Adebayo wrócił i grał nieźle, ale to nie wystarczyło. Anthony Davis, po słabym meczu nr 3, wrócił na właściwe tory i w końcówce poprowadził Lakers do wygranej. Dużo dobrego dali też LeBron i Caldwell-Pope. Jeziorowcy są o krok od 17 tytułu mistrzowskiego.
Los Angeles Lakers (3-1) @ Miami Heat (1-3) 102:96
- nie licząc tych przypadków, kiedy w serii jest wynik 3-0, mecz nr 4 jest kluczowy dla przebiegu całej serii; jest kolosalna różnica między remisem 2-2, a przegrywaniem 1-3
- Jasne, zdarzają się powroty od stanu 1-3; w całej historii NBA zdarzyło się to jednak tylko 13 razy (ale za to aż 7 w XXI wieku); natomiast w Finałach, jak wiemy, tylko raz – 4 lata temu; można więc było zakładać, że dla Heat to spotkanie to być albo nie być w tej serii
- w pierwszej piątce drużyny z Miami wyszedł Bam Adebayo; Goran Dragic rozgrzewał się, ale ból nie pozwolił mu jeszcze na powrót do gry
- starcie rozpoczęło się od wymiany ciosów z obu stron; Heat ciągnął Butler, który zdobył w pierwszej kwarcie połowę punktów swojego zespołu (zaliczając buzzer beater na koniec tej odsłony i mając skuteczność 5/5 z gry) ; dla Lakers niespodziewanym liderem był Caldwell-Pope, który w tej części zdobył 10 oczek; LeBron miał 4 asysty, ale też aż 3 straty; po 12 minutach było 27-22 dla Lakers
- drugą kwartę z mocnym impetem rozpoczęli Heat; zdobyli 8 punktów z rzędu, co dało, razem z buzzer beaterem Butlera, run 10-0, który potem przekształcił się w 14-2
- drużyna z LA nie poddała się jednak – dzięki punktom Jamesa, Davisa oraz trójce Morrisa doprowadzili do remisu po 39 w połowie tej odsłony; następnie wynik oscylował wokół remisu, zaś pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 49-47 dla faworytów serii
- ponownie początek kwarty należał do graczy Heat – wrócili oni na prowadzenie różnicą trzech oczek; Lakers jednak trafiali z dystansu, przez co odzyskali przewagę – a następnie, kiedy Danny Green wybił piłkę Herro, po czym zaliczył wsad w kontrze po podaniu LeBrona, zrobiło się +3 dla Lakers; kolejne minuty upłynęły pod znakiem wymiany ciosów – Heat zbliżali się na 1-2 punkty, po czym LBJ i spółka odskakiwali, jednak na nie więcej niż 7 oczek; na minutę do końca było 71-70, ale po czterech wolnych Davisa przewaga się powiększyła i przed finałowymi (najpewniej) 12 minutami było +5
- dla przypomnienia, Lakers nie przegrali w tym sezonie żadnego meczu, w którym prowadzili na początku czwartej kwarty
- wynik ostatniej odsłony otworzył Butler; 1 punkt z wolnych oddał Kuzma, zaś po trójce Herro było już tylko -1; wówczas jednak Olynyk sfaulował rzucającego za 3 Morrisa (nabrał się na pompkę, ale był bardzo blisko ominięcia gracza Lakers – otarł się o niego, lecz to wystarczyło) – po celnych wolnych, bloku Davisa i trafieniu LeBrona przewaga urosła do 6 oczek
- Heat jednak, jak to oni, nie poddali się – Herro i Robinson przymierzyli zza łuku (pomiędzy tym alley opp zaliczył Davis), zaś potem Butler wyrównał wynik – było po 83
- w następnej akcji przypomniał o sobie grający średnie (jak na swoje standardy) spotkanie LeBron; po jego punktach z faulem było +3, a kiedy był faulowany w następnej akcji i trafił oba wolne – już +5
- na 3:39 do końca, po jednym celnym wolnym Herro, Lakers prowadzili 90-88; wtedy jednak przypomniał o sobie bohater Q1, czyli KCP – trafił za 3 i za 2 (dwukrotnie po asystach LeBrona) i wyprowadził swój zespół na +7 na 2 minuty do końca
- Robinson pomylił się zza łuku, ale Butler wywalczył zbiórkę; Herro znalazł się na obwodzie, ale, zamiast rzucać przez ręce, podał do Butlera, a ten momentalnie odrzucił piłkę na obwód; Crowder przymierzył za 3 i trafił! 95-91, 4 punkty straty, 1:37 do końca; zobaczcie tę akcję, warto (od 11:11 w filmiku poniżej):
- raptem 12 sekund później Heat popełnili poważny błąd w obronie – przy pick’n’rollu Davisa i Rondo nie bronili tego drugiego wystarczająco blisko, zakładając, że będzie podawał – dzięki czemu miał wolną drogę do kosza, z której skorzystał i trafił layup
- Herro pomylił się za 2, zaś potem, po odrzuceniu na obwód przez Rondo, zza łuku przymierzył Anthony Davis – i nie pomylił się!
- mecz był w tym momencie niemal rozstrzygnięty – 9 punktów przewagi na 39.5 sekundy do końca; Butler zaliczył jednak wsad, a potem Heat wymusili stratę i na 25 sekund do końca znów mieli piłkę
- Butler dostał podanie, a że Lakers bronili strzelców na obwodzie, postanowił wjechać pod kosz – bronił go jednak Anthony Davis, który efektownie go zablokował, przesądzając o wyniku spotkania:
- punkty zdobyli jeszcze LeBron (2 wolne) i Herro (trójka); mecz zakończył się wynikiem 102:96 dla Lakers, którzy objęli prowadzenie 3-1 w serii; w piątek mogą zakończyć ten sezon i zdobyć tytuł
- liderzy Lakers: LBJ 28 pkt, 12 zb, 8 as („po cichu” zrobione najlepsze cyferki – 10 punktów z linii rzutów wolnych oraz 6 strat, przez co wydawało się, że nie zagrał świetnego spotkania) ; Davis 22 pkt, 9 zb, 4 bloki
- liderzy Heat: Butler 22 pkt, 10 zb, 9 as; Herro 21 pkt, 7 zb; Bam miał 15 pkt (6/8 z gry, 3/5 za 1) i 7 zb w 33 minuty gry
- tym razem to Lakers byli skuteczniejsi we wszystkich aspektach: z gry, za 3 i za 1; wygrali do tego zbiórkę (10-7 w ofensywnych), ale popełnili za to więcej strat (15-11)
- negatywnym bohaterem był po części Nunn, który skończył mecz z 6 punktami i skuteczności 2/11 (2/6 za 3 i 0/5 za 2)
- Heat w końcówce wyraźnie nie mieli pomysłu na grę – Lakers świetny bronili Butlera, zostawiając mu nieco miejsca na obwodzie, przez co ograniczali jego penetracje; zza łuku zaś Jimmy nie trafił żadnej z trzech prób
Mimo sympatii do Miami Bronek tego nie wypuści. Pytanie czy Miami stać jeszcze na jakiś zryw. To mogą być słodkie lata dla Lakers przynajmniej przez dwa kolejne sezonu a jeżeli pozyskają Claya mogą być maszynami do wygrywania.
Z układem się nie wygra (pomijając kluczowy brak Dragica) – Proszę państwa Kobe nie żyje, Lakers mają wygrać, Bron ma oddać hołd, Bron blablabla, jest niby najlepszy, więc setki kolejnych rozpatrywań (po wygranej Lakers) o tym czy jest itd.
Chciałbym żeby Heat jeszcze coś szarpli, na mistrzostwo, poważnie osłabionym składem nie ma szans.
Nikt do nich nie ma pretensji, zagrali wspaniałe playoffs, młodziki ogrywają się w wielkim finale, kiedyś nie do pomyślenia.
Brawo Heat, Lakers… lepiej oni niż Clippers, whatever.