Kolor skóry? Fryzura? Chęć dominowania w grze? Bycie najlepszym clutch shooterem w lidze??
7 maja to data łącząca obu wielkich koszykarzy, którzy szczerze powiedziawszy nie przepadali za sobą. Często podczas spotkań zaśmiecali sobie uszy i próbowali wywierać presję na sędziach. Ponadto przy okazji każdego starcia twarzą w twarz starali się za wszelką cenę udowodnić, który z nich jest lepszy i jak wiele wnosi do gry swojej drużyny.
Zacznijmy od tego, który zagrał w finale NBA tylko raz a jako dzieciak cierpiał z powodu krzywicy kości. Miller jak mało, który koszykarz, perfekcyjnie korzystał z zasłon i biegał do ostatniej minuty meczu, pokonując kilometry na parkiecie, często gubiąc swoich rywali. Dokładnie 17 lat temu oczarował cały koszykarski świat swoim Killer-Time w Madison Square Garden..
Jordan jak żaden inny koszykarz na ziemi miał wielką pasję wygrywania i nie potrafił się pogodzić z żadną przegraną (stąd ponoć też jego zamiłowanie do hazardu i związane z tym długi). To urodzony lider z krwi i kości jak mawiali komentatorzy; 6 występów w finałach NBA = 6 tytułów Mistrza ligi i 6-krotnie tytuł MVP finałów. Można mnożyć przykłady jego kapitalnych występów przeciwko Knicks, Jazz, Sonics, Pacers, Pistons, Lakers i Blazers ale każdy fan NBA najbardziej cenił go za game winnery. Dokładnie 23 lata temu (jego liczba) Air poskromił wielkich rywali w walce o kolejną rundę play offs, mianowicie Cavaliers.
Co jeszcze łączy Jordana z Millerem? obaj doprowadzali Knicks do rozpaczy seryjnie zdobywanymi punktami. Obaj spędzali sen z powiek Patowi Riley’owi czy Johnowi Starksowi i obaj królowali w Madison Square Garden oraz uwielbiali zachodzić za skórę Spike’owi Lee.
Kto by pamiętał i wiedział o Ehlo, gdyby nie Jordan i „The Shot”? Dzięki temu przeszedł do historii.
Ja go świetnie pamiętam jako niespecjalnie wyróżniającego się ale jednak bardzo solidnego gracza.