fot. P. DeFelice/Getty Images/AFP
Los Angeles Lakers (2-1) – Miami Heat (1-2) 104:115
Wiele osób przed meczem stawiali ekipę Miami Heat w roli przegranego. Wszak po raz kolejny musieli radzić sobie bez Gorana Dragica oraz Bama Adebayo. Podopieczni Erica Spoelstry utarli jednak nosa niedowiarkom i nadal walczą w tej serii!
Początek zdecydowanie należał do Żarów. Butler i spółka zanotował run 22:9 na 3 minuty przed końcem pierwszej odsłony. Anthony Davis w tym czasie zdążył 4-krotnie stracić piłkę, a do tego złapał szybkie 2 faule. Straty notował również LeBron, a cała ekipa miała ich aż 10, ale i tak Lakersi dogonili Heat na 3 punkty przed końcem tej kwarty. Cały mecz był grą serii, gdyż w drugiej i trzeciej partii doszło do podobnych sytuacji. Drużyna z Florydy odskakiwała, LeBron i spółka gonili, jednak ostatecznie to Żary mogły cieszyć się z końcowego triumfu. Dla Jimmiego Butlera, był to zdecydowanie najlepszy mecz w karierze, w krytycznym momencie serii popularny Brokuł zdobył triple double – 40 punktów (14/20 FG), 11 zbiórek, 13 asyst, a oprócz tego miał po 2 przechwyty oraz bloki.
Jeziorowcy mieli w spotkaniu aż 19 strat, z czego 8 należało do LBJ-a, który po raz kolejny otarł się o TD (25pts, 10zb, 8as). Z ławki w ekipie Frank Vogela nieźle zaprezentowali się Marcus Morris (19pts, 6zb, 5/11 3PT) oraz Kyle Kuzma (19pts, 3zb, 4/8 3PT). Ten mecz nie należał z kolei do Anthony’ego Davisa(15pts, 5zb, 3as), który również kilkukrotnie tracił posiadanie.
Jeśli chodzi o Heat, poza Butlerem niezłe spotkanie miał Kelly Olynyk – autor 17 punktów oraz 7 zbiórek, a także Jae Crowder (12pts, 8zb). Tyler Herro zdobył 17 punktów, ale na słabej skuteczności (6/18 FG). Ta seria nadal może być emocjonująca, miejmy nadzieję że tak się stanie.