27 maj 1985 roku, finał NBA i starcie dwóch wielkich firm: Celtics z Lakers. Po jednej stronie K.C. Jones a po drugiej Pat Riley. W sezonie zasadniczym o jedno spotkanie lepsi byli Zieloni (63-19) i to oni byli gospodarzami pierwszej potyczki w słynnej Boston Garden.
Na parkiecie wielkie nazwiska po obu stronach: E. Johnson, Worthy, Abdul Jabbar, Rambis i Scott oraz Bird, McHale, Parish, D. Johnson i Ainge. Mimo tego mecz numer jeden nie toczył się pod dyktando żadnego z tych, dobrze Wam znanych graczy. Show ukradł niejaki Scott Wedman..
Biały skrzydłowy (201cm) najlepsze swoje lata miał za sobą. W 1975 roku trafił on do piątki debiutantów, by po roku znaleźć się wśród rezerwowych Zachodu na coroczny Mecz Gwiazd. Wszystkiego tego dokonał w szeregach ówczesnych Królów z Kansas City bądź Kawalerzystów z Cleveland. W ’83 los się do niego uśmiechnął i został wyrwany z prowincji do wielkiego klubu NBA by zagrać o coś więcej niż tylko awans do play offs.
Wedman za wybór w pierwszej rundzie draftu, miał okazję zagrać u boku wielkich tej ligi i wielkiego bostońskiego tercetu (Bird, McHale, Parish). Miał być człowiekiem z ławki, który wchodził w ważnych momentach i trafiał z czystej pozycji, odciążając nieco Larry’ego czy Dennisa.
27 lat temu, 27 maja, Wedman miał swój wielki wieczór, który na lata przeszedł do historii ligi. Po Scotta, dość szybko, sięgnął w finałowej i otwierającej potyczce z Lakers słynny K.C. Jones. 33-latek, bez kompleksów i z pewną ręką wszedł od zaraz w to spotkanie, po czym zapisał się jako najlepszy rezerwowy w finałach NBA (ja sam pamiętam, że w ilości punktów przebił go po latach – 1995 – Sam Cassell, 31 oczek przeciwko Magic).
Wedman rok wcześniej zdobył swój pierwszy tytuł (1984), ale tego wieczoru przebił blaskiem Birda i McHale, prowadząc swój zespół do najwyższej wygranej nad Lakers (148-114, a wynik był później przebity przez Celtów Doca Riversa, podczas NBA Finals 2008; 131-92). Otóż skrzydłowy trafił wszystkie 11 prób z gry, w tym 4 rzuty za trzy punkty, kończąc spotkanie z dorobkiem 26 oczek. Na cześć jego świetnego występu nazwano ten dzień w NBA – nawiązując do wydarzeń roku 1937 i strzałów policji chicagowskiej do hutników – Dniem Masakry Celtów na Lakers.
Niestety dla Zielonych, Jeziorowcy odwrócili losy serii w kolejnych spotkaniach i wygrali tytuł stosunkiem wygranych 4:2. Jednak rok później – 1986 – odbili oni sobie tę porażkę na Houston Rockets (para Olajuwon-Sampson), zdobywając kolejny, a dla Wedmana drugi tytuł.
Poniżej znajdziecie fragmenty rzutów z Pamiętnego Dnia Masakry skrzydłowego i rozmowę z nim.