrolowanych, spokojnych treningach przyszedł czas prawdziwą rywalizację. W drużynie Magica grali Chris Mullin, Chris Laettner, Charles Barkley i David Robinson, z kolei w zespole Jordana grały takie gwiazdy jak Patrick Ewing, Karl Malone, Larry Bird czy Scottie Pippen. Jak napisałem wcześniej, nikt nie prowadził dokładnego zapisu wydarzeń, a świadków było niewielu, ale niektórzy twierdzą że to Magic Johnson jako pierwszy zaczął prowokować gwiazdora Chicago Bulls. Według obserwatorów, drużyna Johnsona zyskała na początku sporą przewagę, podobno 14:2, ale mogło być nawet 14:0. John Rosenfeld zajmujący się public relations w Los Angeles Lakers twierdził natomiast, że to Charles Barkley pierwszy zaczął komentować poczynania ekipy Jordana. Magic Johnson powiedział później dziennikarzom, których wpuszczono na koniec treningu, że Chuckster popełnił fatalny błąd i obudził żądnego zwycięstwa Jordana.
Wtedy to rozpoczął się bezwzględny pojedynek ego. Tempo oczywiście narzucał Jordan, który przejął inicjatywę i zaczął wchodzić pod kosz kiedy tylko dostawał piłkę. Za każdym razem pokazywał Johnsonowi kto tu rządzi, a później wrzeszczał na wszystkich, nawet na swoich kolegów z zespołu, tylko po to by dodać sobie animuszu. Inny trener olimpijskiej drużyny, Mike Krzyzewski czuł, że po całotygodniowym treningu obie ekipy będą grać z zaciętością, ale ta intensywność go zdumiała. Podobno porównał to do huraganu przewalającego się nad domem – kiedy otworzył drzwi, okazało się że burza jest jeszcze straszniejsza. Z kolei Chuck Daly oprócz bycia pod wrażeniem potwornie bał się o kontuzje jednego z gwiazdorów NBA.
Drużyna Jordana szybko dogoniła zespół Johnsona, a później uzyskała dziesięciopunktową przewagę. Pod koniec meczu gdy Michael wykonywał rzuty osobiste trener Krzyzewski miał jeszcze dodawać otuchy ekipie Johnsona. Podobno w tamtym momencie Jordan odbił piłkę o ziemię i powiedział: Pieprzyć to. Mecz już się skończył! Jest już po wszystkim! Po czym trafił oba rzuty wolne. Według niektórzy zapisów mecz zakończył się wynikiem 40-36, a według innych 36-30, ale pewne jest że to zespół Michaela Jordana był górą. W trakcie triumfu Jordana, Magic siedział kilkadziesiąt metrów dalej i mówił wielu dziennikarzom: Daliśmy plamę i tyle. Wkurzyliśmy go. Wszyscy za dużo gadaliśmy. A wydawałoby się, że powinniśmy już wiedzieć, jaki to błąd. W tamtym momencie Jan Hubbard pytał właśnie Jordana. Czy ty zawsze musisz wygrywać? – zapytał Hubbard. Michael tylko się uśmiechnął i odpowiedział krótko: Staram się zrobić z tego nawyk.
Źródła: ESPN, David Halberstam: „Playing For Keeps: Michael Jordan and the World He Made”
—–
Jeżeli zastanawiałeś się kiedyś czy warto typować koszykówkę albo jak to robić, powinieneś sprawdzić ten artykuł o obstawianiu meczów NBA . Można połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli oglądanie NBA i śledzenie wyników wraz z grą u bukmachera.
Ja ze szwagrem nie takie rzeczy odwalałem po pijaku.