Eurobasket 2022 – Grupa D, dzień 1/5

Cześć!

Pierwszy dzień zmagań w naszej grupie na Eurobaskecie – zapraszam na podsumowanie trzech pierwszych spotkań grupy D.

 

Izrael – Finlandia 89-87 d.

fot. FIBA

Avdija 23 pkt, 15 zb/ Markkanen 33 pkt, 12 zb

Jak zacząć, to z przytupem! Ależ to było spotkanie. Było wiadomo, że będzie gorąco jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Kibice z Finlandii przyjechali tłumnie i swoim dopingiem sprawili, że czuło się, jakbyśmy grali w Helsinkach, a nie w Pradze. Spotkanie pewniej zaczęli przyjezdni z północy i zbudowali w pierwszej połowie nawet 14-punktową przewagę. 17 oczek do przerwy zaaplikował rywalom Lauri Markkanen, z czego 11 w pierwszej kwarcie. Bywało bardzo efektownie – a to sam przedryblował obrońcę jako point-forward i wjechał pod kosz, kończąc akcję atomowym wsadem, a to rzucił trójkę po stepbacku, a to dobił piłkę wsadem równo z syreną kończącą Q1. Jednak tuż przed przerwą to Izrael był na fali – skończyli połowę runem 6-0, doprowadzając do remisu po 40.

W trzeciej kwarcie gra zaczęła się nieco zaostrzać, było czasem trochę nerwowo. To zespół znad Morza Śródziemnego radził sobie w tej sytuacji lepiej – Lauri zniknął (0 pkt w Q3), a Finowie byli zagubieni, przestali tak sprawnie rozgrywać swoje akcje i łapali przestoje. Po trójce na 7 minut do końca trzeciej odsłony nie zdobyli żadnego punktu przez ponad 3 minuty. Przed ostatnim 10 minutami jednak było tylko 61-58 dla Izraela. W ostatniej kwarcie jedni i drudzy twardo walczyli, a w końcowych minutach prowadzenie zmieniało się wielokrotnie. Markkanen znów punktował i tym razem brał na siebie ciężar gry. Świetne akcje goniły świetne akcje. Gal Mekel z Izraela miał lay-up na zwycięstwo, ale pomylił się. Dogrywka! W niej punktowanie rozpoczęli gracze z południa, ale 5 oczek oddał Lauri. Potem jednak 2+1 właśnie na Markkanenie zaliczył Avdija. Pomylił się z wolnego, a chwilę później, na 16 sekund do końca, z bliska z odchylenia rzucał Lauri, ale pomylił się. Po drugiej stronie błędu na linii nie popełnił Mekel i Izrael wyszedł na +4. Strata Finów, 1 celny wolny i nawet trójka Kantonena na 1.1 sekundy do końca nie mogła już odmienić tego spotkania. Izrael pokonuje Finlandię 89-87.

Jeżeli takie było otwarcie, to pozostawało liczyć, że kolejne dwa spotkania tego dnia również nas nie zawiodą.

 

Polska – Czechy 99:84

fot. FIBA

Ponitka 26 pkt, 9 as / Vesely 17 pkt

Ach, cóż to był za mecz! Zaczęliśmy świetnie, duet Ponitka-Balcerowski raz po raz trafiał spod kosza, a swoje dokładali też Slaughter i Sokołowski. Ta czwórka ciągnęła nas przez cały mecz. W pierwszej kwarcie to my zdecydowanie prowadziliśmy, do tego dobrze broniąc pod drugiej stronie. Jednakże po przerwie to Czesi doszli do głosu. Zaczęli albo trafiać spod obręczy, albo celnie trafiać zza łuku – w obu przypadkach rzucali często z wolnych pozycji albo korzystnie wykorzystywali mismatche. Pierwsza połowa zakończyła się remisem po 46, który był widoczny nawet w statystykach – nie było specjalnych różnic w skutecznościach (może poza wolnymi, gdzie Czesi radzili sobie źle), liczbie zbiórek czy asyst.

Po zmianie stron zobaczyliśmy to, co widzieliśmy w Q1 – Polacy przycisnęli i dzięki świetnym akcjom (głównie Slaughtera i Ponitki) odskoczyli. Chociaż nadal gospodarze trzymali się swojej taktyki z odrzucaniem na obwód – a nasze agresywne wychodzenie do zasłon i podwajanie nie zawsze przynosiło efekty. Jednak przed ostatnimi 10 minutami prowadziliśmy 6 punktami. I dopiero zaczął się ogień.

Na początku graliśmy falami, a Czesi zbliżali się jeszcze bardziej. Widać było, że gdzieś się zacięliśmy – chociaż gospodarze nie byli w stanie skutecznie nas przegonić, to jednak trzymali się niebezpiecznie blisko. Ale kiedy było trzeba, sprawy w swoje ręce wzięli najpierw Slaughter, a potem wielki Mateusz Ponitka, który walczył na zbiórkach, wbijał się pod kosz czy rzucał świetne trójki. I tak odskoczyliśmy Czechom wtedy, kiedy było to najbardziej potrzebne, czyli w ostatnich minutach. Gospodarze nie byli sobie w stanie poradzić z frustracją i w ostatniej minucie Jan Vesely brzydko pchnął Olka Balcerowskiego w plecy, za co otrzymał faul niesportowy. Dwa wolne Michała Michalaka (Olek zszedł z boiska) były już tylko przypieczętowaniem zwycięstwa. Tak jak jego layup równo z końcową syreną. Polska pokonuje gospodarzy 99-84. 99 punktów to drugi najlepszy jak na razie występ punktowy na całym Eurobaskecie, po 117 Hiszpanii. Zostawiamy Wam do obejrzenia najlepsze akcje naszego kapitana, wybranego słusznie zawodnikiem meczu – to mówi samo za siebie.

Warto też wspomnieć o polskich kibicach, którzy dość licznie przybyli do Pragi – i którzy głośno dopingowali nasz zespół. Było Was słychać, brawo! Na pewno dołożyliście cegiełkę do wygranej Kosz Kadry.

fot. FIBA

Serbia – Niderlandy 100-76

fot. FIBA

Micic 15 pkt, 12 asyst / De Jong 28 pkt

Przyznam, że ciężko było mi się w pełni skupić na tym spotkaniu. Po dwóch pełnych emocji meczach dopadło mnie, najzwyczajniej w świecie, zmęczenie. Chociaż to starcie i tak było bardzo przyjemnym doświadczeniem. Z jednej strony za sprawą Serbów, którzy z niesamowitą lekkością i gracją dzielili się piłką, zaś ich niektóre akcje przywodziły mi na myśl Spurs z 2014 roku. Z drugiej strony dzięki temu, że zawodnicy z Niderlandów walczyli i, chociaż było widać, że brakuje im jakości, to nie mieli się czego wstydzić. Dobrze punktowali po wjazdach pod kosz przeciw Jokiciowi, zbierali w ataku czy trafiali z dystansu. Przychodziło im to z dużo większą trudnością niż drużynie z Bałkanów, ale liczył się efekt. Do przerwy Serbia prowadziła 51-38 – Niderlandy dalej pozostawały w grze.

Po przerwy obrona z obu stron niemal nie istniała. Zwłaszcza Niderlandy dobrze sobie poczynały – rozpoczęły od 7-0, a po 4 minutach było tylko 56-50 dla Serbów. W hali zagrzała się atmosfera – najpierw Jokiciowi odgwizdano faul ofensywny, a niedługo później techniczny (po wolnym 56-51). Tłumy Serbów na trybunach głośnymi gwizdami wyrażały swoje niezadowolenie (aż bolały uszy) oraz jeszcze głośniej wspierały swoją drużynę. A niesieni tym gracze z Bałkanów zdobyli 5 punktów z rzędu, odskakując znów na dwucyfrową różnicę – i o czas poprosił trener Buscaglia. To jednak nie zatrzymało Serbów. Mimo odpowiedzi graczy Niderlandów przewaga stopniowo rosła – pod koniec Q3 było 75-61. Wydawało się, że taka sytuacja się utrzyma – ale nic bardziej mylnego. Ekipa znad Morza Północnego dalej walczyła, zmniejszając straty na 8 minut do 10 oczek i zmuszając Serbów do wzięcia czasu na żądanie. Ale potem drużyna z Bałkanów znów odskoczyła. I to znacznie. Na 3 minuty do końca było +20. Spotkanie zakończyło się zasłużonym i spodziewanym zwycięstwem Serbii 100-78.

Podsumowując, mieliśmy dzisiaj 3 naprawdę przyjemne do oglądania (i do słuchania, za sprawą kibiców!) spotkania.

 

Plan na jutro:

14:00 POLSKA – FINLANDIA

17:30 Czechy – Serbia

21:00 Niderlandy – Izrael

 

Do usłyszenia!

 

Źródło zdjęcie wyróżniającego: FIBA