Pierwszy dzień meczów turnieju kwalifikacyjnego. Grali nasi grupowi rywale – Finlandia i Bahamy, zaś w drugim spotkaniu gospodarze, Hiszpanie, mierzyli się z reprezentacją Libanu. Zapraszam na podsumowanie tych starć.
FINLANDIA – BAHAMY 85:96
Pierwsze punkty zdobyli Finowie, ale Bahamy odpowiedziały mocnym uderzeniem, budując kilkupunktową przewagę. Dobrze radził sobie Ayton, trafiali też gracze z „drugiego szeregu”, uznając za pierwszy trójkę z NBA. Finowie jednak nie złożyli broni i stopniowo coraz lepiej wchodzili w ten mecz. Świetnie radził sobie zwłaszcza duet Jantunen-Maxhuni: obaj Ci zawodnicy zdobyli do przerwy po 12 oczek. Tak jak Finowe rośli w oczach, tak Bahamy wyglądały coraz gorzej. Pojawiła się też frustracja, której kulminacją było przewinienie techniczne Buddy’ego Hielda. Ostatecznie jednak wyspiarze zdołali ustabilizować swoją grę i punktować czasem spod kosza (12 oczek Aytona do przerwy), czasem z dystansu (5/12 do przerwy), a czasem z wolnych (10/10 do przerwy, w tym 6/6 Gordona). Nie odrabiali strat, ale też nie pozwolili, by przewaga nadal rosła. Ekipa z Karaibów w pierwszej połowie była nawet skuteczniejsza od Finów zarówno z gry, jak i z linii, ale niweczyły to liczne straty (9 przy tylko 3 rywali). Do szatni drużyny zeszły przy prowadzeniu Europejczyków 54-47.
Po zmianie stron od trójki rozpoczął Jantunen, ale tym samym odpowiedział Hield. Finowie jednak się nie zatrzymali i trafiali dalej – a kiedy po pick’n’rollu na wprost kosza, będąc faulowanym przez Aytona, 3+1 zanotował Maxhuni, przewaga urosła do 12 oczek. Do głosu jednak doszedł Buddy Hield, który trafił w tym fragmencie trzy trójki, a przewaga Finów (również za sprawą ich niedbalstwa w obronie) niemal wyparowała. Ekipa z północy po osiągnięciu tych wspomnianych 12 oczek przewagi doznała zapaści, tego nie da się inaczej nazwać. Przez prawie 7 minut nie mogli trafić z gry. W tym czasie Bahamy zanotowały run 21-1 i wyszły na prowadzenie. Finowie notowali straty i oddawali rzuty z trudnych pozycji, czym jeszcze bardziej podkopywali swoją pewność siebie. Niemoc przełamał dopiero Nkamhoua tuż przed końcem kwarty. Ale na 10 minut do końca to wyspiarze prowadzili 73-63 (Hield i Ayton mieli już na tym etapie po 19 oczek).
W ostatniej kwarcie Finowie nie zatrzymali w pełni krwawienia. Przewaga urosła do 10 oczek – tym razem to Bahamy lepiej broniły, lepiej zbierały i były pierwsze do bezpańskich piłek. Finowie próbowali, ale na każde pojedyncze trafienie wyspiarze mieli odpowiedź. Dopiero w ostatnich trzech minutach udało im się nie tylko trafiać, ale i zatrzymywać rywali. Dwie straty ekipa Bahamów zanotowała przy próbach lobów do Aytona. Zaś po drugiej stronie, po wolnych Maxhuniego, przewaga stopniała do raptem trzech oczek na 1:22 do końca. Czas dla Bahamów, zrobił nam się mecz. Jednak końcówka należała do ekipy z Ameryki. Najpierw trudny rzut z odejścia w ostatnich sekundach zanotował Gordon, po drugiej stronie piłka przy zbiórce w ataku wyślizgnęła się z rąk Maxhuniego. Finów dobił trójką z rogu Franco Miller. Po timeoucie zanotowali jednak stratę, po czym mecz zamknął zza łuku po izolacji Hield. Bahamy wygrywają znacznie 96-85.
24 punkty (6 trójek) zdobył Buddy Hield, 20 dołożył 19-letni (za miesiąc) Edgecombe Jr, autor najlepszej akcji meczu, do której link poniżej. 19 miał Ayton, a 16 Gordon. Dla pokonanych po 20 oczek mieli Maxhuni (4×3) i Jantunen (5×3).
Świetny wsad Edgecombe Jra: https://x.com/FIBA/status/1808187506208264306
LIBAN – HISZPANIA 60:99
Od początku spotkania, zarówno na boisku, jak i na trybunach, brylowali Hiszpanie. Nie było to chyba dla nikogo zaskoczeniem. Chociaż w pierwszych minutach Liban stawiał jeszcze opór, to z minuty na minutę dominacja gospodarzy stawała się coraz wyraźniejsza. Hiszpanie świetnie dzielili się piłką, trafiając trójki albo wyprowadzając graczy pod koszem na dobre pozycje do post-upów. Od początku dobrze w tym aspekcie radził sobie Willy Hernangomez, do tego po wejściu z ławki nie mylił się Garuba (4/4 w pierwszej połowie, w tym jedna trójka). Chociaż Q1 zamknął celną trójką z połowy Spellman i wynik nie wyglądał tak strasznie (24-18), to było widać, kto z większą łatwością zdobywa punkty. Druga odsłona tylko to uwidoczniła. Gospodarze wygrali ją 26-13, momentami bawiąc się fantazyjnymi podaniami. A nawet bez przesadnie efektownych zagrań potrafili świetnie dzielić się piłką, znajdując raz po raz pozycje na obwodzie. Po drugiej stronie dobrze prezentował się Khayat (10 oczek w pierwszej połowie), ale mogło to tylko spowalniać rośnięcie przewagi. Do przerwy gospodarze prowadzili już 51:31. 11 z 12 zawodników Hiszpanii zdobyło już wtedy punkty – jedynie Brizuela nie miał jeszcze ani jednego oczka na swoim koncie.
Po zmianie stron wydawało się, że Liban zaczyna gonić – ale trójka Llulla po rewelacyjnej asyście Browna nie pozwoliła im się rozpędzić. Na trojkę Khayata Hiszpanie odpowiedzieli alley-oopem Brown -> Aldama. Potem przyszły kolejne akcje ze świetnymi podaniami Hiszpanów oraz odgryzanie się Libańczyków. Przewaga oscylowała jednak nadal w okolicy 20 oczek, a potem zaczęła jeszcze rosnąć. Chociaż pozostało jeszcze dużo czasu, to wydawało się, że mecz jest rozstrzygnięty – i tak było w istocie. Druga połowa obfitowała w ładne, zespołowe akcje, ale nie robiły one takiego efektu z racji tak dużej przewagi. Po trzech kwartach było aż +34. Spotkanie zakończyło się zdecydowaną wygraną Hiszpanów 101-59.
Wszyscy zawodnicy gospodarzy wpisali się na listę strzelców. Najwięcej punktów uzbierał z nich Santiago Aldama (17). Kolejni byli Garuba (15) i ten, który jako ostatni zapunktował: Brizuela (12). Dla pokonanych aż 20 oczek miał Youssef Khayat. Hiszpania trafiła 17 trójek na skuteczności 43%.
Już jutro o 17:30 Polacy zmierzą się z dzisiejszymi zwycięzcami z Bahamów, a Hiszpania o 20:30 podejmie Angolę.
You must be logged in to post a comment.