Dzień dobry. Tradycyjnie już rozpocznę skrót wydarzeń minionej nocy od informacji zza parkietu. Otóż jak oficjalnie podają bostońskie źródła; Gordon Hayward doznał kontuzji stawu skokowego i nie wróci na serię przeciwko Sixers. Celt na tyle poważnie skręcił kostkę, że nie zagra przez niemal 4. tygodnie. Dla skrzydłowego jest to czwarta poważna kontuzja, eliminująca go z gry dłużej niż na 2. tygodnie, od momentu przenosin do Bostonu.
Magicy przed meczem poinformowali o nieobecności dwóch nowo kontuzjowanych graczy : Aarona Gordona i Michaela Cartera – Williamsa. Przypomnijmy, że już wcześniej z play offs i przez kontuzje wyłączeni zostali : Mo Bamba i Jonathan Isaac. Ten fakt otworzył miejsce w piątce Gary’emu Clarkowi, który zdobył 15 pkt. Jeśli jednak ktoś oglądał poczynania faworytów Wschodu w bańce wiedział, że nie będzie to łatwa dla nich przeprawa. Otóż Bucks większość swoich meczów bardzo słabo rozpoczynali i mieli problemy ze złapaniem właściwego rytmu gry. Ponadto zdarzało im się przegrywać z niżej notowanymi zespołami. Nie inaczej było i tym razem.
Gwiazdą spotkania okazał się – nie do zatrzymania wczoraj – Nikola Vucević, który przed startem finałowej odsłony ustanowił swój punktowy rekord kariery w play offs (5/8 za trzy, 30 pkt, a potem podbił go do 35). Magicy, kontrolowali przebieg spotkania i przy bardzo solidnej defensywie radzili sobie wyśmienicie. 18 oczek z ławki dołożył Terrence Ross, a 15 dorzucił Markelle Fultz. Z drugiej strony, praktycznie tylko nie zawiódł Giannis Antetokuonmpo, autor 31 pkt i 17 zb. Magicy przede wszystkim dysponowali wyższą skutecznością rzutów z gry (49% do 43%), a ponadto nie przegrali rywalizacji o zbiórkę (47-48). Już jutro szykuje nam się mocny rewanż!
Druga bomba wybuchła nad ranem polskiego czasu. Jeśli ktoś nie wierzył w siłę obwodu i team spirit Portland TrailBlazers musi być w szoku. Dodam tylko, jeśli oglądaliście rozgrzewkę i 8 spotkań Blazers w bańce to mogliście zauważyć rosnącą formę drużyny i świetną postawę takich nazwisk jak CJ McCollum, Gary Trent Jr czy Jusuf Nurkić. Ciężko było nie zauważyć mega formy Damiana Lillarda (na którego praktycznie i przy absencji Avery’ego Bradley’a – Lakers nie mają odpowiedzi) oraz odchudzonego Carmelo Anthony’ego. Widać, że PTB bardzo solidnie przygotowali się do finałowej części sezonu i postanowili zapomnieć o wynikach pierwszej części sezonu oraz z charakterem przystąpili do rywalizacji z faworytem Zachodu.
Lillard był sobą i zanotował 34 pkt, trafiając 6 z 13 trójek. Jeśli utrzyma skuteczność za trzy na poziomie 49% z bańki, Lakers mogą być w sporych tarapatach. Sobą też był odbudowujący się w Orlando – Jusuf Nurkić. Tym razem wzbogacił swój dorobek o 16 pkt i 15 zb. Dublet z 11 pkt i 10 zb zaliczył też Carmelo Anthony. Warto podkreślić, że Blazers zagrali bez narzekającego na uraz – startera – Zacha Collinsa.
Lakers przegrali rzutami dystansowymi; PTB trafiło 13 z 34 prób, podczas gdy LA trafili tylko 5 z 32. Obwód Jeziorowców zagrał fatalnie; KCP z 0/5 za trzy, Kuzma z 1/5 za trzy i Green z 2/8 za trzy. Anthony Davis, który zaczął się lubować w rzutach zza łuku – również 0/5. Nawet 23 pkt – 17 zb – 16 as – jedynego gotowego na tę rywalizację – LeBrona Jamesa nie uchroniło L.A. przed porażką. Porażką, której można było się spodziewać patrząc na letnią formę LAL w bańce…
James czekał na swoje ponowne mecze w play offs aż 793 dni. Drugi raz w historii ściera się w play offs z Melo i pierwszy raz spotkali się z 2012 r, kiedy Heat ograli Knicks. Obaj Panowie mają zdobytych ponad 60 000 punktów w NBA!
Uwaga, Lakers czekają 99. miesięcy od ostatniego domowego zwycięstwa w play offs. (jeśli można to nazwać domem;-).
Bardzo ciekawa i być może najbardziej zacięta rywalizacja Wschodu rozpoczęła się bardzo niefortunnie dla Victora Oladpio. W ferworze walki najlepszy obrońca Pacers doznał kontuzji oka i nie wrócił do gry na drugą połowę meczu. W tym wypadku, ciężar zdobywania punktów przejęli ponownie – Malcolm Brogdon (22 pkt i 10 as) oraz TJ Warren (22 pkt).
Po drugiej stronie parkietu koncertowo grali weterani play offs : Goran Dragić oraz Jimmy Butler. Dragić wskoczył do piątki (podczas turnieju w bańce) za kontuzjowanego Kendricka Nunna i znakomicie spisał się w pierwszym meczu, trafiając kontestowane rzuty, zwłaszcza z dystansu (24 pkt). Jeszcze efektywniej zagrał Jimmy Butler, który wyraźnie sciera się w rywalizacji z Warrenem i próbuje pokazać swoją dominację nad rywalem. Butler zdobył 28 pkt, ale popisową partią Jimmy’ego okazała się końcówka finałowej odsłony.
W niej JB trafił dwie z rzędu trójki i przy wyniku bliskim remisu i meczu granym na styku przesądził o zwycięstwie na korzyść Heat. Co ciekawe, oba rzuty za trzy były jedynymi próbami rzutów z dystansu Butlera…
Pacers w końcówce wyraźnie zabrakło Dipo, który mógłby w podobny sposób przejąć mecz.
Mecz, który mnie rozczarował przez słabą postawę Chrisa Paula oraz Shaia Gilgeousa Alexandra. Na usprawiedliwienie Thunder należy dodać, że zabrakło im Lu Dorta, czyli najlepszego defensora na obwodowych Rockets. Z drugiej strony jednak brakuje i będzie brakować Russella Westbrooka.
Rockets przystąpili do meczu bardzo skoncetrowani i zaskakiwali rywala elementami strefy w obronie. Nieco zdziwieni ale również stremowani gracze Billy’ego Donovana (SGA głównie) nie mieli pomysłu na narzucenie swojego stylu gry. Miał go natomiast James Harden, autor 37 pkt i 6/13 za trzy. Hardena świetnie wspierał najlepszy rezerwowy wczorajszego meczu – Jeff Green – zdobywca 22 pkt i 3/7 za trzy. Ex gracz OKC czuł się jak ryba w wodzie i nie znajdywał odpowiedzi na swoje wyczyny punktowe. 21 pkt dołożył Eric Gordon, a Rockets przed przerwą mieli już 16 oczek zaliczki.
Rakiety trafiły aż 20 trójek przy 13. OKC oraz 52x próbowały zdobywać punkty rzutami zza łuku. Na nic Thunder zdał się fakt 29 pkt zdobytych przez Danilo Gallinariego.
Przed następnym meczem, jestem bardzo ciekaw jakie pomysły trafią do głów graczy i trenerów Thunder by odwrócić losy rywalizacji z Rockets?
idealnie dla serii, że PTB wygrało. Przy porażce pewnie skończyłoby się na 4 / 5 meczach dla LAL, a tak powinno być bardzo ciekawie.
Orlando urwało 1 mecz i tutaj nic więcej się nie wydarzy.
Ciekawe playoffy się zapowiadają :)