Kosz Kadra wchodzi do gry! W pierwszym dzisiejszym spotkaniu nasi koszykarze zmierzyli się z reprezentacją Bahamów, podbudowaną po zwycięstwie z Finlandią. Z kolei Hiszpania, po pogromie Libanu, podejmowała rozpoczynającą zmagania Angolę. Zapraszam na podsumowanie drugiego dnia turnieju w Walencji!
POLSKA – BAHAMY 81:90
Spotkanie nie zaczęło się po naszej myśli. Zawodnicy z wysp byli bardzo dobrze dysponowali zza łuku, a my dodatkowo zostawialiśmy im czyste pozycje na obwodzie. Po drugiej stronie zaś mieliśmy spore problemy z finalizacją akcji – zbyt często traciliśmy piłkę. Momentami wydawało się też, że niektórzy zawodnicy Kosz Kadry „za bardzo chcą”. Sochan i Slaughter próbowali nieco indywidualnych akcji, ale to nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Najlepiej po naszej stronie grał Olek Balcerowski, który spod kosza w pierwszej połowie był bezbłędny – 5/5 za 2 i 14 oczek do przerwy. Kulały jednak bardzo rzuty z dystansu – trafiliśmy tylko 4 razy na 14 prób, do tego żaden z naszych zawodników nie zaliczył więcej niż jednej celnej trójki. Po pierwszej kwarcie przegrywaliśmy dziesięcioma oczkami, a do szatni nasi schodzili przy prowadzeniu Bahamów 50-38.
Po zmianie stron nasi, dzięki dobrej obronie oraz agresywności Michalaka i Sochana, zaczęli mozolnie odrabiać straty. Zbliżyli się do rywali nawet na sześć punktów, ale przez serię niepotrzebnych fauli gracze z Bahamów znowu nam odskoczyli. Wciąż mieliśmy problemy ze zbiórkami w obronie, a do tego znowu zaczęliśmy popełniać straty. Tym sposobem przeciwnicy wyszli na 14 punktów przewagi przed ostatnią odsłoną.
Czwarta kwarta rozpoczęła się od dobrej gry zawodników z Bahamów. Przewaga urosła do 19 oczek i wydawało się, że jest już po meczu. Jednak Polacy nie poddali się. Sygnał do walki dał Olek Balcerowski, najpierw za 2, a potem dwukrotnie z dystansu. Chwilę później trójkę i przechwyt dodał AJ (kontra zakończyła się dobitką Sokołowskiego) i zmniejszyliśmy straty do raptem 7 punktów. Nasi, chociaż grali bez Sochana i Ponitki, twardo bronili i punktowali w ataku. Zbliżyliśmy się nawet na 6 oczek, ale to było wszystko, na co było nas tego dnia stać. W końcówce zdecydowaliśmy się nie faulować i choć w jednej ważnej akcji byliśmy blisko przechwytu, to jednak gracze z Bahamów zdołali utrzymać się przy piłce i zapunktować. Później zaś to my zaliczyliśmy stratę, a rywale, dzięki dwóm zbiórkom w ataku, rzucili jeszcze kolejną trójkę – i było już ostatecznie po meczu. Przegrywamy z Bahamami 81-90.
Naszym najlepszym zawodnikiem był zdecydowanie Olek Balcerowski – zdobył 22 punkty (6/6 za 2). Double-double miał Jeremy Sochan (16 pkt, 10 zb), ale dobre minuty, kiedy ciągnął naszych, przeplatał przeciętnymi (nie za dobrze radził sobie z grą tyłem do kosza). Solidną zmianę w drugiej połowie dał Michał Michalak. Zastanawiające było za to tylko niecałe 5 minut spędzonych na boisku przez Andrzeja Mazurczaka – wyszedł w pierwszej piątce, ale po zejściu na parkiet w Q1 już do gry nie wrócił. Trener Milicic odniósł się do tego na konferencji prasowej – polecam obejrzeć całość: https://www.youtube.com/watch?v=S2WOpAF-mHM
Dla zwycięzców 21 oczek miał ten świetny, młody Edgecombe Jr, 18 i 9 zbiórek dorzucił Ayton, a 17 i 10 asyst Hield. Nasi rywale mieli aż 24 asysty i trafili 45% swoich trójek. Chociaż w zbiórkach ofensywnych według statystyk było na remis (po 13), to wizualnie miało się wrażenie, że zawodnicy z Bahamów raz za razem ponawiają swoje akcje, czym gaszą nasze nadzieje na powrót do tego meczu.
Aby awansować na Igrzyska, Polacy muszą teraz wygrać trzy spotkania z rzędu. Pierwsze – jutro o 20:30 z Finlandią. Każda porażka wysyła nas do domu.
HISZPANIA – ANGOLA 90:79
Po pogromie, jaki gospodarze zafundowali Libanowi, można było się spodziewać, że z Angolą pójdzie im równie łatwo. Jednak pierwsza kwarta pokazała, że może być to zupełnie inny mecz. Ekipa z Afryki zaczęła z dużą energią, agresywnie atakując deskę (zaliczyli aż 8 zbiórek ofensywnych w pierwszej kwarcie). Co prawda kilka razy miało się wrażenie, że mogliby oddać piłkę na obwód zamiast próbować na siłę dobijać spod kosza – ale nie można było im odmówić, że walczą ze wszystkich sił. Do tego dołożyli dwie celne trójki i kilka efektownych akcji. Jednak Hiszpanie, jak to Hiszpanie: świetnie dzielili się piłką, wchodząc też, kiedy mieli na to okazję, pod kosz, notując wsady. Po 10 minutach było 22-17 dla gospodarzy.
Druga kwarta zaczęła się od nacisku Hiszpanów, którzy zbierali w ataku, ale nie mogli się wstrzelić zza łuku. Angola zaś dalej robiła to, co dotychczas wychodziło im tak dobrze – walczyła. Dzięki celnym trójkom oraz punktom spod kosza nadal trzymali się blisko. A kiedy w samej końcówce pierwszej połowy trójkę z rogu trafił Gakou, zrobiło się tylko +1 dla Europejczyków. W ostatniej akcji jednak, równo z syreną, piłkę spod kosza dobił Pradilla, czym ustalił wynik do przerwy. Do szatni zawodnicy zeszli przy prowadzeniu Hiszpanów 46-43. Tylko 46-43.
Po zmianie stron gospodarze zdołali powiększyć przewagę do 10 oczek, ale drużyna z Afryki momentalnie na to odpowiedziała, ponownie zmniejszając straty. Grając bardzo na siłę, krok po kroku niwelowała różnicę. Hiszpanie dalej świetnie dzielili się piłką, ale nie mieli już tylu otwartych pozycji, co wczoraj, a większość wjazdów pod kosz oznaczała zmierzenie się z twardo broniącymi wysokimi Angoli. Krwawienie trwało, a tymczasem przyjezdni zdołali zmniejszyć straty do raptem czterech oczek. W końcówce kwarty jednak bardzo ważną trójkę trafił Brizuela. Dołożył potem jeszcze dwa wolne i przed ostatnią odsłoną przewaga wynosiła 9 punktów.
Chociaż wynik czwartej kwarty otworzył zza łuku Rudy Fernandez, to tym samym odpowiedział Pereira. A kiedy po chwili De Sousa przechwycił piłkę i zapakował pięknego postera w kontrze, trener Hiszpanów poprosił o czas. Obejrzyjcie ten wsad, warto: https://x.com/FIBA/status/1808593795136606242. Po chwili, przy wsparciu kibiców, gospodarze ponownie zdołali odskoczyć. Trafiali Pradilla, ponownie Brizuela oraz Fernandez, którego trójka wymusiła wzięcie przerwy przez Angolę. Fani zaś żywiołowo wyrazili swoje zadowolenie – czego aż przyjemnie było słuchać. Ale czy drużyna z Afryki złożyła broń? Bynajmniej. Wymuszając faule i trafiając wolne, dalej utrzymywali się w grze. Zabrakło im jednak zanotowania dłuższej serii. Przewaga utrzymywała się wciąż w okolicy 8-10 punktów, a ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Hiszpanów 89-81.
Nie można jednak powiedzieć, że była to wygrana przekonywująca. Faworyci zrobili jednak swoje, zapewniając sobie pierwsze miejsce w grupie. Angola jest w takiej sytuacji jak my – musi wygrać, aby przejść dalej. Ale patrząc na to, jakie warunki postawili dzisiaj Hiszpanom, wydaje się, że Liban nie powinien ich zatrzymać. Chociaż oczywiście niczego nie można jeszcze przesądzać, bo może zadecydować forma dnia. A do tego, po tym, ile energii włożyli w dzisiejsze spotkanie, mogą być zmęczeni. Liban zaś miał teraz dzień na odpoczynek. Może zatem okazać się, że będzie to ciekawy mecz – chociaż, oczywiście, najbardziej czekamy na wieczorne spotkanie Polaków. Cóż, podsumowując: po dzisiaj znamy już zwycięzców grup, a Ci, którzy wygrają jutro, zagrają z nimi w półfinale.
Dla Hiszpanów 24 punkty miał Aldama, a dwa mniej Willy Hernangomez. Dla pokonanych zdobycze rozkłożyły się bardziej równomiernie – pięciu graczy miało dwucyfrową zdobycz. Najwięcej: Jilson Bango (15) i Silvio De Sousa (14). Angola zanotowała aż 18 zbiórek w ataku. Z kolei Hiszpanie mieli 65% skuteczności za 2.
Jutro o 17:30 Angola zmierzy się z Libanem, zaś o 20:30 nasze danie główne: starcie Polska – Finlandia.
You must be logged in to post a comment.