Każdy kibic NBA co jakiś czas przy okazji oglądania spotkań Miami Heat z ust jednego z komentatorów słyszy o „Heat Culture”. Podświadomie rozumiemy, że chodzi o jakiś zbiór zasad, na którym opiera się klub z Florydy, ale czy ktoś z Was wie skąd to się właściwie wzięło i co właściwie oznacza?
Pewnie mało osób już teraz o tym pamięta, ale w 1995 roku Pat Riley przechodził do Miami Heat w atmosferze skandalu. Doświadczony już wtedy trener dostał propozycję zostania nowym prezydentem i trenerem klubu z pełną kontrolą nad pionem sportowym. Heat byli tak przekonujący, że Pat złożył wypowiedzenie NYK przez fax co skończyło się awanturą i później działacze obu klubów prostowali wzajemne animozje, ale niesmak pozostał.
Moim zdaniem to właśnie wtedy zaczęły tworzyć się podwaliny pod „Heat Culture”, gdyż jedną z wartości klubu jest rozpoznawanie osób, które pasują do organizacji. Pat pasuje. Cholernie pasuje.
Riley w pełni zasługuje na tytuł „Ojca Chrzestnego NBA”. Na tym etapie swojego życia nie musi grzać się już w cieple fleszy prezentując swoją nienaganną fryzurę, ale wszyscy go szanują, a niektórzy z pewnością też się boją. 76-latek jest uznawany za bezwzględnego pracoholika, bardzo wymagającego, ale jednocześnie niesamowicie lojalnego w stosunku do tych, których szanuje.
Zaczyna to tworzyć w Waszych głowach profil typowego zawodnika Miami Heat?
Gary Payton tak opisał jeden z treningów Riley’a w 2006 roku:
Pat pewnego dnia zarządził wind sprints (biegi interwałowe poprawiające wydolność płuc), defensive slides (szybkie przesuwanie się w poprzek boiska w obniżonej pozycji), taking charges (przyjmowanie ataku rywala na faul) – ćwiczenia, które robi się w 8-9 klasie (13-15 lat). I ja to kocham. KOCHAM. Ale mamy w zespole przecież masę weteranów! Patrzę na nich… a oni też to kochają! Cholera, jeśli masz taką moc, że możesz przekonać weteranów NBA do takich ćwiczeń i oni je robią z uśmiechem na ustach to ja jestem kupiony. Wtedy pomyślałem – tu jest inaczej.
Wspomniane ćwiczenia i bardzo rygorystyczne podejście do parametrów ciała każdego zawodnika sprawiły, że o obozach treningowych Heat krążą legendy. Większość z Was pewnie pamięta przypadek Jamesa Johnsona, który w 2019 roku został odesłany do domu by zrzucić nadwagę PRZED obozem zespołu bo nie spełnia ich standardów. 32-letni James Johnson, który ma czarny pas w karate i wygląda jak zabijaka. Heat uznali, że albo osiągnie założony % tkanki tłuszczowej, albo wypada i nawet nie pokaże co potrafi na boisku bo ich to nie interesuje. Tak się buduje szacunek w zespole – dla nikogo nie ma taryfy ulgowej.
Hard work beats talent when talent doesn’t work hard.
Jimmy Butler, który jest uznawany obecnie za największą gwiazdę i lidera Heat był określany przez kibiców innych drużyn jako problematyczny, wybuchowy i niezrównoważony, ale Dwyane Wade potrzebował tylko jednego sezonu wspólnej gry w Chicago by przekazać Erikowi Spoelstrze, że „He’s a Heat guy”.
Po przejściu do Heat okazało się, że Jimmy przede wszystkim chce wygrywać i stawać się lepszym. Problemy pojawiają się, gdy widzi, że działacze, sztab trenerski lub koledzy z drużyny nie są tak zmotywowani jak on. W Miami to nie jest problemem, bo nad tym czuwa nie tylko on, Pat RIley, Erik Spoelstra, ale też pozostali zawodnicy bo panuje mantra „jesteś z nami lub przeciwko nam”.
Sami zawodnicy zawsze mogą liczyć na mentoring Udonisa Haslema. 41-letni podkoszowy jest w Miami nieprzerwanie od 2003 roku przechodząc stopniowy z roli bardzo produktywnego zawodnika drugiego szeregu do bycie de facto przedłużeniem ręki Pata Riley’a w szatni. Haslem tak mówi o tym co tworzy prawdziwego gracza Heat:
Musisz w swoim życiu przejść przez coś takiego co sprawi, że będziesz chciał wszystkim udowodnić, że się w stosunku do ciebie mylą. I ten wbudowany w ciebie upór spowoduje, że nie będziesz zwracał uwagi na warunki dookoła by dotrzeć tam gdzie chcesz.
Te cechy sprawiają, że w Miami odnajdują się zawodnicy, którzy z jakiegoś powodu przesunęli się w dół draftowej drabinki jak Bam Adebayo (14 pick w 2017) lub w ogóle nie zostali wybrani jak Duncan Robinson (2018). Nawet Tyler Herro, który ostatnio chyba się trochę pogubił w swojej karierze (niedawno skrytykowany przez Bama – wiadomo, Heat Culture) wcześniej był chwalony za ekstremalnie ciężką pracę na treningach.
Podsumowując, gdybym miał opisać 5 cech, które stoją za Heat Culture byłyby to dla mnie: determinacja, gotowość do poświęceń, chęć stawania się lepszym, wola zwycięstwa i lojalność. Momentem, w którym to wszystko się zaczęło jest zaś według mnie zatrudnienie Pata Riley’a.
Jesteśmy tym kim jesteśmy. Czasami przegrywamy i ludzie mówią, że taka kultura jest zła, ale kogo to obchodzi? My za to nie będziemy przepraszać. – Eric Spoelstra
You must be logged in to post a comment.